– Część firm rezygnuje np. z polis od utraty zysku wskutek szkody w mieniu lub ochrony części mienia (np. linii przesyłowych, mienia zamortyzowanego, mienia o niskiej wartości), inne zmniejszają limity odpowiedzialności, np. w polisach OC, często uzyskując polisy gwarantujące jedynie iluzoryczne pokrycie, nieadekwatne do rodzaju lub rozmiaru działalności. Trend ten jest widoczny wśród przedsiębiorstw w branży energetycznej, budowlanej czy spożywczej – mówi Dominika Kozakiewicz, wiceprezes Marsh Polska.
Jak komentują eksperci, część tych zmian, jak np. rezygnacja z ubezpieczenia linii przesyłowych można uznać za słuszne i pokazujące chęć klienta do przyjęcia większej roli w zarządzaniu własnym ryzykiem. Inne, jak np. zaniżanie sum gwarancyjnych czy rezygnacja z niezbędnych polis ubezpieczenia, zwiększające ryzyko odczucia negatywnych skutków szkody są zdecydowanie szkodliwe – zarówno dla przedsiębiorstwa, jak i rynku. W zależności od sektora gospodarki podwyżki cen w ostatnim roku sięgnęły nawet 150–200 proc., szczególnie widoczne jest to w branży budowlanej, energetycznej, przerobu drewna i plastiku.
Firmy przegrywają w negocjacjach cen z ubezpieczycielami, ponieważ ci często łączą się w tzw. poole, czyli zrzeszenia prezentujące wspólną ofertę. Ich pozycja negocjacyjna z reguły mówi: albo decydujesz się na naszą stawkę, albo cię nie ubezpieczymy. Jak zauważają eksperci, podwyżki cen majątkowych ubezpieczeń korporacyjnych w Polsce to trend nietypowy w porównaniu z tym, co można zaobserwować na innych rynkach europejskich, gdzie ceny są zasadniczo albo stałe (Europa Zachodnia), lub spadają (Europa Wschodnia).
– To, że w Polsce wzrosły ceny, było nieuchronne, ponieważ ich poziom był zdecydowanie zaniżony w stosunku do ryzyka. Jednak stało się to zbyt gwałtownie, w ciągu 1,5 roku. Spodziewany w przyszłym roku niższy wzrost gospodarczy może jeszcze nasilić zjawisko rezygnacji części przedsiębiorstw z ubezpieczania się, a skutki mogą być podobne do sytuacji na rynku upadających biur podróży, gdy zabezpieczenia są za małe wobec ponoszonego ryzyka – dodaje Dominika Kozakiewicz.