Kreml może nakazać rosyjskim firmom ograniczyć przepływ ropy rurociągiem Przyjaźń do Polski i Niemiec - poinformował brytyjski dziennik "The Daily Telegraph", powołując się na bliżej niezidentyfikowane źródła związane z branżą naftową. Według gazety rosyjskie władze nakazały już przygotować się na taką ewentualność Łukoilowi. - Powiedziano im, żeby byli gotowi do wstrzymania dostaw już w poniedziałek - stwierdził jeden z informatorów brytyjskiego dziennika. Działania te związane byłyby z rozpoczynającym się wtedy nadzwyczajnym szczytem Rady Europejskiej poświęconym konfliktowi w Gruzji. Wcześniej francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner poinformował, że na spotkaniu tym może zostać podjęta decyzja o nałożeniu sankcji na Rosję.
Łukoil i rosyjski wicepremier Sieczin zaprzeczyli doniesieniom brytyjskiej gazety. Komisja Europejska poinformowała, że nie dostała ze strony Rosji żadnego ostrzeżenia w sprawie ograniczenia dostaw.
- Nie otrzymaliśmy sygnałów o możliwości pojawienia się zakłóceń w dostawach ropy. Każda nasza rafineria przystosowana jest do przerobu ropy innej niż rosyjska i może w nią być zaopatrzona również od strony morskiej - twierdzi w rozmowie z "Parkietem" Joanna Pietrak, z biura prasowego PKN Orlen.
Strzał w kolano
Rosja sięgała po "naftową broń" już wcześniej. W lipcu wstrzymano dostawy do Czech, po tym jak kraj ten podpisał z USA umowę o uczestnictwie w projekcie tarczy antyrakietowej. Rosyjski koncern Transnieft tłumaczył to "problemami technicznymi". W 2007 r., gdy z centrum Tallina usuwano pomnik sowieckich żołnierzy, wstrzymano "z powodu napraw" dostawy surowca do Estonii. Podobnie działo się wcześniej z ropą dostarczaną do litewskiej rafinerii w Możejkach i łotewskiego terminalu morskiego w Ventspils.