Co wspólnego z inwestowaniem na giełdzie mają tak „egzotycznie" brzmiące nazwy, jak mobiBReBrokers, Sidoma Mini czy KBC Trader? Otóż całkiem sporo. Pod tymi nazwami kryją się aplikacje mobilne dla telefonów komórkowych, dzięki którym inwestor może mieć dostęp do swojego rachunku maklerskiego z każdego zakątka świata. Brzmi futurystycznie, ale fakt jest taki, że większość polskich biur maklerskich udostępnia swoim klientom aplikacje na telefon, które są po prostu miniaturą standardowych platform transakcyjnych przeznaczonych do inwestowania za pomocą komputera i Internetu. W praktyce oznacza to tyle, że podgląd notowań i złożenie zlecenia nie wymagają już ciężkiego sprzętu w postaci laptopa czy domowego peceta. Wystarczy telefon komórkowy wyposażony w system operacyjny typu Android, Symbian czy BlacBerry OS. Z tym też nie ma w zasadzie żadnego problemu. W ofercie wszystkich operatorów telekomunikacyjnych znajdziemy smartfony czy iPhony, które działają na takich systemach i bez trudu obsługują mobilne aplikacje.
Obserwuj, analizuj i graj
Jeśli polscy brokerzy nie chcą zostać w technologicznym tyle, muszą iść z duchem innowacji. Patrząc na ofertę rodzimych biur maklerskich trzeba przyznać, że na razie większość wywiązuje się z tego obowiązku wzorowo. Większość liczących się na rynku biur posiada w swojej ofercie aplikacje mobilne lub specjalnie dostosowane strony internetowe do telefonów komórkowych, za pomocą których można inwestować w akcje notowane na warszawskiej giełdzie. Wielu brokerów deklaruje z kolei, że udostępni takie możliwości w niedalekiej przyszłości. Dla klientów posiadających rachunki, aplikacje te dostępne są bezpłatnie. Ich funkcjonalność nie jest tak rozbudowana, jak typowych platform transakcyjnych, ale wystarczy, by na bieżąco śledzić rynkowe wydarzenia i natychmiast na nie reagować. Mamy więc możliwość podglądu notowań w czasie rzeczywistym, złożenia dyspozycji kupna lub sprzedaży, wykonania przelewu bankowego, przeglądu historii transakcji i dostępu do giełdowych komunikatów. W niektórych przypadkach funkcjonalność jest rozszerzona o opcję analizy wykresu i ustawienia odpowiednich alertów, które informują inwestora, że kurs jego akcji dotarł do określonego poziomu. Aplikacje mobilne sprawiają więc, że każdy inwestor może zarządzać swoim rachunkiem za pomocą urządzenia, które mieści się w kieszeni spodni.
Nie taki diabeł straszny
Każda nowość, zwłaszcza ta technologiczna, może początkowo budzić niechęć. Jesteśmy z natury konserwatywni, więc innowacyjne urządzenia mogą na pierwszy rzut oka wydać się zbyt skomplikowane, a przez to podejrzane. Z nowością trzeba się oswoić, żeby potem się z nią zaprzyjaźnić. I tu brokerzy również wychodzą swoim klientom naprzeciw. Wszystkie biura maklerskie udostępniają dokładne instrukcje obsługi swoich aplikacji, które krok po kroku pokazują, w jaki sposób je instalować i wykorzystać ich funkcjonalność. Są również filmy, które prezentują, jak w praktyce obsługuje się te narzędzia. Ponadto część brokerów umożliwia przetestowanie narzędzia w wersji demo. Można zatem wypróbować aplikację nie ryzykując, że ewentualny błąd pociągnie za sobą konsekwencje finansowe. I choć nazewnictwo związane z mobilnymi aplikacjami faktycznie utrzymane jest w stylu science fiction, to samo korzystanie z tych zabawek jest dość czytelne i intuicyjne. Mało tego, część brokerów stosuje tu takie stawki prowizji, jakie pobiera się w przypadku składania zleceń przez Internet. Są więc one odpowiednio niższe w porównaniu z tradycyjną formą wysyłania dyspozycji, czyli wykonaniem telefonu do maklera. Oprócz walorów estetycznych (fajny gadżet), telefony z aplikacjami mobilnymi mają więc zaletę funkcjonalności i dodatkowy walor ekonomiczny.
Przybywa fanów aplikacji mobilnych
Dla inwestorów aktywnie zarządzających swoim rachunkiem maklerskim aplikacja mobilna staje się w zasadzie koniecznością. Widać to również w statystykach dotyczących odsetka osób korzystających z nowych technologii. – Jeśli chodzi o mobilny system transakcyjny to szacujemy, że korzysta z niego około 10 proc. klientów, składane dyspozycje stanowią zaś do 2 proc. zleceń ogółem. Obserwujemy wyraźny wzrost zainteresowania rozwiązaniami mobilnymi – mówi Paweł Florczak, makler DI BRE Banku. W przypadku Domu Maklerskiego BOŚ, odsetek klientów korzystających z mobilnego podglądu notowań sięga 4 proc., a z KBC Tradera oferowanego przez KBC Securities korzysta ok. 1,5 proc. Nie są to może powalające liczby, ale trzeba przyznać, że aplikacje mobilne i telefony komórkowe, które takie aplikacje obsługują, istnieją na polskim rynku stosunkowo krótko. W 2008 r. smartfony stanowiły tylko 3 proc. rynku telefonów, w 2009 r. – 5 proc., a rok temu – 14 proc. Im bardziej będzie rosła popularność takich zabawek, tym więcej osób będzie mogło korzystać z mobilnego oprogramowania i grać na giełdzie za pośrednictwem swoich komórek.
Jeszcze 20 lat temu, aby kupić akcje na GPW, należało pofatygować się do maklera i osobiście złożyć dyspozycję. Później, w miarę popularyzacji telefonów stacjonarnych wystarczyło już tylko zadzwonić. Prawdziwy przełom nastąpił wraz z rewolucją informatyczną. Upowszechnienie komputera i dostępu do internetu sprawiły, że złożenie zlecenia stało się kwestią kilku kliknięć na klawiaturze. Obecne technologie pozwalają jak widać pójść krok dalej. Za pomocą kieszonkowych zabawek typu iPhone czy Samrtfon, możemy zarządzać swoim rachunkiem inwestycyjnym na bieżąco, gdziekolwiek jesteśmy. Dwie dekady wystarczyły, by czas zawarcia transakcji skrócić do kilku sekund, a sposób, w jaki się to odbywa, zredukować do uruchomienia aplikacji w telefonie komórkowym. Technologia rozwija się w tempie geometrycznym i ciągle zmierza w kierunku miniaturyzacji. Niebawem pojawią się nowe techniczne zabawki, o jeszcze większej palecie funkcji i być może jeszcze mniejszych rozmiarach.