Unijny szczyt zostawi wiele niewiadomych

Europejscy decydenci przekonywali nas, że ten tydzień będzie kluczowy dla ratowania strefy euro. Okazuje się jednak, że proces tworzenia nowej strategii antykryzysowej może się przeciągnąć na jeszcze wiele dni. Inwestorzy mogą być rozczarowani

Aktualizacja: 24.02.2017 05:44 Publikacja: 27.10.2011 00:55

Niemiecka kanclerz Angela Merkel twierdzi, że ryzyko związane z lewarowaniem EFSF jest w pełni do za

Niemiecka kanclerz Angela Merkel twierdzi, że ryzyko związane z lewarowaniem EFSF jest w pełni do zaakceptowania . Mimo to usłyszała podczas debaty w Bundestagu na temat lewarowania EFSF wiele gorzkich słów pod swoim adresem.

Foto: Archiwum

Rynki były w środę sparaliżowane oczekiwaniem na wyniki unijnego szczytu. Większość europejskich indeksów przez większą część dnia lekko rosła, a Stoxx600 zakończył notowania 0,2 proc. nad kreską. Szczyt zaczął się już po zamknięciu europejskich giełd i do zamknięcia tego wydania „Parkietu" nie były znane jego wyniki. Część unijnych decydentów, na czele z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, studziła jednak oczekiwania inwestorów wskazując, że szczyt może nie przynieść kompletnej strategii walki z kryzysem w strefie euro. Nieoficjalne doniesienia potwierdzały w ciągu dnia, że praca nad kompromisem jest bardzo trudna. Szczegóły nowego planu ratowania strefy euro mogą więc zostać wypracowane w nadchodzących dniach przez Ecofin (radę ministrów finansów państw Unii Europejskich) lub nawet 7 listopada przez eurogrupę (ministrów finansów państw strefy euro).

– Rada Europejska i przywódcy rządów państw strefy euro to politycy. Trzeba się więc od nich spodziewać decyzji politycznych. Prace nad szczegółami technicznymi prowadzone były przed szczytem i prawdopodobnie nadal będą trwały – twierdził przed rozpoczęciem spotkania Olivier Bailly, jeden z rzeczników Komisji Europejskiej.

Rekapitalizacja uzgodniona

Unijni przywódcy porozumieli się co do rekapitalizacji banków. Pożyczkodawcom nakazano zwiększyć ich współczynniki tier 1 (kapitał podstawowy do aktywów ważonych ryzykiem) do końca czerwca 2012 r. Aby to osiągnąć, banki muszą  najpierw szukać rynkowego finansowania. Jeśli nie uda im się go zdobyć, mogą liczyć na pomoc rządów (mogących im udzielać również gwarancji dla finansowania). Dopuszczono też możliwość nakładania na banki, które muszą zdobyć dodatkowy kapitał, ograniczeń co do zarobków menedżerów oraz wypłaty dywidend.

Rekapitalizacja będzie konieczna m.in. w związku z zamianą długu Grecji. Ewangelos Wenizelos, grecki minister finansów, twierdził przed szczytem, że bliskie jest porozumienie z bankami w sprawie tej operacji. – Banki i ubezpieczyciele dostaną 15 euro w gotówce i 35 euro w postaci 30-letnich obligacji o rentowności 6 proc. za każde 100 euro greckiego długu, jaki posiadają – zapowiedział Wenizelos. Oznacza to, że inwestorzy poniosą straty na greckich obligacjach wynoszące 50 proc. ich wartości nominalnej. Później pojawiły się jednak doniesienia wskazujące, że rozmowy z bankami na temat greckich obligacji znalazły się w impasie. Doprowadziło to późnym popołudniem do osłabienia euro wobec dolara.

Szukanie inwestorów

Niemiecki Bundestag wydał wczoraj zgodę rządowi RFN na lewarowanie Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF). – Nie będzie się ono wiązało z koniecznością wyłożenia przez Niemcy na ten cel dodatkowych pieniędzy – zapewnia kanclerz Angela Merkel.

Podczas parlamentarnej debaty potwierdziła ona, że przedmiotem rozważań unijnych przywódców stały się dwa warianty wzmocnienia EFSF. Pierwszy z nich przewiduje gwarantowanie przez Fundusz, za pomocą specjalnych instrumentów finansowych, części nowych emisji długu w zagrożonych  państwach strefy euro. Drugą opcją jest stworzenie specjalnego wehikułu inwestycyjnego, który będzie emitował obligacje i zbierał pieniądze od państwowych funduszy i prywatnych inwestorów.

Do zamknięcia tego wydania „Parkietu" nie wiadomo było jeszcze, na jaką opcję zdecydowali się europejscy przywódcy. Klaus Regling, prezes EFSF, w piątek odwiedzi jednak Chiny, gdzie prowadził rozmowy z inwestorami. „China Daily" donosi, że państwowe firmy z ChRL są gotowe wziąć udział w tym projekcie. Nieoficjalnie gotowość wsparcia finansowego specjalnego wehikułu deklarował również Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Wielu analityków jest sceptycznych wobec idei stworzenia takiego wehikułu. – To wygląda jak największy na świecie instrument finansowy CDO oparty na kredytach subprime. Będzie dosyć trudno sprzedać ten pomysł na rynku. Państwowe fundusze inwestycyjne z wielu krajów sparzyły się już przecież, ratując banki w czasie kryzysu – wskazuje Julian Pendock z funduszu Senhouse Capital.

