Dworskie życie to reklama dla gospodarza

Za ile wyposażymy dwór? Na początek wystarczy około 1,5 miliona złotych. Pod warunkiem, że kupować będziemy świadomie

Aktualizacja: 16.02.2017 04:15 Publikacja: 22.12.2012 05:00

Hossa na dworskie pamiątki! Za 140 tys. zł rok temu Lamus sprzedał pas kontuszowy słucki (cena wyw.

Hossa na dworskie pamiątki! Za 140 tys. zł rok temu Lamus sprzedał pas kontuszowy słucki (cena wyw. 24 tys. zł).

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

Wydatek zwróci się bardzo szybko. Zapraszani wpływowi goście będą o nas ciepło myśleć, będą mieli na uwadze dobro naszych interesów. Dwór zapewni nam widowiskowy sukces, bo życie ziemianina to wszędzie na świecie ponadczasowy wzór, symbol stabilizacji, przywiązania do tradycji.

Świąteczny nastrój sprzyja rodzinnym planom. Kupić zabytek czy zbudować nowy dwór, idealnie na wzór starego? Odpowiemy również na to pytanie. Biblią dla każdego, kto chce stylowo wyposażyć wnętrza, są „Dzieje rezydencji na Kresach" Romana Aftanazego, w stołecznym antykwariacie TOM Tomasza Marszewskiego do kupienia za 1,5 tys. zł. W jedenastu tomach znajdziemy ponad 5 tysięcy archiwalnych zdjęć wnętrz. Pozwolą nam wczuć się w atmosferę.

We dworze powinien stać przynajmniej jeden reprezentacyjny mebel, który będzie wizytówką domu. Bajkowe rzeczy trafiają się na rynku. Na przykład w 2005 roku w Rempeksie oferowano na aukcji wysokiej klasy sekreterę z XVIII stulecia (cena wyw. 150 tys. zł). To mebel wielkiej urody, w orzechowej okleinie, z intarsjami ze śliwki i bukszpanu. Ale to nic! Na plecach mebla zachowała się pieczęć lakowa z mitrą książęcą pierwszych właścicieli. Obok dwukrotnie powtórzono napis białą farbą olejną PGR 138/65, naklejono czerwoną kartkę z napisem Urząd Skarbowy... Przypomnę, że skrót PGR oznacza Państwowe Gospodarstwo Rolne, to była nasza odmiana radzieckiego kołchozu.

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Goście wchodzą do dworskiej sieni. O kilka metrów od wejścia szeroko otwarte dwuskrzydłowe drzwi do salonu. W perspektywie widać tę sekreterę. Takie meble wymagają odpowiedniej perspektywy. Trzeba do nich iść, celebrować widok. W odpowiednim momencie przyjęcia gospodarz lekko odsuwa mebel od ściany i pokazuje, że jest tam udokumentowana historia powojennej Polski... Takie drobiazgi wzbogacają dworskie życie towarzyskie. To znakomita pożywka dla prasy, która dobrze pisać będzie o uroczystościach w naszym dworze, a przy okazji o naszych interesach.

Teraz można kupić w Rempeksie za 80 tys. zł barokową szafę sieniową, która ma wysokość 255 cm. To właśnie uzasadnia, dlaczego lepiej zbudować nowy dwór idealnie udający zabytek. Autentyczne dworskie wnętrza często są zbyt niskie, żeby ustawić w nich reprezentacyjne meble. Nad taką szafą powinien być przynajmniej metr przestrzeni. Przecież zgodnie z dworskim zwyczajem ustawimy tam wazony np. z japońskiej porcelany albo z Delft. W sieniowej szafie trzymać możemy książkowe cymelia. Prezentować je będziemy wybranym gościom. W warszawskim antykwariacie bibliofilskim Lamus (www.lamus.pl) w listopadzie 2006 r. Biblioteka Narodowa za cenę wywoławczą 50 tys. zł kupiła księgę z superekslibrisem króla Zygmunta Augusta. Nawet w monografiach królewskiej biblioteki nie odnotowano tego egzemplarza. Taką książkę dajemy do pooglądania ważnemu gościowi, który zechciał nas odwiedzić. Wcześniej kartkował księgę Zygmunt August, a teraz pan minister lub wojewoda.

