Nie wszędzie decyduje prezes

Z Mariuszem Grendowiczem, prezesem BRE Banku, o negocjacjach w sprawie uzyskania zgody na kierowanie bankiem i pracach nad nową strategią na najbliższe lata rozmawia Piotr Rutkowski

Aktualizacja: 26.02.2017 14:48 Publikacja: 26.08.2008 05:30

Panie Prezesie - dlaczego tak długo musiał Pan czekać na zgodę od KNF na pełnienie funkcji prezesa BRE Banku?

W ostatnich latach bywały krótsze i dłuższe procesy udzielania zgody. Ten, którego niedawno byliśmy świadkami, był może nieco wydłużony, ale w żaden sposób nie wpłynął na zarządzanie BRE Bankiem. Wiedzieliśmy, że zatwierdzenie mojej kandydatury jest jedynie kwestią czasu.

Czy prowadziliście z KNF negocjacje w tej sprawie? Mam tu na myśli ostatnie roszady w zarządzie i radzie nadzorczej banku, które się przy tej okazji odbyły. Czy to nadzór wymagał rezygnacji Adre Carlsa z funkcji wiceprezesa BRE? Do niedawna był on jednocześnie Pana podwładnym i szefem - jako prezes struktur holdingowych Commerzbanku w Europie Środkowo-Wschodniej.

W BRE Banku podział ról jest jednoznaczny, a ostateczny głos ma prezes zarządu. Przypuszczam zarazem, że w niektórych polskich bankach, należących do zagranicznych instytucji, prawdziwym decydentem nie zawsze jest polski prezes. Nadzór bankowy przez wiele lat zwracał uwagę na to, żeby prezes był Polakiem, ale nikt nie poświęcił uwagi temu, jaki de facto zakres kompetencji posiada piastujący to stanowisko. W potocznym rozumieniu prezes to osoba, która pełni funkcję zwierzchnika zarządu. Pod tym względem w BRE podział ról jest klarowny. Tu faktycznie prezes jest szefem.

Należy też podkreślić, że od początku zakładano, iż Andre Carls obejmie obowiązki członka zarządu BRE Banku na krótko. Wiedział też o tym nadzór finansowy. Owszem, o kilka miesięcy przyspieszyliśmy jego wyjazd z Polski, ale zadecydował o tym wewnętrzny harmonogram Commerzbanku. Nie mieliśmy oficjalnej opinii nadzoru mówiącej, że taka sytuacja nie jest akceptowana.

Ale pojawiały się nieoficjalne sygnały z KNF, że zarząd nie może tak wyglądać i że należy dokonać zmian, aby zgoda na pełnienie funkcji prezesa została wydana?

Podczas rozmów kuluarowych można usłyszeć różne rzeczy. Faktem jest, że w środowisku pojawiła się taka nieformalna sugestia. Jednak bank, jako instytucja zaufania publicznego, musi polegać na jasnych i oficjalnych komunikatach. Ze strony KNF nie było urzędowych zaleceń dotyczących składu zarządu BRE. Z pewnością za dużo uwagi poświęcono temu tematowi. Ani ze strony regulatora, ani mojej, a nawet Commerzbanku, nie było sygnału, że sprawa wymaga aż takiej atencji. Sprawa została definitywnie zamknięta.

A jak się Panu współpracuje z właścicielem BRE - Commerzbankiem. Czy przy tworzeniu nowej strategii dostał Pan od nich wystarczającą swobodę?

Mamy do czynienia z dwiema strategiami, w których uczestniczy BRE Bank. Pierwsza to plan działań grupy BRE, druga to polityka Commerzbanku w środkowej i wschodniej Europie. Oczywiście, obydwa dokumenty muszą być spójne, a strategia BRE Banku powinna wpisywać się w zamierzenia Commerzbanku. Trudno zresztą wyobrazić sobie, aby tworzenie planu działań jakiegokolwiek banku odbywało się w oderwaniu od życzeń jego akcjonariuszy. Ważne jest, że strategia grupy BRE powstaje przy udziale wielu osób tu, w Warszawie, a nie we Frankfurcie.

Czy strategia ramowa dla Europy Środkowej i Wschodniej już powstała?

Prace znajdują się w ostatniej fazie. Jestem jedną z trzech osób, wchodzących w skład grupy projektowej, nadzorującej powstawanie dokumentu.

A pozostałe dwie?

