We wtorek Bank Pocztowy ujawnił plany dotyczące przeprowadzenia oferty publicznej. IPO ma obejmować emisję nowych akcji. Część domów maklerskich oferujących papiery sporządziła wyceny przyszłego debiutanta – mieszczą się one w przedziale 589–845 mln zł. Co na to rynek?
Sukces czy porażka?
– Różnica pomiędzy wyceną maksymalną (845 mln zł) a minimalną (589 mln zł) podmiotów oferujących akcje jest dość wysoka. Tak dużą rozbieżność można interpretować na wiele sposobów – mówi Sobiesław Kozłowski, analityk Raiffeisen Polbank.
– In plus, ponieważ jest duży potencjał wzrostu, lub in minus z powodu wielu ryzyk i niewiadomych stojących przed branżą i spółką. Sektor bankowy jest pod presją spadku rentowności (BFG, opłata interchange) wymuszającej intensyfikację procesów konsolidacyjnych. Do tego dochodzi ryzyko polityczne i kwestia nałożenia ewentualnego podatku bankowego. Obawiam się więc, że trudno będzie dopiąć ofertę przed październikowi wyborami parlamentarnymi. IPO przypadnie na wyjątkowo niesprzyjający okres – dodaje.
Uważa, że w innym otoczeniu byłoby zdecydowanie łatwiej przekonać inwestorów do zakupu akcji. – Moim zdaniem Bank Pocztowy działa w ciekawej niszy, koncentrując się na małych miasteczkach i wsiach. Oczywiście szanse na powodzenie oferty może zwiększyć cena godziwie uwzględniająca ryzyka – dodaje Kozłowski.
Sceptyczne słowa płyną także z ust Marty Czajkowskiej-Bałdygi, analityk Domu Maklerskiego Banku BPS.