Dworska sień bez takiej szafy to nie jest sień. Warto pooglądać albumy o dworze Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Widzimy tam w sieni podobną masywną szafę. Najwyższy popyt na barokowe szafy jest w Krakowie, bo tam zachowały się mieszkania po 4 metry wysokości. My zbudujemy nowy-stary dwór od razu z myślą o potężnych gabarytach mebli.

Możemy zafundować sobie luksus bez korników. Marek Rączka z Krakowa, absolwent ASP i stolarz zarazem, zdobył sławę jako projektant i wykonawca mebli w duchu dawnych epok (www.antykart.pl). Zatrudniła go przy remoncie swojego pałacu Barbara Piasecka-Johnson, co jest dobrą rekomendacją. Rączka stosuje te same materiały i technologie, jakie stosowano kilkaset lat temu. Kilkusetletnie drewno zwykle kupuje w Niemczech, z rozbiórki pałaców lub kamienic. Niektórzy antykwariusze sprzedawali meble Rączki jako osiemnastowieczne oryginały, oczywiście bez wiedzy i zgody twórcy. Tej klasy sekretera, jak na naszym zdjęciu, kosztuje minimum 80 tys. zł.

W salonie obowiązkowo wieszamy na ścianie (najlepiej jak obraz za szkłem) pas kontuszowy. Na rynku osiągają rekordowe ceny, co jest dowodem renesansu dworskiej tradycji. Z malarstwa za 250 tys. zł można kupić w Rempeksie legendarny obraz Wojciecha Kossaka „Olszynka Grochowska", który powiesimy nad kominkiem. Każdy klient debiutujący na rynku sztuki ma idealistyczne poczucie, że obraz to dzieło tzw. unikatowe. Wykładam ćwierć miliona i mam taki obraz tylko ja. To naiwność! Opłaca się wiedzieć, że artyści pokupne obrazy „trzaskali" nierzadko w wielu egzemplarzach.

Kiedyś mówiło się, że Kossak namalował dziewięć „Olszynek". Jedną ma Muzeum Narodowe w Warszawie. Inną zdobył artysta operowy, wielki kolekcjoner Wiesław Ochman (ma bodaj najlepszą wersję). Mógłby to być szok, gdybyśmy pojechali z wizytą do sąsiedniego dworu. Wchodzimy, a tam nad kanapą wisi idealnie taka sama „Olszynka".

Kossak nie był rekordzistą. Alfred Wierusz-Kowalski często malował watahy wilków napadających na szlachciców jadących saniami. Jeden motyw szczególnie dobrze „schodził" jako towar, więc powtórzył taki sam obraz podobno około 60 razy. Wszyscy chcieli mieć dzieło. I mieli prawie wszyscy... Tego rodzaju szczegóły powinny grać rolę przy świadomym zakupie. Każdy zakup antyku lub dzieła sztuki warto przygotować.

Na co nam nad kominkiem obraz akurat Kossaka? Sensację na aukcji w warszawskim antykwariacie bibliofilskim Lamus w 2001 roku wzbudziła korespondencja malarza Wojciecha Kossaka. Z opisu w katalogu wynika, że wystąpił on o rentę twórczą do niemieckich władz okupacyjnych. Renta została mu przyznana od marca 1940 roku, w wysokości 150 zł miesięcznie. Dokumenty te wyceniono zachęcająco tanio, bo na 500 zł. Trudno uwierzyć, ale spadły z licytacji.

Wyobraźmy sobie teraz taką sytuację towarzyską. Przyszli do nas goście, trwa zabawa. Nagle, niby od niechcenia, wyjmujemy zza obrazu te listy, czytamy je na głos i wybucha ciekawa dyskusja. Mogliśmy kupić taką atrakcję, pisałaby o niej prasa! Żadna reklama nie zapewni nam ani naszemu przedsiębiorstwu takiego rozgłosu jak udane dworskie życie.

