Jednym z ważnych elementów budowania portfela inwestycyjnego jest określenie liczby instrumentów finansowych, które mają się w nim znajdować. – Portfel inwestora indywidualnego powinien zawierać akcje od kilku do kilkunastu spółek. Ich liczbę należy rozważyć pod kątem tego, ile czasu jest się w stanie poświęcić na inwestowanie, i tego, jak bardzo pewnym się jest swoich inwestycji. Zbyt duża liczba instrumentów może uniemożliwiać ich dokładną analizę. Z kolei im bardziej jesteśmy pewni swoich wyborów inwestycyjnych, tym mniej sensowe jest dobieranie kolejnych walorów, które rozwodnią potencjalny zysk – mówi Marek Straszak, doradca inwestycyjny w DM BPS.
Odpowiednie proporcje
Decydując się na odpowiednią liczbę instrumentów w portfelu, warto wziąć pod uwagę również horyzont inwestycyjny. – Inwestor indywidualny nie jest w stanie monitorować zbyt wielu inwestycji jednocześnie, szczególnie w perspektywie krótkoterminowej, kiedy wrażliwość notowań na pojedyncze impulsy ma większe znaczenie – zaznacza Piotr Kaźmierkiewicz, analityk w CDM Pekao. Wyjaśnia, że wraz ze skróceniem horyzontu inwestycyjnego maleje liczba pozycji, którymi inwestor jest w stanie efektywnie zarządzać. Zatem budowa portfela krótkoterminowego o składzie większym niż akcje ośmiu–dziesięciu spółek jest zadaniem niezwykle trudnym, stwarzającym ryzyko nerwowych i nieprzemyślanych ruchów. – Nieco inaczej spawa wygląda dla dłuższego horyzontu inwestycyjnego, powyżej roku, kiedy to krótkoterminowe ruchy cenowe tracą znaczenie. Wtedy to selekcja spółek, poparta dywersyfikacją sektorową, może doprowadzić do umieszczenia 12–15 walorów w portfelu, tak aby nagłe załamanie w jednej z branż nie czyniło dotkliwej szkody w wartości całego portfela – tłumaczy Kaźmierkiewicz.
Pojawia się jednak pytanie, jaką część portfela powinny stanowić akcje charakteryzujące się większym ryzykiem i zmiennością (ale też dające szansę większego zarobku), a jaką bezpieczniejsze instrumenty jak obligacje czy całkowicie bezpieczne jak lokaty. – Struktura portfela powinna zależeć głównie od preferencji inwestora, jego profilu ryzyka oraz świadomości ryzyka inwestycji w poszczególne instrumenty. Dla inwestorów ostrożnych udział komponentu wzrostowego (w tym akcji i funduszy akcyjnych) nie powinien przekraczać 10 proc. Z kolei dla osób akceptujących wysoki poziom ryzyka ten modelowy udział rośnie do 90 proc. – wskazuje analityk CDM Pekao.
– Decyzja o wielkości udziału bezpiecznych instrumentów powinna być podyktowana stopami zwrotu, jakie one oferują, najbliższymi perspektywami rynku akcji oraz pewnością, z jaką inwestuje się w bardziej ryzykowne instrumenty – dodaje Straszak. Zaznacza, że jeśli inwestor chce, aby jego portfel był bardziej bezpieczny, powinien wybrać do niego spółki niecykliczne (tzn. odporne na wahania koniunktury), o dużej kapitalizacji, płacące solidne dywidendy. Natomiast gdy chce podjąć większe ryzyko, należy wybrać mniejsze spółki, które silnie reagują na zmiany koniunktury oraz mają ambitne plany rozwoju często związane z przejęciami.
Agresywność i stopień ryzyka portfela dobrze obrazuje zmienność stóp zwrotu danej spółki. – Przyjmuje się, że wzrostowi ryzyka powinien towarzyszyć wzrost oczekiwanej stopy zwrotu. Niestety, nie każda zmienność jest tak samo dobra. Jej wysoki poziom wcale nie musi świadczyć o wysokim poziomie ryzyka, tak jak łączny poziom cholesterolu nie musi sygnalizować zagrożenia miażdżycą. Tak jak cholesterol może być dobry albo zły, tak fluktuacje notowań na giełdzie mogą być pożądane (zwyżki) lub niepożądane (spadki) przez inwestorów. Dlatego aby uczynić portfel bardziej agresywnym, polecałbym selekcję podmiotów z grona tych spółek, których semiodchylenie stóp zwrotu powyżej zera jest wyższe niż przeciętna zmienność indeksu WIG – wskazuje Kaźmierczak. Semiodchylenie to jedna z miar ryzyka i uwzględnia tylko odchylenia in minus od oczekiwanej stopy zwrotu (w przeciwieństwie do odchylenia standardowego).