Była to pierwsza interwencja rynkowa NBP od kwietnia 2010 r. Wtedy jednak bank centralny starał się przeciwdziałać nadmiernemu umocnieniu naszej waluty.

W piątek aktywny na rynku był nie tylko bank centralny. Jeszcze zanim pojawiły się informacje na temat NBP, dilerzy mówili o tym, że państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego interweniuje na rynku walutowym. Miał też kupować obligacje skarbowe.

Państwowy bank może interweniować na rynku, sprzedając waluty uzyskiwane przez rząd z Unii Europejskiej. Wcześniej przedstawiciele resortu finansów mówili, że BGK cały czas wymienia waluty na złote.

W czwartek prezes NBP Marek Belka mówił, że „kurs złotego oddala się od zdrowych fundamentów polskiej gospodarki". Część ekonomistów odebrała to jako zapowiedź wkroczenia banku centralnego na rynek walutowy.

W czwartek złoty był wobec euro najsłabszy od lipca 2009 r. Za europejską walutę płacono blisko 4,53 zł. Premier Donald Tusk ocenił, że spadek złotego ma charakter spekulacyjny, a rząd nie powinien się włączać do gry poprzez nieustanną interwencję. Dodał, że Polska gromadzi środki, gdyby miało dojść do poważniejszych zagrożeń dla stabilności finansowej.