[email protected]

Pytania do... Andrew Sleemana, zarządzającego funduszami Franklin Templeton

Wielu ekspertów sądzi, że rekapitalizacja europejskich banków to milowy krok w kierunku zażegnania kryzysu fiskalnego, który powinien zostać wykonany już dawno. Ale pan w ostatnim biuletynie Franklina Templetona napisał, że ta rekapitalizacja europejskich banków będzie wydarzeniem niekorzystnym dla inwestorów. Dlaczego?

Jest jasne, że europejskie banki potrzebują dodatkowego kapitału. Są one bowiem mocno zaangażowane w obligacje państw strefy euro – w dużej mierze za sprawą regulacji dotyczących płynności – ale nie wyceniają ich zgodnie z rynkiem, w przeciwieństwie do ubezpieczycieli. Wszystko wskazuje na to, że teraz banki zostaną do tego zmuszone, co najmniej w przypadku obligacji Grecji. To oczywiście uszczupli ich kapitał. Jeśli będą go poszukiwały na rynku, w obrocie będzie więcej akcji, czyli zyski zostaną rozwodnione. To może sprawić, że nawet nisko wyceniane banki, np. francuskie, wskutek spadku zysku na akcję staną się drogie. Rekapitalizacja będzie więc dla inwestorów niekorzystna z czysto arytmetycznych powodów.

Wiele wskazuje na to, że banki nie będą w stanie pozyskać kapitału na rynkach i będą musiały skorzystać z pomocy EFSF lub rządów.

Gdyby instytucje finansowe nie były zdolne do zdobycia kapitału na rynkach, to również nie byłby to zbyt optymistyczny sygnał. Tym łowom kapitałowym na przeszkodzie stoi niepewność: inwestorzy nie wiedzą, czy banki nie poniosą strat także na obligacjach innych państw niż Grecja. Jeśli unijnym liderom uda się przekonać inwestorów, że do tego nie dojdzie, bankom może się udać sprzedać nowe akcje.

A wierzy pan, że pomysły na zażegnanie kryzysu, które unijni liderzy biorą pod uwagę, mogą się okazać skuteczne?

Na pewno jest taka szansa. Ale niezależnie od tego, jakie decyzje podejmą liderzy, wdrożenie w strefie euro zmian, które są potrzebne, aby ją ustabilizować, będzie długotrwałym procesem.

Banki grożą, że jeśli będą musiały pozyskać dodatkowy kapitał, ograniczą akcję kredytową. Być może więc rządy będą wolały same dokapitalizować banki, aby temu zapobiec?

To zależy od kraju. W Niemczech na pewno tak nie będzie, we Francji być może tak. Ale jeśli chodzi o zastój na rynku kredytowym, to już dziś go doświadczamy, także w USA. Banki się skarżą, że ich marże odsetkowe są bardzo niskie, więc ich zdolność do generowania kapitału, który następnie mogłyby pożyczać, maleje. Dodatkowo muszą ograniczać dźwignię finansową. Banki znalazły się między młotem a kowadłem: regulatorzy chcą, aby ich bilanse były odporne jak forteca, a politycy, aby więcej pożyczały. Te cele są sprzeczne.

Czyli regulatorzy pospieszyli się z zaostrzaniem wymogów kapitałowych?

Jest jasne, że przed kryzysem banki były przelewarowane, co zagrażało stabilności całej gospodarki. Ale wydaje mi się, że dziś regulatorzy przesadzają w drugą stronę. Np. z przepisami dotyczącymi banków zbyt wielkich, by upaść. Na całym świecie banki są zbyt wielkie, by upaść, bo po prostu są bardzo istotnymi instytucjami. Poza tym duży bank, o zróżnicowanej bazie przychodów, może być bardzo zdrową instytucją. Wdrażane regulacje pogłębią negatywne skutki procesu delewarowania w zachodnich gospodarkach. Taki proces trwa zwykle około siedmiu lat, a w przypadku tego kryzysu minęły dopiero dwa. GS

Włochy: pakt dla reform?

Rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich lekko spadła w środę po południu. Wciąż jednak utrzymywała się w pobliżu poziomu 6 proc. Mario Draghi, przyszły prezes Europejskiego Banku Centralnego, wskazuje, że włoski rząd musi przeprowadzić reformy fiskalne, by ta rentowność spadła. Włochy znalazły się w ostatnich dniach pod presją inwestorów, gdyż spór wewnątrz koalicji rządzącej dotyczący wdrożenia reform fiskalnych zagroził upadkiem rządu Silvia Berlusconiego. Wczoraj pojawiła się jednak szansa na zakończenie tego kryzysu politycznego. Dzienniki „La Repubblica" i „La Stampa" podały, że Berlusconi zawarł pakt ze swoim koalicjantem Umberto Bossim, przywódcą Ligi Północnej.

Umowa ta przewiduje, że stronnictwo Bossiego zgodzi się na pakiet dodatkowych oszczędności fiskalnych, w tym stopniowe podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, a w zamian Berlusconi poda się w styczniu do dymisji. – Nie zróbcie ze mnie durnia w Brukseli, a obiecuję wam, że będziecie mieli przedterminowe wybory w marcu – rzekomo powiedział Berlusconi. Oczekiwano, że na środowym unijnym szczycie w Brukseli włoski premier przedstawi plan reform gospodarczych. Tymczasem Włochy sprzedały w środę na aukcji 26-tygodniowe bony skarbowe warte 8,5 mld euro. Rentowność tych papierów sięgnęła 3,54 proc., czyli najwyższego poziomu od ponad trzech lat. Sprzedane zostały też obligacje dwuletnie za 2 mld euro. Rentowność na aukcji sięgnęła 4,63 proc., gdy w przypadku podobnych papierów sprzedawanych pod koniec września 4,51 proc.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy