Pierwsze urodziny NewConnect

Aktualizacja: 26.02.2017 14:41 Publikacja: 23.08.2008 19:58

Magdalena

Grzybowska

Lighthouse Consultants

Dobra komunikacja

z rynkiem pomaga emisji

Na listę Autoryzowanych Doradców, prowadzoną przez GPW, jest już wpisanych 136 podmiotów. Zgodnie z wymogami regulaminu NewConnect, taki status mogą otrzymać podmioty świadczące swoje usługi w zakresie obrotu gospodarczego, w tym głównie: biura maklerskie, firmy doradztwa finansowego, prawnego oraz audytu. Podmioty autoryzowane przez GPW są starannie selekcjonowane, jednak jedynie część z nich miała okazję zdobyć praktyczne doświadczenia we wprowadzaniu spółek do alternatywnego systemu obrotu. Wynika to z faktu, że firm notowanych na NewConnect jest dużo mniej niż Autoryzowanych Doradców, a także z tego, że spółki rozważające pozyskanie kapitału z alternatywnego rynku chętnie wybierają podmioty, które mają doświadczenie i sukcesy w tej dziedzinie.

Rynek Autoryzowanych Doradców jest niezwykle rozdrobniony. Jednocześnie jedynie dwunastu z nich może pochwalić się dorobkiem wprowadzenia na NewConnect co najmniej dwóch spółek. W miarę dojrzewania rynku ci doradcy zapewne będą zwiększać swoją przewagę nad konkurencją pod względem ilości obsłużonych firm oraz rywalizować ze sobą jakością świadczonych usług. Zdaniem Moniki Rzodkiewicz, dyrektora w Kancelarii Audytorów i Doradców Ruciński i Wspólnicy, emitenci doceniają fakt, że doradca jest w stanie wykonać profesjonalnie jak najszerszy zakres usług związanych z debiutem na NewConnect. Zarządy spółek mają bowiem na co dzień dużo zadań związanych z prowadzeniem podstawowego biznesu i oczekują kompleksowej obsługi. Profesjonalna pomoc i zadowoleni klienci oraz inwestorzy są najlepszą rekomendacją.

Zadania wykonywane przez Autoryzowanego Doradcę szczegółowo określone są w Regulaminie ASO, ustawie o ofercie oraz ustawie o obrocie, jednak poza odpowiedzialnością formalną taki podmiot pośrednio odpowiada za wszelkie aspekty wynikające z upublicznienia spółki, w tym za jej wizerunek, sposób wypełniania obowiązków informacyjnych, stosunek do dobrych praktyk giełdowych.

W procesie wyboru doradcy obok doświadczenia i sukcesów we wprowadzaniu spółek na NewConnect, ceny czy lokalizacji, istotnym aspektem jest wsparcie w przygotowaniu emitenta do roli statusu spółki giełdowej. Andrzej Pereta, prokurent Victoria Asset Operation Centre twierdzi, że w przypadku jego firmy o wyborze doradcy zdecydował profesjonalizm i doświadczenie na rynku kapitałowym osób zarządzających Domem Maklerskim ECM, który przeprowadzał ofertę. Spółka przywiązywała przy tym dużą wagę do opinii i sugestii doradcy w zakresie rekomendowanych działań PR. Z kolei według Rafała Wasilewskiego, prezesa M. W. Trade, kluczowym elementem jest uczciwość i wzajemne zaufanie, dlatego podczas rozmów z potencjalnymi Autoryzowanymi Doradcami zarząd firmy kierował się przede wszystkim tymi wyznacznikami. - Oczywiście, ważne było także doświadczenie i rekomendacje. Zależało nam, aby pracować z firmą, która rozumie nasz biznes, jest profesjonalna, ma ugruntowaną pozycję na rynku i posiada odpowiednie kompetencje i zasoby. Dla mnie osobiście ważny był także wspólny język oraz zrozumienie naszych potrzeb, które wówczas udało się nam osiągnąć. Zwracałem uwagę także na to, czy nasz potencjalny doradca współpracuje z agencją PR i jak przez to odbierany jest w mediach - mówi Wasilewski.

Spółki debiutujące na NewConnect to często podmioty znajdujące się we wczesnej fazie rozwoju, nie mające doświadczenia w kreowaniu własnego wizerunku. Tymczasem prestiż, transparentność i kapitał związane z pojawieniem się na parkiecie dają silny bodziec do rozwoju tylko wtedy, gdy połączy się je ze skutecznym efektem PR. Część spółek decyduje się na zatrudnienie specjalistów od public oraz inwestor relations już w trakcie przygotowań do debiutu, coraz więcej korzysta ze wsparcia zewnętrznych agencji PR/IR, jednak wydaje się, że w interesie Autoryzowanego Doradcy jest przeprowadzanie spójnych działań wizerunkowych w opastruktury wewnętrzne obsługiwanego podmiotu lub z pomocą stale współpracującej z doradcą agencji.

