5,8 procent wzrostu PKB w II kwartale zaskoczyło bardzo wielu analityków. Wcześniej powszechnie oczekiwano 5,5 procent, a nawet mniej. Może zaskoczenie nie jest tak duże, jak w wypadku USA, gdzie 3,3 procent zdecydowanie odbiegało od przewidywań. (Warto przy tym pamiętać o nieco odmiennej metodologii liczenia tempa wzrostu w Ameryce i w Europie). Prognozy spowolnienia polskiej gospodarki w II kwartale opierały się głównie na wyraźnym osłabieniu tempa zwyżki produkcji między kwietniem a czerwcem. To usprawiedliwiało większą ostrożność w szacowaniu całego PKB.
Jednak struktura polskiej gospodarki coraz bardziej zbliża się do struktury krajów rozwiniętych. Zdecydowaną przewagę mają w niej usługi, a nie produkcja. I temu głównie możemy zawdzięczać lepsze od oczekiwań tempo rozwoju. Coraz większa dominacja usług stanowi zresztą naszą najpoważniejszą obecnie szansę na utrzymanie szybkiego tempa pogoni za bogatą Europą. Stopniowo wyczerpujemy bo-wiem proste rezerwy wzrostu, z których czerpaliśmy dotąd pełnymi garściami w tym pościgu.
Do tych prostych rezerw należała niska baza porównawcza (niski stopień rozwoju) i tania siła robocza. Ale prostą rezerwą była również długoterminowa aprecjacja złotego, skłaniająca zagranicznych inwestorów do jak najszybszego lokowania inwestycji w Polsce w oczekiwaniu na dodatkowe zyski wynikające ze zmiany kursu walutowego. Nie można również zapomnieć o otwarciu rynku pracy na zachodzie Europy. Ta fala emigracji zarobkowej przyszła w najcięższym dla naszej gospodarki momencie. Poz-woliła ograniczyć budżetowe wydatki socjalne, zmniejszyła poziom społecznej frustracji i skierowała do naszego kraju dodatkowy strumień pieniędzy zarobionych przez naszych emigrantów. Jednak to zdarzenia jednorazowe, które już nie wystąpią w przyszłości lub wystąpią w bardzo ograniczonej skali.
Coraz ciężej nam będzie dokładać kolejne procenty do tempa wzrostu PKB. Mimo naszych dużych apetytów na wzrost materialnego poziomu życia coraz częściej możemy spotkać osoby zadowolone z obecnego status quo, które niechętnie podejmą większy wysiłek w celu podwyższenia standardu życia. O taniej sile roboczej możemy jeszcze mówić (chociaż nie we wszystkich branżach) w odniesieniu do niektórych krajów zachodniej Europy, ale gdzie nam się porównywać do stawek naszych wschodnich sąsiadów czy Azjatów. Nagłośniona ostatnio możliwa chińska inwestycja ponad miliarda euro w fabrykę samochodów to raczej pozytywny wyjątek od reguły stopniowego zmniejszania zagranicznych inwestycji w sferę produkcji na rzecz zwiększania inwestycji w sektor usług. A długoterminowe tempo aprecjacji złotego wydaje się słabnąć, więc ewentualne zyski z kursu walutowego powinny być znacznie ostrożniej szacowane przez zagranicznych inwestorów.
Proste rezerwy rozwojowe wyczerpują się. Trzeba sięgnąć na znacznie wyższą półkę, trudniej dostępną. Doskonałym, a obrazowym przykładem, co znaczy wyższa półka, może być sytuacja polskich siatkarzy po przyjściu Raula Lozano. Wszyscy wiedzieli, że potencjał zawodników był ogromny. Ale okazało się, że oczekiwania wobec nich zbyt niskie - w stosunku do tego potencjału. Wcześniej było tak, że wybronienie "atomowego ataku" przeciwników było samo w sobie powodem do dumy i pochwał trenera. A Lozano powiedział: to dopiero początek akcji, po tej obronie trzeba precyzyjnie wystawić piłkę do ataku i zakończyć akcję zdobyciem punktu. I tego wymagał! Efektem jest bez wątpienia najwyższy światowy poziom naszych siatkarzy, nawet pomimo pechowej porażki w Pekinie.