W sypialni na ścianie nad łóżkiem gospodarza (dziedzica?) umieściłbym panoplion skomponowany z białej broni. To znak, że w łożu tym zażywa wypoczynku autentyczny rycerz. Możemy najpierw kupić efektowny dywan perski (ok. 10 tys. zł) lub tkaninę buczacką (ok. 6–10 tys. zł) i będziemy na nich wieszać kolejno zdobywane szable. Możemy też kupić od razu gotową kompozycję. Na specjalistycznych aukcjach zabytkowej broni Rempex sprzedawał je po ok. 60 tys. zł.

Na reprodukowanym przez nas panoplionie broń rozmieszczono na kobiercu (188x133 cm) typu „Tekke" (Buchara, XIX w.). Jest tam głównie broń perska i turecka z XVIII i XIX w., bo taka jest nasza militarna tradycja. W centrum panoplionu lepiej umieścić ryngraf z brązu z Matką Boską Częstochowską, można taki upolować za ok. 10 tys. zł.

Gdybyśmy zdecydowali się komponować panoplion na sztuki, to warto pamiętać, że rynek zawalony jest falsyfikatami i składakami białej broni. Prof. Zdzisław Żygulski junior uznawany jest za najlepszego znawcę białej broni na świecie. Legenda głosi, że mając szczelnie przewiązane oczy, tylko dotykiem rozpozna każdą regulaminową szablę. Profesor wielokrotnie ostrzegał na łamach „Moich Pieniędzy" przed falsyfikatami. Produkują je m.in. nasi wschodni sąsiedzi, którzy mistrzowsko znają technologię metali.

Tu proszę, zwróćcie uwagę, jak bardzo ważny jest dobór dworskich gości. Czcigodny prof. Zdzisław Żygulski godzinami potrafi porywająco opowiadać. Opracowywał prywatne kolekcje broni, zapraszany przez najbogatszych ludzi na świecie! Taki gość to skarb. Trzeba słyszeć, jak opowiada o kozackiej szaszce, najskuteczniejszej szabli na świecie (była na wyposażeniu polskich oddziałów). Ona nie służyła do fechtunku, tylko do jednorazowego cięcia. Konny kozak jednym cięciem odrąbywał głowę i ramię przeciwnika. Szaszka jest najlepiej wyważoną szablą. Podobno sama prowadzi rękę.

W tym miejscu polecam lekturę  Ksawerego Pruszyńskiego „Karabela z Meszhedu" (ok. 10–15 zł), jednej z najpiękniejszych książek o polskiej dworskiej tradycji. To historia poszukiwania karabeli Stefana Batorego, która przechowywana była w jednym z meczetów w Meszhedzie. Ile by kosztowała, gdyby dziś cudem wyszła na rynek? Antykwariusze zgadują, że około 300 tys. zł.     Pozostańmy jeszcze przez chwilę w sypialni dziedzica. Oprócz panoplionu porozwieszamy tam anonimowe portrety sarmackie z XVIII wieku. Właśnie dyskretnie w sypialni, a nie w salonie. Dziedzic, gdy się budzi, chce najpierw widzieć swoich antenatów, są dla niego opoką. Takie anonimowe obrazy swobodnie przedstawiać mogą naszych przodków... Można taki obraz kupić do 10 tys. zł. Obok łoża stoi stylowy zegar, np. „kaflowy", odmierza czas w rytmie sprzed stuleci...

Na zasadzie dygresji zasygnalizuję, że oprócz dworu musimy mieć efektowną stajnię. Warto wiedzieć, że dziś rozwija się moda na umieszczanie zegarów wieżowych nad paradnym wejściem do stajni. Zegar możemy obstalować u zegarmistrzów Marka Górskiego i Marka Binia. Rzecz kosztuje ok. 60 tys. zł.

Mówię akurat o stajni, ponieważ ustawimy w niej stylowy powóz, który może mieć kluczowe znaczenie w naszych interesach! Kupujemy nowy powóz najlepiej ze sławnej firmy Bogajewiczów w Pniewach (www.bogajewicz.pl). Firma pracuje od 1890 roku, za komuny wyspecjalizowała się w eksporcie powozów do bogatych krajów świata, przede wszystkim do Niemiec i Francji. Dziś najprostszy stylowy powóz kosztuje około 40 tys. zł

Po 1989 roku obserwowałem wiele uroczystości w różnych polskich dworach. Nierzadko dziedzic zapraszał na przejażdżkę powozem aktualnego wicepremiera, wojewodę lub ministra z branży, w której prowadził interesy. Sam powoził. We dwóch gwarzyli w naturalny, niewymuszony sposób o pięknie sarmackiej tradycji.