Profesjonalna komunikacja z uczestnikami rynku kapitałowego, dotycząca przeprowadzanych przez Autoryzowanego Doradcę ofert ma na celu tworzenie pozytywnego wizerunku spółki, jak również przyczynia się do zwiększenia jego rozpoznawalności wśród społeczności inwestorskiej. Zakończone sukcesem oferty publiczne/private placement zwiększają wiarygodność i renomę podmiotu przeprowadzającego ofertę oraz budują zaufanie inwestorów do Autoryzowanego Doradcy. Można przypuszczać, że efektywna komunikacja z rynkiem jest warunkiem koniecznym powodzenia emisji oraz późniejszego utrzymania płynności akcji i przyczynia się do sukcesu kolejnych ofert przeprowadzanych przez dany podmiot.

Poza budowaniem wizerunku jako profesjonalnego i skutecznego podmiotu pełniącego funkcję Autoryzowanego Doradcy przez wspieranie kampanii informacyjnych przeprowadzanych na rzecz wprowadzanych na NewConnect spółek, działania PR mogą zapewnić przedstawicielom doradcy obecność w mediach w charakterze ekspertów, komentatorów czy autorów analiz. Istotna jest również pomoc w tworzeniu dużych raportów na temat wybranych problemów, które zwiększają obecność podmiotu w mediach i budują markę. Dodatkowo może to być również doradztwo i wybór wydarzeń, konferencji, seminariów, w których doradca może być partnerem, patronem czy sponsorem. Rolą specjalistów od PR może być również przygotowanie ofert dla potencjalnych klientów, jak również szkolenia dla pracowników z zakresu wystąpień publicznych, a dla wprowadzanych na NewConnect spółek szkolenia z obowiązków informacyjnych.

Część Autoryzowanych Doradców ma w swojej strukturze organizacyjnej osoby odpowiedzialne za działania public relations i korzysta ze stałego wsparcia agencji PR/IR. Obserwując NewConnect od początku jego istnienia, można postawić tezę, że najlepiej pod względem komunikacji radzą sobie ci doradcy, którzy są spółkami notowanymi na rynku bądź też podmiotami zależnymi od firm giełdowych. Spółki te posiadają wyższe standardy komunikacji, wynikające chociażby z konieczności wypełniania obowiązków informacyjnych. O swojej aktywności jako Autoryzowani Doradcy w małym stopniu informują kancelarie prawne. Zapewne wynika to ze specyfiki tej branży, w której od lat w Polsce obowiązuje zakaz prowadzenia działalności reklamowej. Złagodzenie tych zakazów i wprowadzenie większych możliwości promowania swoich usług od niedawna ma miejsce w środowisku radców prawnych, jednak nadal w niewielkim stopniu korzystają oni z tej możliwości. W kancelariach prawnych często również kadra zarządzająca nie do końca uświadamia sobie różnicę między działaniami reklamowymi a public relations, stąd ta oszczędność w polityce informacyjnej. O tym, że wśród Autoryzowanych Doradców nie widać potrzeby angażowania się w komunikację z rynkiem najlepiej świadczy fakt, że na ankietę będącą zapytaniem o zakres prowadzonych działań PR odpowiedziało jedynie sześć podmiotów.

Dariusz Jarosz

prezes Martis Consulting

Płynność albo powolna śmierć

O nowym rynku warszawskiej giełdy, NewConnect, napisano już prawie wszystko. Prawie robi jednak - jak Państwo wiedzą - wielką różnicę, postanowiłem więc dorzucić własne trzy grosze do dyskusji na temat przyszłości NewConnect.

GPW zrobiła naprawdę dużo, by uruchomić nowy rynek, i chwała jej za to. Brawa należą się zarządowi GPW przede wszystkim za odwagę - bo trzeba jej było, aby podjąć decyzję o otwarciu NewConnect - i za konsekwencję w realizacji tego przedsięwzięcia. Jest to inicjatywa ze wszech miar słuszna i gdyby nie weryfikacja założeń "ilościowych" i "jakościowych" pod wpływem bessy AD 2008, decydenci mogliby ze spokojem odcinać dzisiaj kupony od sukcesu.Jednak życie okazało się brutalniejsze od prognoz i dzisiaj najmłodszy giełdowy rynek dostaje z wielu stron baty. Zalewu nowych spółek na NewConnect jakoś nie widać, mimo wielu deklaracji i zapewnieńA nie widać, bo rynek prywatnych ofert po drastycznej przecenie giełdowych akcji po prostu zamarł. Jeśli trudno uplasować emisję na rynku publicznym, to na rynku private placement jest to tym bardziej sztuką, biorąc pod uwagę, ilu inwestorów sparzyło się, kupując papiery w ten nowatorski sposób.