Są to Adre Carls (obecny wiceprezes BRE) i Michael Schmida (członek rady nadzorczej BRE). Nasz bank jest więc dobrze reprezentowany. Przy tworzeniu strategii istotne jest też to, że Commerzbank ma wyjątkowy w branży sposób widzenia biznesu. Stawia na centra geograficzne, a nie departamentowe. W innych bankach szefowie struktur odpowiedzialnych za detal czy korporacje raportują swoją działalność odpowiednim komórkom w zagranicznych centralach, z pominięciem lokalnego zarządu. Commerzbank nie ingeruje bezpośrednio w działalność poszczególnych jednostek organizacyjnych - bank jako całość jest centrum zysku.Rozumiem, że strategia dla całej Europy Środkowo-Wschodniej będzie wyznaczać ramy strategii BRE Banku?

Te dwie strategie są tworzone w tym samym czasie i uzupełniają się wzajemnie.

Tworzą je te same osoby?

Zespół projektowy, nadzorujący tworzenie strategii dla BRE Banku, jest włączony również w prace nad strategią holdingu. Z oczywistych względów strategia regionalnych struktur Commerzbanku będzie mniej szczegółowa od planu samego BRE.

Czy zakłada ona, że BRE stanie się centrum, z którego inne projekty - poza obecnym już w Czechach i na Słowacji mBankiem - wyjdą poza granice Polski?

Rola BRE Banku jako konsolidatora regionalnych działań Commerzbanku będzie z pewnością pochodną nowej strategii. Należy jednak pamiętać, że niezależnie od tego, ilu klientów pozyskamy za granicą, to nasza uwaga będzie skupiona głównie na Polsce. Uwzględnić należy także fakt, że dla bankowców mówiących o ekspansji w Europie Środkowej i Wschodniej liczą się cztery kraje: Rosja, Ukraina, Rumunia i Polska. Jeśli ekspansja na te rynki będzie miała sens ekonomiczny, to z pewnością się jej podejmiemy, ale tylko pod warunkiem, że pozostaną nam odpowiednie środki, aby rozwijać się w Polsce, w Czechach i na Słowacji, czyli tam, gdzie już jesteśmy.

Jeśli ekspansja mBanku u naszych południowych sąsiadów zakończy się sukcesem, to wyjdziecie z tym projektem na pozostałe rynki, które Pan wymienił?

Bierzemy pod uwagę wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej, ale stawiamy pewne warunki. Po pierwsze dany rynek musi posiadać pewną masę krytyczną, po drugie musi być gotowy na nasz model biznesowy. W przypadku mBanku najistotniejszym wskaźnikiem jest wysoki procent użytkowania internetu. Po trzecie działalność mBanku w Czechach i na Słowacji jest prowadzona w oparciu o jednolity paszport europejski. To sprawdzony i bardzo skuteczny mechanizm. Jeśli nałożymy na siebie te trzy elementy, to powstaną założenia ewentualnego planu ekspansji na nowe obszary.

Czyli raczej Węgry, a nie Rosja?

Trudno temu zaprzeczyć.

Czy plany ekspansji zagranicznej zakładają, że poza mBankiem za granicę wyruszy także MultiBank?

Musimy skupiać się na tym, na czym znamy się najlepiej. Na bankowości oddziałowej znamy się dobrze, ale same liczby wskazują, że to internetowy mBank jest łatwiejszym do powtórzenia modelem. Bardziej prawdopodobne jest więc pójście w tym właśnie kierunku.

Czy nowa strategia będzie zakładała, że powstanie coraz więcej placówek mBanku - tzw. mKiosków? Czy mBank będzie coraz mniej internetowy, a coraz bardziej "placówkowy"?

mKioski znacznie różnią się od placówek, głównie na poziomie kosztów i funkcjonalności. Jeden taki punkt kosztuje nawet dziesięć razy mniej niż tradycyjny oddział. Kioski mają za zadanie wspieranie działalności na rynku kredytów konsumenckich. Stawiamy je więc tam, gdzie obecni lub potencjalni klienci mBanku chodzą na zakupy. Model mBanku nadal jednak pozostanie oparty na internecie, a mKioski będą go jedynie uzupełniać. Na pewno na ulicach polskich miast nie pojawią się ich setki.

Ile będzie ich do końca roku?

