Dlatego naturalnym kierunkiem alokacji jest dla mnie rynek kapitałowy, w szczególności zaś fundusze inwestycyjne. Zakup jednostek funduszy traktuję jak inwestycję w dobrze zdywersyfikowany portfel, którego charakterystykę dobieram w zależności od tego, w którym miejscu cyklu koniunkturalnego obecnie się znajdujemy. Obserwując zmiany w realnej gospodarce, zwłaszcza dynamikę PKB oraz inflację, jesteśmy w stanie określić bieżącą fazę cyklu oraz właściwy dla niej kierunek alokacji aktywów. Przykładowo po minięciu maksimum dynamiki PKB, wraz z wejściem w inflacyjną fazę spowolnienia gospodarczego, korzystając z wysokich stóp procentowych, preferuję fundusze pieniężne. W momencie gdy mijamy maksimum inflacji, wybieram fundusze obligacji, które swoją cykliczną hossę zawdzięczają luzowaniu polityki monetarnej. Wraz z pierwszymi przesłankami ustanowienia minimum dynamiki PKB, a więc rozpoczęcia dezinflacyjnej fazy ożywienia gospodarczego, stawiam na fundusze z większą ekspozycją na rynek akcji, które w późnej fazie ożywienia, przy rosnącej inflacji, uzupełniam o fundusze powiązane z rynkiem surowców i towarów. Opisany cykl rotacji aktywów uzupełniam o dwie proste, lecz bardzo ważne zasady. Pierwsza z nich dotyczy płynnej zmiany klasy aktywów, w które obecnie inwestuję. Chodzi o to, aby nie próbować trafić w „dołek" lub „szczyt" koniunktury na danym rynku. Stąd zazwyczaj całkowite przeniesienie aktywów pomiędzy klasami zajmuje około 2–3 miesięcy. Druga zasada dotyczy systematyczności w gromadzeniu środków pod inwestycje. Bez niej trudno mówić o jakimkolwiek oszczędzaniu.