Piątkowe rozmowy w ramach Komisji Trójstronnej w sprawie emerytur pomostowych kolejny raz zakończyły się fiaskiem. - Wymieniliśmy poglądy, ale porozumienia nie osiągnęliśmy - przyznaje Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy odpowie-dzialna za reformę emerytalną.
Wciąż więc dokładnie nie wiadomo, ile osób będzie mogło korzystać z prawa do wcześniejszej emerytury. Ostatnio rząd mówił o ok. 280 tys. obecnych pracowników (urodzonych w latach 1948 - 1969). Są to osoby pracujące w warunkach szczególnych lub wykonujące prace o szczególnym charakterze. Zgodnie z projektem na emeryturę pomostową miały przechodzić na pięć lat (w kilku wypadkach na 10 lat) przed osiągnięciem wieku emerytalnego (czyli 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn). Według wcześniejszych założeń takie przywileje miało mieć maksymalnie 200 tys. osób.
Poważne konsekwencje
W dalszej perspektywie "młodzi emeryci" są dla budżetu ogromnym obciążeniem. W Polsce pracuje jedynie 28 proc. ludzi po 55. roku życia. To najniższy odsetek w całej Unii Europejskiej. Na przykład w Szwecji aż 70 proc. osób w tym wieku jest nadal aktywnych zawodowo. - W wieku 55 lat statystyczna Polka ma przed sobą jeszcze 26 lat życia. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której przez cały ten okres będzie na garnuszku podatników - mówi Jeremi Mordasiewicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Zaznacza, że jeśli nie ograniczymy możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, to jako kraj nie będziemy mogli się szybciej rozwijać i bogacić.
Trudne spory