Brutalna prawda o tegorocznych debiutach na NewConnect jest taka, że jeśli - inwestorze - nie zdołałeś "wyskoczyć z papierów" w dniu pierwszego notowania, to chcąc nie chcąc automatycznie zaklasyfikowałeś się do kategorii długoterminowych graczy. Oczywiście majstersztykiem było "wyskoczenie" na plusie. Obecnie rzucenie na rynek NewConnect pakietu o wartości 100 tys. zł w przypadku większości notowanych spółek może spowodować "wyczyszczenie" wszystkich czekających zleceń kupna lub sprzedaży oraz totalne rozchwianie kursu. Dlatego też, moim zdaniem, nie jest największym problemem to, czy spółka ma genialne wyniki, czy też straty, albo czy realizuje cele inwestycyjne, czy też przejada majątek, ale jest nim płynność akcji. Bez niej inwestorzy nie są w stanie racjonalnie reagować na pojawiające się informacje, dlatego też śmiem twierdzić, że wiele wycen notowanych na NewConnect firm ma się nijak do ich rzeczywistej wartości (zarówno w jedną, jak i w drugą stronę). Czy zatem można cokolwiek zrobić, by poprawić płynność w czasach, gdy nawet firmy z sWIG80 mają problemy z kwotowaniem papierów?

Trzeba szukać niekonwencjonalnych rozwiązań,

by przykuć uwagę inwestorów, a inicjatywa powinna leżeć w dużej mierze po stronie firm notowanych na alternatywnym rynku. I nie chodzi o zatrudnianie agencji PR, dla których ten segment nie jest akurat atrakcyjnym terenem do penetracji z uwagi choćby na znacznie niższe stawki, jakie spółki skłonne

są płacić za obsługę, w porównaniu z firmami z głównego parkietu. Nie wspomnę już o trudnościach z przebiciem się z informacją do mediów, tradycyjnie koncentrujących się na największych uczestnikach obrotu.

Musi tutaj powstać inkubator inwestorów wyspecjalizowanych w "graniu" na NewConnect. Tylko drobni spekulanci (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) są w stanie zapewnić papierom odpowiednią płynność. Tu też kłaniają się niezrealizowane do tej pory idee zwolnionych z podatków Klubów Inwestora, które w czasach bessy mogłyby być antidotum na stagnację i marazm. Jednak, żeby można było "grać", rynek NewConnect musi być "żywy" informacyjnie. Żaden dziennik w Polsce nie pokusił się o wyodrębnienie sekcji NewConnect, mimo że obecnych jest na nim ponad 60 spółek. Obowiązkowe raporty półroczne to rzeczywiście zbyt mało, by utrzymywać w napięciu inwestorów. Ale nikt przecież nie zabrania spółkom z NewConnect publikowania dobrowolnie raportów kwartalnych, chociażby w okrojonej wersji, a nawet raportów miesięcznych, które ładnych parę lat temu były przecież obowiązkowe na GPW. Tego typu działania wbrew obiegowym opiniom nie wiążą się ani z dodatkowym wysiłkiem ze strony firm, ani z dodatkowymi kosztami. Spółki notowane na alternatywnym rynku są bowiem na tyle małe, że ich prezesi "spod palca" generują raporty na temat bieżącej kondycji finansowej. Spółki z NewConnect mogą być nie tylko innowacyjne technologicznie, ale też innowacyjne informacyjnie, dając rynkowi więcej, niż oczekuje. Dzięki temu zwiększą zaufanie do swoich działań i staną się bardziej atrakcyjne, co powinno przełożyć się na płynność ich akcji.

Jeśli zaś nie zmieni się podejście regulatora do tego rynku i nie wprowadzi się niekonwencjonalnych rozwiązań, NewConnect będzie zamierał. Chyba że szybko nadejdzie kolejna hossa, czego sobie i Państwu życzę.

Agnieszka Trela

Kancelaria Ruciński i Wspólnicy

A konkurencja informacyjna?

