Inauguracja roku na warszawskim parkiecie nie ułożyła się po myśli inwestorów. Już przed rozpoczęciem handlu na europejskich giełdach wiadomo było, że poniedziałkowej sesji nie będzie można zaliczyć do udanych. Znów przypomniały o sobie Chiny.
Państwo Środka znów straszy
Pierwsza tegoroczna sesja w Szanghaju została wstrzymała po tym, jak Shanghai Composite spadał o prawie 7 proc. Powodem przeceny były słabsze od oczekiwań rynku PMI z chińskiego przemysłu. Odczyt ten spadł z 48,6 pkt w listopadzie do 48,2 w grudniu. Analitycy spodziewali się wzrostu do 49 pkt. Przypomnijmy, że poziom poniżej 50 pkt wskazuje na kurczenie się sektora. Wywołało to obawy inwestorów na całym świecie o kondycję gospodarki Państwa Środka, która jest aktualnie drugą po USA największą światową gospodarką. Niepokoje te rozlały się na europejskie giełdy. Po południu poniedziałkowej sesji niemiecki DAX tracił ponad 4 proc., francuski CAC40 zniżkował o 2,4 proc.
– Początek roku jest skomplikowany. Problemy Chin będą jednym z głównych czynników wpływających na giełdy na świecie w perspektywie 2016 r. To także jedne z największych – poza decyzjami Fedu – ryzyko dla rynków. Dane z gospodarki chińskiej będą miały ogromne przełożenie na nastawienie, szczególnie wobec rynków wschodzących – mówi Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI. – Im gorzej będzie w gospodarce realnej, tym większy stanie się interwencjonizm państwa i wyższa będzie aktywność banku centralnego, które nie będą chciały dopuścić do kryzysu. Ich działania będą więc pozytywnie działały na rynki, w przeciwieństwie do słabszych danych makroekonomicznych – twierdzi.
Zagraniczni inwestorzy nie chcą inwestować na GPW
Jaka pierwsza sesja, taki cały rok – zwykło się mówić. Od 1995 r. na inaugurującej sesji WIG20 spadł jedynie czterokrotnie. Było to w latach 1998, 2001, 2008 i 2015 r. Co gorsza, na koniec tych lat indeks blue chips również znajdował się pod kreską. Patrząc na styczniowe stopy wzrostu z ostatnich lat (tabela), nie ma jednak zależności między stopą zwrotu w styczniu oraz w całym roku. Poniedziałkowa sesja była najgorszą inauguracją roku na warszawskim parkiecie w historii. Rodzi to obawę, że styczeń może być dziewiątym z rzędu spadkowym miesiącem dla WIG20.
Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM, zwraca uwagę na wciąż aktualne zawirowania polityczne na krajowym podwórku. – Sprawia to, że żaden zagraniczny inwestor nie zainwestuje na GPW, a bez nich przy tym poziomie pesymizmu wśród graczy krajowych na efekt stycznia trudno liczyć. W podobnym tonie wypowiada się Buczak. – Jeśli chodzi o WIG20 – na bazie dostępnych wycen – wygląda na to, że polskie blue chips nie są drogie. Co jednak z tego, skoro duża część z nich w 2016 r. z powodu podatku bankowego, dalszego pogorszenia sytuacji w energetyce zanotuje spadki wyników. Trudno oczekiwać wystąpienia efektu stycznia wśród dużych spółek, dla których bieżący rok zapowiada się „wymagająco" – twierdzi. Jak zaznacza, mając na uwadze przerażające dotychczasowe działania polskiego rządu, nie ma co oczekiwać, aby zagranica w najbliższym czasie „rzuciła się" na polskie aktywa. – Niestety, wizerunek Polski został w ostatnim czasie mocno nadwerężony – dodaje Buczak.