Banki manipulują kursami walut?

Część banków - przy ustalaniu spreadu, czyli różnicy pomiędzy kursem kupna i sprzedaży walut - stosuje praktyki, które nie podobają się nadzorowi finansowemu. Tracić na nich mogą bowiem klienci spłacający kredyty walutowe

Aktualizacja: 26.02.2017 13:02 Publikacja: 16.09.2008 05:39

Parkiet policzył, że w dniu wyznaczonym na spłatę kolejnych rat kredytu hipotecznego w Deutsche Banku PBC spread - czyli różnica pomiędzy kursem, po jakim bank kupuje i sprzedaje waluty - gwałtownie się zmienia. Mogą na tym tracić klienci, którzy spłacają pożyczki w obcych walutach.

Banki wypłacają im bowiem kredyty po kursie odpowiadającym niższemu z poziomów widełek cenowych, a spłaca się je po kwocie wyższej. Na tej różnicy zarabiają instytucje finansowe. Obecnie ogromna większość kredytów hipotecznych jest udzielana we frankach szwajcarskich, wobec czego różnice kursowe odpowiadają za coraz większą część ich zysków.

Nietypowy mechanizm

Okazuje się, że czwartego dnia lipca i sierpnia klienci, którzy zaciągnęli kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich w Deutsche Banku PBC zapłacili za wymianę waluty znacznie większą różnicę (aż o 18 proc.), niż mogli się spodziewać, spoglądając codziennie na tabelę kursową.

Dlaczego tak się stało? Bank na dwa dni przed datą spłaty kredytu "blokuje" kurs, po jakim prowadzi sprzedaż franka. Jeśli więc w tym czasie ta waluta się osłabia, to klienci na tym nie zyskują i płacą za tę walutę znacznie więcej niż w innych bankach.

- Ten mechanizm stosujemy z uwagi na procesowanie polecenia zapłaty. Jest on całkowicie neutralny z punktu widzenia zarówno klienta, jak i banku. Unikamy w ten sposób rozbieżności w kwocie należności w dniu wysłania polecenia zapłaty i w dniu wpływu środków, czyli niepotrzebnej nadpłaty bądź niedopłaty. Oznacza to, że bank nie zarabia na nim dodatkowo - tłumaczy Sabina Salamon, rzecznik prasowy Deutsche Banku PBC. - W przypadku spadających kursów walutowych (jak w lipcu i w sierpniu) kurs może być mniej korzystny dla klienta, jednak w przypadku wzrostu kursu (jak to miało miejsce we wrześniu) kurs będzie dla klienta bardziej korzystny - dodaje rzecznik.

Klient musi wiedzieć, ile płaci

Komisja Nadzoru Finansowego jest jednak zaniepokojona tego typu praktykami. Zamierza "rekomendować" bankom, aby informowały klientów o swojej polityce dotyczącej spreadu.

W przypadku Deutsche Banku nadzorowi nie podoba się również stosowanie dwóch oddzielnych tabel kursów - jednej dla "tradycyjnej" wymiany walut i drugiej dla spłaty pożyczek mieszkaniowych.

- To zachowanie jest "nie fair", ale nic z tym nie możemy zrobić. Zamierzamy natomiast rekomendować bankom odpowiednią politykę informacyjną dotyczącą spreadów - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.

Złe praktyki?

Większość banków stosuje stały spread. Część liczy go w ujęciu procentowym (np. w Kredyt Banku stale wynosi około 5 proc.). Inne, jak GE Money Bank, zawsze wyliczają różnicę kwotowo (w GE jest to 10,9 gr). Okazuje się jednak, że w części banków klienci nie mogą czuć się tak pewnie i aby kontrolować koszt kredytu, muszą codziennie sami wyliczać poziom spreadu. Tak jest np. w DomBanku (to specjalistyczny oddział Getin Banku) - w sierpniu spread został podniesiony z 7,5 proc. do 8,7 proc. Następnie 4 września znów spadł do 7,5 proc., by po kilku dniach powrócić do wyższego poziomu.

Jak wytłumaczyć tego typu ruchy? - Banki w ramach promocji obniżają marże lub prowizje za udzielenie kredytu, ale zaraz potem zwiększają poziom spreadu. Zdarza się również, że różnica kursowa w okresie promocyjnym, czyli wzmożonej sprzedaży kredytów, jest korzystna, a po jej zakończeniu znów wzrasta - mówi "Parkietowi" ekspert jednego z największych pośredników finansowych. Dodaje, że banki mają też możliwość manipulacji spreadem, jeśli chodzi o jego symetrię. - Nie zawsze jest tak, że kurs odniesienia jest w połowie pomiędzy kursem kupna i sprzedaży. W okresach kiedy bank więcej wypłaca kredytów, spread może być większy po stronie kursu kupna, a potem kiedy ważniejsze są spłaty, szerszy będzie przedział po stronie sprzedaży - tłumaczy nasz rozmówca. Część banków decyduje się ponadto na niespodziewane podwyżki spreadów. 9 września - bez żadnej zapowiedzi - PKO BP podwyższył różnicę pomiędzy kursem kupna i sprzedaży franka o 25 proc. Bank tłumaczy to zwiększoną niestabilnością notowań walut. W trudnej sytuacji są też klienci Polbanku, którzy chcieliby obserwować zmianę spreadu. Na stronie internetowej greckiego banku nie ma aktualnych kursów walutowych. Przedstawiciele Polbanku mówią nam, że jest to związane z "problemami technicznymi" i obiecują zmianę rozwiązań. Na razie klient, który chce kontrolować spread, musi codziennie dzwonić na infolinię i notować zmianę kursów walut.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy