Dwukrotnie szybszy niż prognozowano wzrost cen amerykańskich producentów skłonił inwestorów giełdowych za oceanem do wyprzedaży akcji. Nie była to jedyna zła informacja. Wciąż niedobrze się dzieje na froncie hipotecznym. W lipcu spadła liczba rozpoczynanych budów domów. Trzecim elementem tej układanki był powrót obaw inwestorów o kondycję finansową banków, którym mogą zagrażać kolejne straty. Wczoraj negatywnymi bohaterami na początku sesji w Nowym Jorku były American International Group (AIG) oraz bank inwestycyjny Lehman Brothers. Akcje AIG taniały z powodu ostrzeżeń analityków Goldman Sachs, iż ten największy na świecie ubezpieczyciel będzie musiał znacznie podwyższyć kapitał. Perspektywy Lehmana ocenili analitycy JP Morgan Chase. Spodziewają się oni strat w trzecim kwartale na inwestycjach powiązanych z kredytami. Ostatnio pojawiły się informacje, że Lehman Brothers negocjuje sprzedaż aktywów o wartości 40 miliardów dolarów. Ma chodzić o instrumenty powiązane z nieruchomościami komercyjnymi. Kenneth Rogoff, były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, twierdzi, że kryzys finansowy w USA jeszcze nie osiągnął dna, a najgorsze dopiero nadejdzie. Uważa, że sektor finansowy musi się skurczyć, a bankructwo zagraża nawet niektórym z największych banków amerykańskich.
Na giełdach europejskich było podobnie jak w Stanach. Mocno przeceniono akcje banków. Brytyjski Barclays stracił 4,7 proc., a francuski Societe Generale ponad 3 proc. Kapitalizacja szwajcarskiej firmy Ciba Holding obniżyła się o 16 proc. z powodu straty w drugim kwartale na skutek odpisów i droższych surowców. Prawie 5 proc. stracili posiadacze papierów Wienerbergera, producenta cegieł. Jego zysk spadł 39 proc. i w drugim kwartale miał mniejsze przychody niz prognozowano. Region Azja-Pacyfik obniżył loty o 1,9 proc. Indeks MSCI znalazł się na najniższym poziomie od dwóch lat, osiągając wartość 122,74 pkt.