To, gdzie lokujemy nadwyżki finansowe, jest mniej istotne (byle to nie był Amber Gold). Nie są też ważne kwoty. Istotne, aby to robić regularnie i zacząć jak najwcześniej. Nauka oszczędzania powinna być elementem edukacji szkolnej. Z nostalgią wspominam, jak moje pokolenie w szkole podstawowej oszczędzało w SKO, a ilość zgromadzonych środków była elementem koleżeńskiej rywalizacji. Miesięczne odkładanie nadwyżek powinno stać się zdrowym nawykiem. Zwłaszcza w czasach takich jak obecnie, gdy ożywienie gospodarcze jest skromne, a gospodarki są na kroplówce z banków centralnych. Rady dotyczące oszczędzania są prawdami ogólnie znanymi. Przede wszystkim nie należy wkładać przysłowiowych „wszystkich jajek do jednego koszyka". Nie należy też mylić oszczędzania z inwestowaniem. Oszczędności to umiarkowane ryzyko i niskie stopy zwrotu. Inwestycje zaś cechuje wyższe ryzyko. Doświadczenie uczy, że warto miesięczne dochody podzielić choć na trzy kategorie: bieżącą konsumpcję, edukację (swoją i dzieci) i oszczędzanie. I dopiero na czwartym miejscu powinno być inwestowanie.