Okres publikacji raportów półrocznych spółek notowanych na NewConnect dobiega właśnie końca. Warto poświęcić temu zagadnieniu chwilę uwagi, ponieważ są to pierwsze raporty półroczne, jakie spółki notowane na alternatywnym rynku zobowiązane były sporządzać. Zarządy musiały wykazać się troską zarówno o zapewnienie odpowiedniej informacji inwestorom, jak i właściwe zaprezentowanie sytuacji finansowo-majątkowej. Faktem jest, że 27 na 59 spółek, które dotychczas opublikowały półroczne raporty, wykazało stratę netto.

Z jednej strony to nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że firmy na początku swej działalności ponoszą koszty inwestycyjne, które dopiero później przełożą się na dodatnie rezultaty (przy czym warto zaznaczyć, że spojrzenie jedynie na wyniki nie daje pełnego obrazu sytuacji i perspektyw rozwoju spółek). Z drugiej jednak strony, w okresie, w którym inwestorzy stronią od dużego zaangażowania kapitałowego na rynku akcji i wypatrują jedynie rzeczywistych okazji inwestycyjnych, rzadko kto pochyli się nad firmami, które generują straty, nie wykazują poprawy swoich wyników lub nie starają się dobrze "wytłumaczyć" z mizernych rezultatów działalności.

Przy okazji raportów warto jednak podkreślić to, czego na pierwszy rzut oka wielu inwestorów nie zauważa. Mianowicie, że duża część spółek wybiegła poza zapisy Regulaminu ASO i opublikowała nie tylko wybrane dane finansowe, ale również pełne sprawozdania. Niezaprzeczalnym atutem takiego posunięcia jest to, że potencjalny inwestor otrzymuje pełny obraz sytuacji finansowej firmy. Widzi bowiem nie tylko wyniki poszczególnych działalności, ale również koszty na nie poniesione. Ważniejsze jednak są źródła tych kosztów, które nierzadko można poznać we wspomnianych sprawozdaniach i wyrobić sobie zdanie na temat ich wysokości i zasadności.

Moją uwagę przykuł fakt, że dwie spośród notowanych firm (S4E i Veno) poddały się półrocznemu przeglądowi przez biegłego rewidenta. Niby drobiazg, ale zważywszy na to, że rynek NewConnect funkcjonuje niecały rok, to warto docenić fakt, że pojawiły się już spółki, które robią to dobrowolnie, dla zwiększenia wiarygodności podawanych wyników. Raport półroczny Veno nie został jeszcze opublikowany, natomiast przychody S4E wzrosły rok do roku 4,5 razy, a zysk netto o 50 proc. Poprawa wyników rzeczywiście imponująca, ale czy miała wpływ na notowania i obroty spółki? W dniu publikacji raportu nie można było zaobserwować większego zainteresowania jej akcjami. Zmiana kursu nie była również znacząca. Ciekawe jest jednak to, że w ciągu czterech dni po podaniu wyników kurs S4E wzrósł o 24 proc., a średni obrót w tych dniach był 10-krotnie większy niż w dniu podania raportu. W tak krótkim okresie trudno ocenić, czy większe zainteresowanie walorami spółki wynikało jedynie z bardzo dobrych wyników, czy też może z przekonania, że skoro poddała się ona przeglądowi przez biegłego rewidenta, to opublikowane rezultaty są bardziej wiarygodne, można jej zaufać i warto kupić jej akcje. Sądzę, że przegląd uwiarygodnił nie tylko wyniki, ale też S4E w oczach inwestorów. Miejmy nadzieję, że pozostałe firmy notowane na NwC, mając na względzie dobro inwestorów i własny interes (to argument skuteczniejszy), wezmą przykład z pionierów. Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłabym swoistą konkurencję informacyjną. Przełożyłaby się ona nie tylko na wzrost liczby spółek poddających sprawozdania finansowe pod ocenę biegłego rewidenta, ale przede wszystkim na udostępnianie wszystkich istotnych informacji akcjonariuszom - obecnym i potencjalnym. Przez rynek preferowane byłyby zapewne te podmioty, które na bieżąco komunikowałyby się z inwestorami. Przy tej okazji warto dodać, że 16 na 61 spółek notowanych na NwC w przyszłości zamierza publikować raporty kwartalne, choć nie mają obowiązku. I mimo że zapewne nie będą one dorównywały jakością raportom kwartalnym spółek z rynku głównego, to będą dużym ułatwieniem przy wyborze celu inwestycyjnego, szczególnie dla inwestorów kierujących się w swych decyzjach analizą fundamentalną.

