Próbujemy wyeliminować miejsca, w których pieniądze publiczne nie podlegają kontroli demokratycznej - tak minister finansów streścił prezentowany wczoraj projekt nowej ustawy o finansach publicznych. I zaraz dodał: - Często nowa regulacja jest błędnie utożsamiana z reformą finansów publicznych. Tak naprawdę reformą byłaby zmiana dotycząca wydatków publicznych. Ustawa, którą przedstawiamy, nie przyniesie znaczących oszczędności w najbliższych latach - podkreślił minister. Tym samym odciął się od szacunków poprzedniczki, wicepremier Zyty Gilowskiej, która twierdziła, że nowe rozwiązania pozwolą zaoszczędzić nawet 10 mld zł.
Gospodarstwa znikają
Paradoksalnie jednak reforma finansów przygotowana przez rząd PO-PSL przypomina wcześniejszy projekt PiS. Podobnie jak w 2007 r., Ministerstwo Finansów postuluje likwidację gospodarstw pomocniczych i zakładów budżetowych najpóźniej z końcem 2009 r. MF argumentuje, że obie formy nie spełniają swojej funkcji. W założeniu miały pozwolić na samofinansowanie części zadań, tak aby niepotrzebne było planowanie niektórych wydatków w budżetach jednostek (np. prowadzenie ośrodków wypoczynkowych czy wywóz śmieci). Tymczasem istnienie dodatkowych podmiotów utrudnia kontrolę, czy koszty, jakie ponoszą, nie są zbyt wysokie i czy nie powinny były zarabiać więcej.
MF postuluje, aby zadania gospodarstw i zakładów przekazać do jednostek nadrzędnych bądź próbować zamawiać usługi na zewnątrz. Wyjątek resort uczynił dla samorządowych zakładów budżetowych działających w zakresie gospodarki mieszkaniowej, zaopatrzenia w wodę, energię cieplną i gaz oraz utrzymujących obiekty sportowe - te mogą jeszcze pozostać.
Nowe formy prawne