Przed tygodniem na łamach analizy branżowej zajmowaliśmy się spółkami handlującymi żywnością i lekami. Tym razem weźmiemy na tapetę spokrewniony sektor producentów żywności i napojów. O ile dla spółek handlowych liczą się marże, jakie mogą dobudować do cen płaconych producentom, o tyle wytwórcy muszą zwracać uwagę choćby na koszty surowców potrzebnych do produkcji.
Kursy na ogół mocno w dół
Mimo tych różnic okazuje się, że obie branże są postrzegane przez inwestorów w zbliżony sposób. Świadczy o tym zachowanie kursów akcji. Podobnie jak w przypadku branży omówionej przed tygodniem, wartość rynkowa koszyka walorów producentów żywności i napojów jest w wyraźnym trendzie spadkowym.
W odróżnieniu od głównych indeksów giełdowych, które od sierpnia ub.r. tkwią w konsolidacji, wspomniany koszyk zdążył już pogłębić dno bessy. Skala przeceny względem szczytu z listopada 2010 r. została powiększona tym samym do ponad 40 proc. Takie są średnie straty z walorów (każda spółka ma w koszyku taki sam udział, a jego skład jest korygowany po każdej sesji).
Nie brak trendów spadkowych
Przegląd wykresów poszczególnych spółek generalnie potwierdza ten smutny obraz rzeczywistości. Przykłady ostrego trendu spadkowego można by mnożyć. Wystarczy wspomnieć o Dudzie, której kurs przebił właśnie dołek bessy z wiosny 2009 r., czy też Kruszwicy, której notowania osunęły się do poziomu minimum z jesieni 2008 r. Podobny los spotkał Makarony Polskie. Wieloletnie dołki pogłębiają też akcje Mispolu i Pamapolu.
Na tej podstawie można założyć, że branża jest pod większą presją niż cały rynek akcji. Dopóki nie nadejdzie pozytywny przełom w skali całej giełdy, spowodowany przesunięciem na mapie cyklu koniunkturalnego w gospodarce ze spowolnienia na ożywienie, sektor będzie zapewne cechował się wysokim ryzykiem. To pewien paradoks, bo teoretycznie produkcja żywności to branża defensywna, a więc niewrażliwa na koniunkturę. Teoria, jak widać, nie zawsze się sprawdza.