Uważam, że obowiązki informacyjne będą szły w kierunku zwiększania zakresu komunikatów oraz raportów, co zapewne zostałoby dobrze przyjęte przez inwestorów i otoczenie gospodarcze spółek, którym zależałoby (z upływem czasu pewnie coraz bardziej) na większym uwiarygodnieniu się.

Niezwykle ważne jest, aby spółki z NewConnect pamiętały przy tym, że liczą się nie tylko wyniki (szczególnie na początku ich działalności), ale na rynku również bardzo cenione są szeroko pojęte relacje inwestorskie. Jeśli spółki tego nie zauważą, ryzykują, że staną się outsiderami. A spoza boiska droga do bramki jest dużo trudniejsza.

Oby NewConnect nie powtórzył losu segmentu nowych technologii

Nie można negować szczytnego celu, jaki przyświecał stworzeniu miejsca, dzięki któremu spółki znajdujące się we wstępnej fazie rozwoju mogłyby szybko i tanio pozyskiwać kapitał. Dzięki NewConnect miały one zwiększać skalę działania, a w efekcie wspomagać gospodarkę i także zasilać główny parkiet. Naturalną drogą jest to, że firmy, które wykorzystają środki pozyskane na NwC, rozwiną się i spełnią przez to wymogi głównego parkietu, zechcą przejść na podstawowy rynek. To był również biznesowy pomysł mający prowadzić do wzrostu wartości GPW.

Jednocześnie jednak przychodzi na myśl to, że jego powstanie podyktowane było też czynnikami koniunkturalnymi. Otwarcie notowań na rynku NewConnect nastąpiło tuż po tym, jak pękła spekulacyjna bańka nadmuchana w 2007 roku w segmencie małych i średnich spółek. W pierwszej połowie ub. r. wyceny tych firm osiągnęły absurdalne poziomy. Wskaźnik cena/zysk dla indeksu sWIG80, odzwierciedlającego notowania małych przedsiębiorstw, przekraczał 40. To była sprzyjająca okoliczność, gdyż wysokie wyceny oznaczają niższe koszty pozyskania kapitału. Gdy inwestorzy zgadzają się płacić za akcje 40-krotność rocznych zysków zamiast na przykład 20-krotności to oznacza, że do pozyskania takiej samej wartości środków wystarczy o połowę mniejsza emisja akcji. Dlatego nie mogło dziwić, że szybko przybywało firm notowanych na alternatywnym rynku.

Okoliczności, w których ten rynek startował, skłania do analogii z wprowadzeniem tuż po pęknięciu bańki internetowej w 2000 r. indeksu TechWIG, mającego mierzyć koniunkturę w segmencie nowych technologii. Wskaźnik pierwszy raz został wyliczony 19 maja, mniej więcej dwa miesiące po tym, jak pękła internetowa bańka. W kolejnych miesiącach praktycznie nieprzerwanie tracił. W najgorszym momencie, mniej więcej 600 sesji od jego pojawienia się, miał wartość o ponad 80 proc. niższą od początkowej. Potem zaczął odrabiać straty, ale spółki technologiczne nigdy nie wróciły w do łask inwestorów i GPW ostatecznie przestała publikować wartość TechWIG. Ostatniego dnia notowań ten indeks był o ponad 53 proc. niżej niż w dniu debiutu.

Indeks rynku NewConnect powiela na razie ten niechlubny schemat. Od debiutu stracił już 60 proc. Oczywiście ze względu na skalę obu projektów - wówczas wprowadzenie jedynie indeksu, teraz otwarcie nowego segmentu rynku - los TechWIG-u można traktować jedynie jako symboliczne ostrzeżenie przed tym, co może spotkać NewConnect. Równocześnie jednak projekty realizowane na rynkach finansowych w bardzo dużym stopniu uzależnione są od panującej na nich koniunktury. Tak jest z atrakcyjnością każdego biznesu tego rodzaju - zarządzaniem aktywami, dystrybucją produktów inwestycyjnych, usługami brokerskimi czy prowadzeniem rynków giełdowych. Dopóki GPW funkcjonuje jako państwowa instytucja, ma większe szanse realizowania zadań o "misyjnym" charakterze. A co będzie, gdy GPW zostanie sprywatyzowana i nowi udziałowcy w większym stopniu kłaść będą nacisk na efektywność działalności? Może okazać się, że projektu rynku alternatywnego w obecnych warunkach, gdy małe spółki nie cieszą się wzięciem inwestorów i nie ma perspektyw, by się to zmieniło, nie opłaca się kontynuować.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy