Czy jesteśmy przygotowani na euro?

Premier zapowiada, że Polska przyjmie euro w 2011 r. Rynek reaguje entuzjastycznie. Ekonomiści zastanawiają się jednak, czy rząd rzeczywiście ma konkretny plan działań

Aktualizacja: 26.02.2017 12:51 Publikacja: 11.09.2008 05:43

Donald Tusk niespodziewanie ogłosił wczoraj termin przyjęcia unijnej waluty. - Naszym celem jest rok 2011. To zadanie trudne, ale wykonalne - powiedział premier, występując na Forum Ekonomicznym w Krynicy. To wywołało euforię na rynkach. W pewnym momencie złoty umocnił się wobec euro nawet o 9 gr, przekraczając poziom 3,39 EUR/PLN. Znacząco obniżyła się także rentowność obligacji skarbowych - w przypadku papierów dziesięcioletnich spadła o niemal 20 pkt bazowych, do 5,87 proc.

Pierwsza taka deklaracja

To pierwsza tak wyraźna zapowiedź gabinetu PO-PSL, co tłumaczy reakcję inwestorów. Do tej pory rząd niechętnie informował o planowanym kalendarzu integracji walutowej. Zarówno premier, jak i minister finansów mówili, że zanim poda się datę, należy gospodarkę i finanse państwa przygotować do zmian. Szef MF Jan Vincent-Rostowski obawiał się szczególnie ataków spekulantów w momencie, gdy Polska przystąpi do obowiązkowego mechanizmu ERM2, który zakłada stabilizację kursu waluty wobec euro przez dwa lata przed jego przyjęciem. Dlatego optował za dalszym obniżeniem deficytu, tak aby nie wróciły problemy ze spełnieniem kryterium fiskalnego. Jeszcze dwa lata temu Polska nie potrafiła utrzymać deficytu sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB.

Problem z konstytucją

- To bardzo ważne oświadczenie. Byłbym jednak ostrożny w jego ocenie. Teoretycznie możliwe jest przyjęcie euro w 2011 r., ale technicznie jest to mało prawdopodobne. Poza tym dobrze byłoby zobaczyć tę datę w jakiejś rządowej strategii - zauważył Adam Antoniak, ekonomista BPH.

Analitycy przypomnieli sobie deklaracje ministra finansów, który wielokrotnie (m. in. w wywiadzie dla "Parkietu") podkreślał, że zanim wejdziemy do ERM2, powinniśmy upewnić się, czy zmiana waluty nie wymaga zmiany konstytucji. Ustawa zasadnicza stanowi bowiem, że prawo emisji pieniądza przysługuje tylko Narodowemu Bankowi Polskiemu. Nic jednak nie wskazuje, aby resort pytał się prawników o zdanie. Tymczasem zmiana konstytucji wymagałaby zgody PiS. Wczoraj szef MF nie wykluczył referendum w tej sprawie.

Czas na zbijanie inflacji

Innym problemem jest inflacja. Przez ostatnie kilka miesięcy Polska była na krawędzi poziomu dopuszczalnego przez Unię Europejską (średnia z trzech krajów o najniższej rocznej dynamice cen powiększona o 1,5 pkt proc.). Część analityków ocenia, że we wrześniu, po wzroście inflacji w sierpniu do około 5 proc., przestaniemy spełniać to kryterium.

Niektórzy ekonomiści zastanawiają się, czy Rada Polityki Pieniężnej w nowej sytuacji nie zdecyduje się na głębsze podwyżki stóp procentowych. - Aby kryterium inflacyjne było spełnione, trzeba by wrócić z inflacją w okolice 2,5 proc. już w 2010 r. i tam już pozostać, a to wymagałoby restrykcyjności ze strony rady - stwierdził Dariusz Filar, członek RPP. Na razie jednak kontrakty FRA nie wskazują, aby rynek oczekiwał wzrostu stóp. Także spadająca rentowność bonów skarbowych nie potwierdza tezy, że RPP głosować będzie za większymi podwyżkami.

Wykorzystujemy deprecjację?

Deklaracja premiera oznacza, że wraca dyskusja na temat tzw. kursu centralnego EUR/PLN, ustalanego tuż przed wejściem do ERM2. Rząd i RPP muszą potem pilnować, aby złoty nie odchylał się więcej niż o 15 proc. od ustalonej relacji. Informacja, po jakim kursie polska waluta będzie wymieniana na euro, będzie kluczowa dla rynków.

