Kilka gospodarek w Europie Wschodniej (ukraińska, serbska,

rumuńska, bułgarska i chorwacka) ma duży deficyt na rachunku obrotów bieżących, co w przeszłości w przypadku innych emerging markets doprowadzało do kryzysów płatniczych. Inwestorzy nie chcieli finansować różnicy między importem i eksportem, co kończyło się silną deprecjacją waluty i trwającym często latami spowolnieniem gospodarczym. Zdaniem Erika Berglofa, głównego ekonomisty

Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Ukraina, Serbia i inne

kraje regionu mające teraz ten sam problem powinny jednak uniknąć zarówno recesji, jak i dewaluacji pieniądza. - Nie zakładamy takiego scenariusza - powiedział Berglof w wywiadzie dla "The Wall Street Journal". - Jest kilka okoliczności łagodzących dla złych danych

makroekonomicznych. Jeden to powiązania z UE, bardzo silne szczególnie w wypadku niektórych państw, jak też obecność tam zagranicznych banków, która też jest korzystna - wyjaśnił Berglof.