Wróćmy do dworu. Biblioteka to podstawowy zakup. Na księgozbiór radzę zarezerwować na początek ok. 300 tys. zł. Obowiązkowo kupujemy pierwodruk „Pana Tadeusza". W czerwcu 2009 roku w Lamusie rekordowo za 19 tys. zł sprzedano pierwszą edycję „Pana Tadeusza" z 1834 roku (cena wyw. 8 tys. zł), gdy jeszcze cztery lata wcześniej porównywalne egzemplarze pierwszego wydania sprzedawano za 3–4 tys. zł. Cenę 19 tys. zł uznano za sensacyjną. Tak skomentował ją Wiesław Dreas z Bydgoskiego Antykwariatu Naukowego (www.ban-dreas.pl): „Kolejne pokolenia zamożnych Polaków będą chciały mieć tę edycję na półce. Nie wierzę, żeby wszyscy nabywcy od razu czytali »Pana Tadeusza", ale ta książka i ta edycja nobilitują zamożny dom" – powiedział Wiesław Dreas.

Na ogół z książek kupujemy tylko polonika. Cena białych kruków zależy od rzadkości, urody książki, od stanu zachowania, w dużej mierze od treści patriotyczno-historycznej. Ostatnio „Pana Tadeusza" kupiono tylko za 8 tys. zł (wyw. 5 tys. zł), bo egzemplarz był marniutki. Opłaca się kupować tylko dziewicze stany. Tylko takie odsprzedamy z gwarantowanym zyskiem, kiedy znudzi się nam dworskie życie.

Ostatnio Lamus sprzedał za wysoką z pozoru cenę wywoławczą (35 tys. zł) książkę o wartości uniwersalnej, ponadnarodowej. Było to dzieło sztuki introligatorskiej muzealnej klasy, modlitewnik z biblioteki Marii Leszczyńskiej, córki króla Stanisława Leszczyńskiego, żony króla Francji Ludwika XV. Wyjątkową oprawę wykonał Antoine-Michel Padeloup (1685–1758). Przysługiwał mu zaszczytny tytuł „introligator króla". Był to przedstawiciel pięciopokoleniowej rodziny markowych francuskich introligatorów. Co to w istocie znaczy, że światowej klasy biały kruk uzyskuje u nas cenę, za jaką na krajowym rynku sprzedawany jest cztero–pięcioletni samochód lepszej marki, który lada dzień zamieni się w złom?

Na polskim rynku bibliofilskim oferowane są obiekty światowej klasy. Na przykład w grudniu 2008 roku w stołecznym antykwariacie Lamus za 210 tys. zł. (wyw. 160 tys. zł) sprzedano książkę astronoma Jana Heweliusza. Tak ustalono rekord cenowy na polskim rynku książki. Tej klasy książka nie powtórzy się przez najbliższe 20 lat. Jak jest, to trzeba ją kupić! Najnowsze bmw zdążymy kupić później. Za najbliższe 20 lat, jeśli nasza gospodarka rozwijać się będzie stosownie do swojego wielkiego potencjału, bogaci Polacy będą w stanie zapłacić za tego rodzaju cuda istotnie wyższą cenę.

Liczący się dwór musi mieć księgę gości, do której łaskawie wpisywać się będą ci, którzy raczyli skorzystać z naszego zaproszenia. Przed laty stołeczny antykwariat TOM Tomasza Marszewskiego wystawił „Księgę gości" z domu Potockich w Krzeszowicach. Były tam wpisy np. hitlerowskiego ministra Hermana Goeringa, marszałka Francji Petaina, były wpisy polskich arystokratów, członków rządu i dyplomatów. Pięknie oprawny album miał cenę 10 tys. zł. Bogini Fama głosiła, że księgę kupił światowej sławy kolekcjoner Tomasz Niewodniczański.

[email protected]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy