Merrill Lynch podbija polską giełdę. Firma, która jeszcze dwa lata temu miała około 1,3 proc. udziałów w obrotach na rynku akcji, obecnie jest w czołówce najaktywniejszych graczy. Nietrudno się domyślić, że jest to nie w smak naszym brokerom, których i tak przecież rynek nie rozpieszcza.
Tajemnica brokera
Jeszcze jakiś czas temu mogło się wydawać, że wzmożona aktywność Merrill Lynch na GPW jest dziełem przypadku. Już jednak statystyki za 2014 r. obaliły tę tezę i pokazały, że jest coś na rzeczy. Firma, która w 2013 r. była dopiero 20. graczem na rynku, rok później uplasowała się już na dziewiątej pozycji. Wartość zrealizowanych transakcji zwiększyła się z 5,9 mld zł do 16,1 mld zł, i to wszystko w sytuacji, gdy na całym rynku obroty spadły o 9 proc.
Ten rok pokazuje, że Merrill ani myśli zwalniać tempa. Firma co miesiąc należy do czołówki najaktywniejszych graczy. W czerwcu udało jej się nawet wskoczyć na podium (trzecie miejsce). W lipcu też walczy o czołówkę. Po sesji 22 lipca Merrill Lynch miał 6,47 proc. udziałów w rynku, co dawało mu szóstą pozycję w tym miesiącu.
Co stoi za sukcesem zagranicznego brokera na GPW? Jest to owiane tajemnicą. Mimo kilku prób nie udało nam się uzyskać komentarza z Merrill Lynch na temat ich aktywności w Polsce. Nasi maklerzy też zresztą żyją tylko domysłami.
Jedną z najpopularniejszych teorii tłumaczących wzmożoną aktywność brokera na GPW jest ta mówiąca o tym, że przystąpił on do giełdowego programu HVP. Został on wprowadzony pod koniec 2013 r. i jego głównym celem jest wspieranie płynności na warszawskim parkiecie. Skorzystać z niego mogą przede wszystkim firmy inwestujące na własnych rachunek. Teoretycznie warunek ten dyskwalifikuje Merrill Lynch. W praktyce jednak wcale tak być nie musi.