Do końca grudnia 2008 r. będzie 71 mKiosków

Przejdźmy do drugiego ramienia detalicznego BRE - czyli MultiBanku. Co zamierzacie zrobić, aby w tej kategorii nie zostać prześcigniętym przez rynek?

MultiBank ma przede wszystkim pozostać bankiem internetowym z siecią oddziałów. Nigdy nie będzie to bank z 500-600 placówkami, bo model biznesowy tego nie wymaga. Kiedy patrzę na młodych ludzi, mam wrażenie, że gdy wejdą w dorosłe życie, nie będą potrzebować tradycyjnych oddziałów do załatwiania swoich spraw finansowych.

Z drugiej strony takie produkty jak kredyty nie sprzedają się poza oddziałami.

Dlatego kredyty czy produkty strukturyzowane sprzedajemy poprzez sieć oddziałów.

W jaki sposób bez rozbudowy sieci oddziałów zamierzacie walczyć o tę - bardzo zresztą dużą - grupę Polaków nieposiadających konta bankowego? Co z mnMultiBank nigdy nie miał być bankiem, który będzie walczył o masowego klienta z małych miejscowości. Jeśli chodzi o te osoby - zakładamy, że to mBank będzie odpowiedzią na potrzeby "nieubankowionego" klienta.

mKioski będą więc powstawały w mniejszych miejscowościach?

Rzeczywiście, w mniejszych miastach, w których powstają np. centra handlowe - będą pojawiać się mKioski, a w nich zaoferujemy między innymi kredyty konsumenckie.

MultiBank nie zamierza się więc ścigać z konkurencją pod względem liczby nowych placówek. W tym czasie inne duże banki ogłaszają plany otwarcia nawet kilkuset oddziałów. Czy te banki - mówiąc kolokwialnie - nie przesadzają?

Odniosę się tu znowu do młodych ludzi - nie wyobrażam sobie, aby za dwa, trzy lata potrzebowali oni odwiedzać placówki bankowe. Powstaje więc pytanie - do kogo adresowane są tysiące oddziałów i czy inwestowanie w sieci naziemne ma przyszłość.

Czas pokaże, kto postawił na odpowiednią kartę. Trudno jest teraz przekonywać, że nasz pogląd na to, jakie będą preferencje Polaków za kilka lat, da lepsze wyniki niż pomysły innych banków. Ale patrząc na dotychczasowy sukces modeli detalicznych gałęzi BRE Banku - wierzę, że tak będzie.

Czy dostrzega Pan niebezpieczeństwo w masowym zadłużaniu się we frankach szwajcarskich?

Najbezpieczniejsze jest zaciąganie kredytów w walucie podstawowej danego kraju, tzn. w tej, w której się zarabia. W Wielkiej Brytanii nikomu nie przychodzi do głowy, żeby zadłużać się w innych walutach niż funt. W Polsce wygląda to inaczej.

Pytanie, co jest bardziej niebezpieczne - kredyt oprocentowany na poziomie 7 proc. bez ryzyka kursowego, czy na poziomie 4,5 proc. z ryzykiem kursowym. Nasze statystyki pokazują, że procent niespłacanych kredytów hipotecznych jest znacznie wyższy dla pożyczek w złotych (1,13 proc.) niż we frankach (0,19 proc.). Ryzyko dla wysoko oprocentowanych kredytów złotowych jest więc obecnie wyższe, niż w przypadku nisko oprocentowanych pożyczek we frankach.

A ryzyko kursowe? Co się stanie, jeśli trend na parze walut złotego i franka się odwróci?

Sam mam kredyt we frankach - choć wziąłem go znacznie wcześniej i jestem beneficjentem umocnienia złotego. Należy jednak pamiętać, że standardy dotyczące udzielania kredytów we frankach są znacznie bardziej rygorystyczne niż dla kredytów złotówkowych. Nasza waluta musiałaby znacznie się osłabić, aby wzrósł odsetek kredytów walutowych nieobsługiwanych regularnie. Takich prognoz dzisiaj nie ma. Natomiast to, że niektóre banki nie udzielają pożyczek w walucie obcej, nie wynika z chęci ochrony klienta, ale z polityki ich właścicieli.

Czy będzie się to w najbliższych latach zmieniać? Czy powrócimy do zadłużania się w walucie, w której zarabiamy?

Znaczna część kredytów we frankach to pochodna umacniania się złotego. To nastawienie nie będzie jednak permanentne- kiedy złoty zacznie słabnąć, sytuacja się odwróci.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy