Przeciętny Rosjanin zarabia dziś 712 dolarów, dwukrotnie więcej niż jeszcze przed trzema laty, a rosnące płace napędzają boom konsumpcyjny. Prognozy mówią o wzroście sprzedaży artykułów spożywczych w tempie 21 proc. rocznie co najmniej do 2010 r. Aby sprostać rosnącemu popytowi, druga co do wielkości rosyjska sieć supermarketów Magnit otwiera nowy sklep co 27 godzin, a dzięki skutecznej strategii zwiększyła półroczne zyski netto o 75 proc.

Siergiej Galickij, 41-letni dziś założyciel i prezes Magnitu, pierwszy sklep otworzył tuż po kryzysie finansowym w 1998 roku. W ciągu dekady zbudował imperium składające się z 2321 placówek. Tylko w ostatnim półroczu sieć rozrosła się o 118 sklepów dyskontowych i 6 hipermarketów. - Magnit skoncentrował się na małych miastach, gdzie nie ma prawie żadnej konkurencji - wyjaśnia sukces sieci Sabina Muhamedżanowa, analityk w Banku Moskwy. Sam Galickij, którego fortunę magazyn "Forbes" ocenia na 2,2 mld USD, przyznaje, że na razie nie obawia się zagranicznych rywali, bo dostęp do biznesowej niszy, w której działa, utrudniają istniejące w Rosji bariery administracyjne. Największym międzynarodowym detalistą w Rosji jest niemiecka sieć Metro, której obroty w ubiegłym roku sięgnęły 4 mld USD. Magnit zamierza w tym roku sprzedać towary za 5,5 mld USD.

W I półroczu krasnodarska spółka zarobiła 65,9 mln USD, w porównaniu z 37,6 mln USD w tym samym okresie 2007 r., przekraczając nieznacznie oczekiwania analityków. Sprzedaż zwiększyła się o 51 proc., do 2,47 mld USD. Powierzchnia handlowa wzrosła w tym czasie o 25 proc.

- Dobre wyniki to skutek sprawnej logistyki oraz korzyści skali - ocenia Anna Koczkina, analityk UniCredit.

BLOOMBERG