Stress testy: Mydlenie oczu czy wiarygodna diagnoza

Badanie wpływu możliwych zagrożeń na kondycję banków stało się kanonem działań antykryzysowych zarówno w Europie, jak i w USA.

Aktualizacja: 24.02.2017 04:52 Publikacja: 03.11.2011 01:59

Amerykańskie testy warunków skrajnie uspokoiły opinię publiczną. W przypadku wersji europejskiej suk

Amerykańskie testy warunków skrajnie uspokoiły opinię publiczną. W przypadku wersji europejskiej sukcesu nie było

Foto: AFP

Testy warunków skrajnych (wytrzymałościowe, wrażliwości, obciążeniowe albo z angielskiego stress testy) mają służyć przede wszystkim bezpieczeństwu systemu finansowego. Ich zadaniem jest wykazanie, czy w określonym scenariuszu (recesja, głębokie spadki na giełdach, odpisy na obligacjach lub innego rodzaju aktywa, związane np. z niewypłacalnością emitentów lub pożyczkobiorców) banki będą miały wystarczająco dużo kapitału, by móc zaabsorbować potencjalne straty.

Regulatorzy lub inne zajmujące się tym organizacje badają więc, czy pożyczkodawcy będą w stanie utrzymać w określonych warunkach wskaźnik kapitałowy (przykładowo wskaźnik Core Tier 1, czyli relację kapitału najwyższej jakości do aktywów ważonych ryzykiem) powyżej określonego poziomu. Banki, które oblewają testy, dostają zalecenia lub nakazy wzmocnienia swojego kapitału.

W ten sposób identyfikowane są słabe ogniwa systemu finansowego, co pozwala w przyszłości uniknąć przykrych niespodzianek. Inną ważną funkcją testów wytrzymałościowych jest pokazanie inwestorom, że sytuacja w sektorze finansowym jest lepsza, niż się obawiali. Chodzi więc o uspokojenie opinii publicznej.

W lutym 2009 r. w USA przeprowadzono testy w ramach Supervisory Capital Assessment Program (SCAP). Rezerwa Federalna badała 19 banków i spółek. Sprawdzała, czy instytucje te nie wpadną w kłopoty finansowe, gdyby doszło do głębszej recesji, niż wówczas prognozowano, oraz do kolejnego krachu na giełdach.

Wyniki testów ujawniono w maju 2009 r. Było to świeżo po przejściu pierwszej fali kryzysu finansowego. Inwestorzy wciąż nie mieli zaufania do kondycji amerykańskich banków.

Testy spełniły swoje zadanie. Pokazały, że system finansowy ma już najgorsze za sobą, jest relatywnie zdrowy, choć niecały rok wcześniej znalazł się nad przepaścią.

Europejskie instytucje chciały powtórzyć sukces USA. W lipcu 2010 r., dwa miesiące po tym, gdy przyznano Grecji 110 mld euro pomocy finansowej, Komitet Europejskich Nadzorców Bankowych CEBS (na początku 2011 r. został zastąpiony przez Europejski Urząd ds. Nadzoru Bankowego EBA) przeprowadził pod auspicjami Komisji Europejskiej testy 91 banków (w tym polskiego PKO BP).

Testy pomyślnie przeszła większość banków. Te, które zdały, chwaliły się wynikami, traktując je również jako rodzaj reklamy, dowód na to, że ich kondycja finansowa jest dobra. Dali się do tego przekonać nawet eksperci.

Testy pokazały, że wbrew obawom europejski system bankowy jest w dobrym stanie, pisali wówczas analitycy jednego z największych amerykańskich banków inwestycyjnych.

Wśród banków, które zaliczyły wówczas stress testy, znalazły się m.in. instytucje irlandzkie. Kilka miesięcy później stanęły one na krawędzi bankructwa i dostały od państwa dziesiątki miliardów pomocy finansowej (co sprawiło, że Irlandia stała się drugim po Grecji „eurobankrutem").

Tak spektakularna porażka podważyła wiarygodność europejskich stress testów. Przeprowadzono je zatem ponownie, nieco zaostrzając kryteria. Wyniki opublikowano w lipcu 2011 r. Ale eksperci wciąż pozostawali nieufni. Jak się okazało, mieli rację. Nową rundę europejskich stress testów przeszła np. francusko-belgijska Dexia.

Bank ten jest teraz powszechnie uznawany za słabe ogniwo systemu finansowego Europy. W 2008 r. dostał 6,4?mld euro pomocy finansowej oraz łącznie 150 mld euro gwarancji od rządów Belgii, Francji i Luksemburga. Na początku października 2011 r. rządy tych państw udzieliły Dexii gwarancji finansowania na dziesięć lat wartej łącznie 90 mld euro. Instytucja ta zostanie podzielona. Rząd Belgii przejmie jej belgijską część za 4 mld euro.

EBA rozpocznie wkrótce nowe testy wytrzymałościowe sektora. Mają one pokazać, jak dużo dodatkowego kapitału będą potrzebowały europejskie banki w razie konieczności dokonania odpisów na długi państw z peryferii strefy euro.

Bezpośrednim powodem przeprowadzenia nowych testów jest eskalacja kryzysu w Grecji. Straty na greckim długu będą oznaczały konieczność dokapitalizowania niektórych instytucji finansowych. Unijni ministrowie zdecydowali więc, że europejskie banki, by sprostać nowym, zaostrzonym testom wytrzymałościowym, będą musiały wykazać się współczynnikiem Core Tier 1 wynoszącym 9 proc. W poprzedniej rundzie testów wymagany współczynnik wynosił zaledwie 5 proc. Według EBA europejskie banki będą potrzebowały 106 mld euro dokapitalizowania. Blisko 30 proc. tej sumy zostałoby skierowane do instytucji finansowych z Grecji, Irlandii i Portugalii.

Nowe testy mają więc nie tyle uspokoić inwestorów, ile wykazać, które banki są słabymi ogniwami systemu, nieodpornymi na skutki eskalacji kryzysu w strefie euro. Ich kryteria będą dużo ostrzejsze niż w poprzednich rundach. Daje to nadzieję, że kolejna runda testów wytrzymałościowych europejskiego systemu bankowego zostanie uznana przez inwestorów za wiarygodne narzędzie diagnostyczne.

więcej informacji o ekonomii na www.nbportal.pl

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy