Futures: Przewaga podaży po danych - Kamil Jaros, analityk „Parkietu"
Piątkowe notowania były podporządkowane jednemu wydarzeniu. Cały świat czekał na publikację danych z amerykańskiego rynku pracy. Gdy się one pojawiły, wzbudziły pewną konsternację, ale ostatecznie przeważyła podaż. Można dyskutować, czy to zasługa danych, czy też była to prosta kontynuacja ruchu, jaki panował przed publikacją. Jestem zdania, że to drugie.
Podstawowym argumentem za tym, że to nie dane, jest fakt, że jakiekolwiek dane niezwykle rzadko są w stanie zmienić panującą na rynku tendencję. Owszem, reakcja może wpłynąć na wyceny przez godziny, a czasem przeciągnąć się nawet do kolejnej sesji, ale pod warunkiem, że same dane były wystarczająco ważne i wystarczająco zaskakujące. O ile waga piątkowych danych, z punktu widzenia odbioru przez uczestników rynku, była na tyle istotna, by mieć wpływ na wyceny, to już poziom zaskoczenia nie był znowu aż tak duży. Oficjalnie oczekiwano wzrostu liczby etatów w sektorze pozarolniczym o ok. 170 tys. Wzrost o 115 tys. wydaje się znacząco niższy, ale tylko na pierwszy rzut oka. W sektorze prywatnym zanotowano wzrost liczby etatów o 130 tys., a więc większy, niż sygnalizował to środowy raport ADP. Dodatkowo pozytywnie zrewidowano dane za marzec. Biorąc pod uwagę korektę, w tymże miesiącu sektor pozarolniczy gospodarki amerykańskiej zyskał ponad 150 tys. etatów. Ogólnie dane być może można uznać za nieco słabsze od prognoz, ale nie w takiej skali, by miały mieć możliwość ustawienia całej sesji.
Dyskusja na temat wpływu danych na rynek akcji jest zasadna, gdyż przy założeniu, że zmiany cen mają charakter rynkowy, a nie są skutkiem wydarzenia zewnętrznego, ich znaczenie wzrasta. W piątek aktywność graczy była wyraźnie wyższa, dzięki czemu także do zmian cen należy podejść z nieco większą uwagą. Ruch w kierunku minimum z 24 kwietnia może straszyć możliwością pojawienia się próby jego przełamania. Taki scenariusz trzeba brać pod uwagę, ale nie oznacza on, że strefa wsparcia pod poziomem 2200 pkt dla WIG20 jest już skazana na porażkę. Nadal najważniejszy pozostaje dołek z grudnia 2011 roku.
Rynek pieniężny: Mieszane sygnały dla złotego - Dorota Strauch, analityk Raiffeisen Bank Polska
Majówka przyniosła mieszane sygnały w notowaniach złotego. Poprawa nastrojów inwestycyjnych na świecie na początku tygodnia skierowała kurs EURPLN na dolne ograniczenie wahań z kwietnia (4,15). Kolejne dni upłynęły jednak pod znakiem korekty tego ruchu, do czego impulsem były m.in. rozczarowujące odczyty indeksów PMI zarówno z Polski, jak i ze strefy euro. Tydzień zakończył się wiec z powrotem przy barierze 4,18. Widać tym samym, że zapoczątkowana w marcu presja na osłabienie polskiej waluty i korekta jej umocnienia z początku roku ma wciąż umiarkowaną siłę. O ile więc ewentualne kolejne negatywne doniesienia ze strefy euro (z zakresu polityki, gospodarki czy też sytuacji fiskalnej) mogą w najbliższym czasie utrzymywać złotego pod presją, o tyle jego przecena powinna dalej ograniczać się do kilku groszy nad psychologiczną barierą 4,20. Źródłem niepewności w krótkim terminie jest zaplanowana na środę decyzja RPP ws. stóp procentowych. Po serii słabych danych makroekonomicznych z Polski jastrzębie mogą jednak nie zyskać przewagi w Radzie. Taka decyzja pozostawiłaby złotego głównie pod wpływem nastrojów na świecie, a jednocześnie umożliwiła utrzymanie lekkiej presji spadkowej w notowaniach rentowności polskich papierów skarbowych. Istotna dla tego rynku będzie także czwartkowa aukcja obligacji.
Giełdy na świecie: Akcje źle znoszą hamowanie - Szymon Zajkowski, analityk TMS Brokers
Miniony tydzień przyniósł bardzo słabe dane makro ze strefy euro. Nic więc dziwnego, że główne indeksy giełdowe Starego Kontynentu zakończyły go pod kreską. Notowaniom na europejskich parkietach nie pomagały również niepewne wyniki odbywających się w ten weekend wyborów we Francji, Grecji, Włoszech oraz Niemczech. W kontekście wyraźnie spowalniającej gospodarki strefy euro (stanowiącej obecnie jeden z głównych czynników stojących za spadkami cen akcji) dziwić może nieco postawa EBC z Mario Draghi na czele. Pewnym zaskoczeniem nie jest fakt pozostawienia w czwartek stóp procento-wych bez zmian, ale wyraźna niechęć szefa tej instytucji do cięcia kosztu pieniądza w najbliższej przyszłości. Co prawda Draghi zasłania się pozytywnymi skutkami LTRO (operacje refinansowania – red.), m.in. wzrostem podaży kredytów, jednak zdaje się ignorować fakt niskiego popytu na kredyty ze strony firm, który mógłby pojawić się po obniżce stóp. Dodatkowo decyzja ta stanowiłaby wsparcie dla indeksów giełdowych oraz notowań surowców. Te ostatnie w minionym tygodniu radziły sobie bardzo słabo. Indeks CRB, obliczany w oparciu o ceny około 20 towarów, spadł o 2 proc., a indeks LMEX – oparty na cenach sześciu podstawowych metali przemysłowych zniżkował o 2,4 proc. Ropa Brent zaliczyła największy tygodniowy spadek wartości od września 2011 r. Cena znalazła się na najniższym poziomie od lutego (114 USD) i wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec spadków. Zdecydowanie zelżały bowiem obawy o podaż ropy – Iran powrócił do negocjacji w sprawie programu nuklearnego, a zapasy surowca wzrastają do rekordowych poziomów. Co więcej, wraz z coraz słabszymi danymi z USA, jak i strefy euro spadać będzie popyt.