PKO BP inwestuje w rozwój Kredobanku - swojej spółki zależnej na Ukrainie. - Kilka dni temu na walnym zgromadzeniu Kredobanku została podjęta uchwała o dokapitalizowaniu go kwotą 130,8 mln hrywien, czyli blisko 60 mln zł. Wcześniej zdecydowaliśmy o udzieleniu Kredobankowi przez PKO BP pożyczki podporządkowanej o wartości 8 mln dolarów, czyli około 18 mln zł - mówi Tomasz Mironczuk, wiceprezes PKO BP, który niedawno został szefem rady nadzorczej Kredobanku.
Zdaniem wiceprezesa PKO BP, wrześniowa emisja ukraińskiego banku nie zaspokoi jego apetytu. - Sądzę, że jeszcze przed końcem tego roku może pojawić się konieczność podjęcia kolejnej uchwały o dokapitalizowaniu Kredobanku. Przy następnym dokapitalizowaniu powinniśmy myśleć o kwocie nie mniejszej niż ostatnio - uważa wiceprezes Mironczuk.
Na co Kredobankowi te pieniądze? Mają służyć rozwojowi biznesu. W poprzednich latach ukraińska filia skupiała się na rozwoju sieci placówek, jednak aktywa nie rosły zbyt szybko. - Gdy PKO BP kupował go od Kredyt Banku, Kredobank mieścił się w pierwszej dziesiątce banków na Ukrainie. Teraz jest dalej, bo chociaż dokonywane były inwestycje i skala działania była zwiększana, to rynek w ostatnich dwóch, trzech latach poszedł bardzo mocno do przodu i Kredobank zaczął tracić udziały rynkowe - ocenia Tomasz Mironczuk.
W końcu czerwca aktywa Kredobanku wynosiły - w przeliczeniu na złote - 2,3 mld zł i były o 6,2 proc. wyższe niż rok wcześniej. W pierwszych sześciu miesiącach ukraiński bank miał 2,9 mln zł zysku netto wobec 2,6 mln zł zysku rok wcześniej.
- Nasze podejście do Kredobanku zmieniło się. Zaczęliśmy interesować się tym, jakie są możliwości rozwoju banku. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że Ukraina to nie jest łatwy rynek. I nie jest tak, jak często się mówi, że obecna sytuacja tam jest taka, jak u nas 15 lat temu. Myślę, że oni dzielący nas dystans pokonają szybko - uważa Mironczuk.