Obecną sytuację rynków finansowych można porównać do sytuacji akrobaty balansującego na cienkiej linie. Po lewej stronie rozpościera się deflacyjna przepaść, w której na wartości tracą

surowce i w dużej mierze akcje, a zyskuje pieniądz i obligacje skarbowe najbardziej wiarygodnych finansowo krajów. Po prawej stronie widać przepaść inflacyjną, w której zanika wartość pieniądza i obligacji skarbowych, a na wartości zyskują surowce i po części akcje. Jeszcze w piątek wydawało się, że rządowa interwencja w celu uratowania przed bankructwem banku inwestycyjnego Lehman Brothers (patrz Bear Stearns w połowie marca) spowoduje wychylenie się "linoskoczka" w prawo. Tymczasem weekend przyniósł szok, gdy okazało się, że bank jednak zbankrutuje. Rynki zachowały się jak narkoman przez dziesięciolecia przyzwyczajony do kolejnych dawek łatwego pieniądza, któremu nagle odmówiono kolejnej dawki narkotyku. To znaczy wpadły w drgawki. Wszyscy, którzy grali na to, że polityka Fedu i rządu USA ciągle pozostaje w pełni keynesistowska, przegrali. Przynajmniej na krótką metę. Bankructwo Lehmana spowodowało bowiem praktyczne zamarcie rynku pieniężnego - nikt nie miał odwagi pożyczać pieniędzy, a ci, którzy chcieli dostać pożyczkę, byli szczególnie podejrzani. Stawki LIBOR skoczyły na 6 proc., co praktycznie uniemożliwiało działalność wszystkim amerykańskim bankom inwestycyjnym, które decyzją ustawodawcy od czasu Wielkiego Kryzysu odcięte są od własnej bazy depozytowej. Ten niespodziewany szok deflacyjny od razu spowodował praktyczne zamknięcie rosyjskiego rynku finansowego, szczególnie wrażliwego na wszelkie formy trendów deflacyjnych (patrz bankructwo z 1998 r.). Inwestorzy, nie mogąc sprzedawać akcji w Rosji, zdobywali środki potrzebne do zaspokojenia klientów umarzających jednostki funduszy w Europie Środkowej. Szok był na tyle bolesny, że już w środę i czwartek banki centralne przystąpiły do kolejnej rundy inflacyjnych interwencji. Efektem największy od 26 lat skok ceny złota w środę. Wzrosty ceny ropy, spadek dolara i lekkie odbicie cen akcji w czwartek sugerowały, że jest ciągle nadzieja na korektę w deflacyjnym trendzie.

seb Tfi