Panie Prezesie - dlaczego tak długo musiał Pan czekać na zgodę od KNF na pełnienie funkcji prezesa BRE Banku?
W ostatnich latach bywały krótsze i dłuższe procesy udzielania zgody. Ten, którego niedawno byliśmy świadkami, był może nieco wydłużony, ale w żaden sposób nie wpłynął na zarządzanie BRE Bankiem. Wiedzieliśmy, że zatwierdzenie mojej kandydatury jest jedynie kwestią czasu.
Czy prowadziliście z KNF negocjacje w tej sprawie? Mam tu na myśli ostatnie roszady w zarządzie i radzie nadzorczej banku, które się przy tej okazji odbyły. Czy to nadzór wymagał rezygnacji Adre Carlsa z funkcji wiceprezesa BRE? Do niedawna był on jednocześnie Pana podwładnym i szefem - jako prezes struktur holdingowych Commerzbanku w Europie Środkowo-Wschodniej.
W BRE Banku podział ról jest jednoznaczny, a ostateczny głos ma prezes zarządu. Przypuszczam zarazem, że w niektórych polskich bankach, należących do zagranicznych instytucji, prawdziwym decydentem nie zawsze jest polski prezes. Nadzór bankowy przez wiele lat zwracał uwagę na to, żeby prezes był Polakiem, ale nikt nie poświęcił uwagi temu, jaki de facto zakres kompetencji posiada piastujący to stanowisko. W potocznym rozumieniu prezes to osoba, która pełni funkcję zwierzchnika zarządu. Pod tym względem w BRE podział ról jest klarowny. Tu faktycznie prezes jest szefem.
Należy też podkreślić, że od początku zakładano, iż Andre Carls obejmie obowiązki członka zarządu BRE Banku na krótko. Wiedział też o tym nadzór finansowy. Owszem, o kilka miesięcy przyspieszyliśmy jego wyjazd z Polski, ale zadecydował o tym wewnętrzny harmonogram Commerzbanku. Nie mieliśmy oficjalnej opinii nadzoru mówiącej, że taka sytuacja nie jest akceptowana.