Wielu ekonomistów zwraca jednak uwagę, że ostatnia aprecjacja złotego obniża konkurencyjność polskiego eksportu. Z tego powodu przeliczanie euro na złote po kursie 3,1-3,2 EUR/PLN okazać się może niekorzystne dla gospodarki.- Możliwe, że zapowiedź premiera oznacza, że rząd chciałby wykorzystać ostatnie osłabienie złotego, z jakim mieliśmy do czynienia, do ustalenia korzystnego parytetu naszej waluty wobec euro. W konsekwencji nie wykluczam, że wejście do mechanizmu kursowego ERM2 nastąpi bardzo szybko. To może być perspektywa najbliższych miesięcy -powiedział Wiesław Szczuka, główny ekonomista BRE Banku.

Komentarze:

Halina Wasilewska-Trenkner

członek Rady Polityki Pieniężnej

To nie jest niemożliwe

Miło, że rząd spełnił nasze prośby i zadeklarował, kiedy chciałby widzieć Polskę w strefie euro. Deklaracja Donalda Tuska oznacza jednak, że w 2009 r. musielibyśmy wejść do ERM 2. Jest to możliwe, ale trzeba spełnić przy tym wiele wymogów, na przykład pochwalić się stabilnym kursem waluty. Złoty ostatnio nie spełniał tego warunku.

Poza tym zwracam uwagę, że rząd musiałby podjąć dynamiczne i skoordynowane działania dotyczące zacieśnienia polityki fiskalnej. Budżet musiałby być bardziej zrównoważony od tego zaplanowanego na 2009 r. Zacieśnienia wymagałaby także polityka stóp procentowych.

Stanisław Ozda

Zarządzający w Credit Suisse Asset Management

Ceny obligacji wzrosną, na giełdzie bez zmian

Słowa premiera Tuska w największym stopniu mogą wpłynąć na rynek obligacji. Inwestorzy zaczną oczekiwać, że różnica w rentowności między naszymi papierami i papierami krajów zachodnich będzie się zmniejszała w szybszym tempie, niż przewidywali. To oznacza, że będą chcieli jak najszybciej korzystać z premii za ryzyko, jaką oferują polskie obligacje i bony. Cena papierów w związku z tym pójdzie w górę.

Słowa premiera pozytywnie powinny również podziałać na złotego. Może być to punkt zwrotny i początek korekty trendu spadkowego. Nie sądzę jednak, by informacja o euro w 2011 r. wpłynęła w jakimkolwiek stopniu na nasz rynek akcji. Jest to wciąż odległa perspektywa, której dzisiaj inwestorzy jeszcze nie dyskontują.

Radosław Bodys

Główny Ekonomista Merrill Lynch na Europę Środkowo-Wschodnią

Marne szanse na spełnienie kryterium inflacyjnego

Jeżeli deklaracja premiera jest zapowiedzią realnych działań w kierunku wejścia do strefy euro w 2011 r., to wczorajsze umocnienie naszej waluty było uzasadnionym początkiem aprecjacji złotego. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest możliwe przystąpienie do unii monetarnej wcześniej niż w połowie 2011 r. Po obowiązkowych dwóch latach przebywania w mechanizmie ERM 2 następuje ocena przygotowań, która trwa jeszcze trzy - sześć miesięcy. Wejście do ERM 2 skutkowałoby zacieśnieniem polityki pieniężnej. Uważam, że polska polityka pieniężna jest od dłuższego czasu zbyt luźna. Aby zbić obecny poziom wzrostu cen, większość reguł ekonomicznych sugerowałaby stopy na poziomie 7-8 proc. Na razie są nikłe szanse, że spełnimy kryterium inflacyjne do połowy 2010 r. Właśnie wtedy oceniano by naszą inflację, jeżeli mielibyśmy przyjąć euro w 2011 r.

Maks Kraczkowski

poseł Prawa i Sprawiedliwości

Kolejne obietnice bez pokrycia

Słowa premiera to duże rozczarowanie. Są bezrefleksyjne. Praktycznie nie jest możliwe wejście najpierw do ERM 2, a potem do strefy euro przy takiej inflacji, jaką mamy w tej chwili. A wszystko wskazuje na to, że niezwykle ciężko będzie ją obniżyć. Przypominam, że przykład Węgier pokazuje, że obietnice bez pokrycia w tej materii mogą być bardzo niebezpieczne.

Wiadomo, że do przyjęcia euro potrzebne są zmiany w konstytucji. Czy moja partia je poprze? Nie wiem, bo rząd jak do tej pory nie przedstawił żadnych propozycji.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy