Podczas 21 lutowych sesji właściciela zmieniły papiery warte niespełna 18 mld zł. Wartość obrotów była jedynie o 186 mln zł wyższa niż w styczniu. Skala handlu na GPW na początku roku, mimo znaczących zwyżek indeksów – jak przyznają maklerzy – nie jest zbyt duża. Liczyli oni, że w momencie, kiedy indeksy rosną o 8 proc. tylko w samym styczniu o 8 proc., inwestorzy dużo chętniej wracać będą na parkiet.
Zawiodła zagranica
Tak się jednak nie dzieje. Po dwóch miesiącach roku wartość transakcji akcjami na sesji sięga 35,7 mld zł i jest o 10,7 proc. niższa niż w analogicznym okresie 2011 r. Różnica to odpowiada niemal dokładnie tej w kapitalizacji rynku na koniec lutego tego roku i poprzedniego. To z kolei wskazówka, że mimo niższych po gwałtownych sierpniowych spadkach wycen, inwestorzy nie kwapią się z zakupami.
Wiele wskazuje, że słabszy luty to m.in. wynik mniejszego zainteresowania polskim rynkiem ze strony zagranicznych inwestorów. Udział zdalnych członków giełdy w obrotach akcjami spadł do 22,1 proc, z 25,1 proc. jeszcze w styczniu.
Tradycyjne czoło
Na czele stawki najaktywniejszych biur wciąż stoją jednak te wyspecjalizowane w obsłudze dużych funduszy – Dom Maklerski Banku Handlowego pośredniczył w transakcjach akcjami opiewających na 4,18 mld zł (11,7 proc. rynku), Credit Suisse Securities – 3,44 mld zł (9,6 proc. udziałów). Dzięki wzrostowi skali realizowanych zleceń o jedną czwartą do czołówki awansował Dom Maklerski PKO BP (z 7,2-proc. udziałem w transakcjach sesyjnych). To m.in. zasługa rozbudowy zespołu maklerskiego o Wojciecha Żelechowskiego.
Luty pokazuje dość duży spadek udziału Ipopemy Securities (wartość przeprowadzonych transakcji spadła w porównaniu ze styczniem o 30,2 proc.). Sporo względem konkurencji zyskały natomiast KBC i Erste Securities, a także Dom Maklerski Trigon.