Rezydujący na stałe w Bangkoku guru techników przekonywał, że bycie traderem to trudny zawód, w którym sukces odnoszą nieliczni. – Z doświadczenia wiem, że 80–90 proc. osób parających się spekulacją traci na niej – mówił DiNapoli. I wymieniał najczęściej popełniane przez nich błędy. – Do spekulacji potrzeba żelaznych nerwów, emocje są bardzo złym doradcą. Podejmując decyzję inwestycyjną musisz wiedzieć, jaka jest akceptowana przez ciebie skala ryzyka i horyzont czasowy inwestycji. Nie dajcie się ponieść emocjom, gdy kursy instrumentów, w które zainwestowaliście, pną się w górę, trzymajcie się ustalonego z góry planu wyjścia. Nie ustawiajcie zleceń stop-loss zbyt blisko obszarów wsparcia, pamiętajcie, że „grubasy” lubią zejść na chwilę poniżej nich, by odebrać wam szansę zarobku – tłumaczył trader. Nieco ekscentryczny trader przekonywał, że jego techniki analityczne należą do nielicznych, które rzeczywiście działają.
– Pewnie mówi to każdy technik. Mnie bronią jednak wyniki. Spekuluję od 40 lat, w czasie których grałem na dziesiątkach rynków i tysiącach instrumentów finansowych w różnych horyzontach czasowych – mówił DiNapoli.
[ramka][srodtytul]Pytania do... Joe DiNapoli: Bliżej mi do niedźwiedzi[/srodtytul]
[b]– Zarabia pan na giełdzie od 40 lat. Czy od początku był pan spekulantem?[/b]
– Nie, początkowo byłem klasycznym inwestorem, zwracającym uwagę na wskaźniki, takie jak cena do zysku czy cena do wartości księgowej, analizującym sprawozdania finansowe, szukającym odpowiedzi na pytania o przyszłe zmiany kursu w informacjach makroekonomicznych. Dość szybko przekonałem się jednak, że nie tędy droga.