Skoncentrowany portfel akcji małych i średnich spółek – Noble Fund Opportunity FIZ – zarobił 21 proc. (lepsze były tylko dwa portfele TFI Capital Partners inwestujące również w spółki niepubliczne: CP Private Equity FIZ – prawie 30 proc. na plusie – oraz CB Absolute Return – 21 proc.). Tymczasem fundusz zarabiający na wzrostach WIG20 – Quercus Lev – stracił blisko 40 proc.
Do takiej sytuacji doprowadziła duża rozbieżność notowań – prawie 30 pkt proc. różnicy – między WIG20 (20 proc. straty) a sWIG80 (9 proc. zysku).
Czy z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia w 2016 r.? – W krótkim terminie, w I lub II kw., oczekujemy odreagowania w segmencie dużych spółek. Wydaje się, że sektor bankowy – gdy już wszystkie złe informacje, z podatkiem bankowym na czele – zostaną przetrawione, może pociągnąć WIG20 – mówi Jarosław Jamka, dyrektor inwestycyjny Ipopemy TFI. – Jednak w perspektywie całego roku to wybrane małe i średnie spółki dadzą zarobić więcej. Polski PKB rośnie o 3–,5 proc. rocznie, taki wzrost gospodarczy nie może nie znaleźć odzwierciedlenia w wynikach finansowych wybranych firm – ocenia Jamka.
Jego zdaniem przełomowym wydarzeniem dla rynków akcji w tym roku okaże się odwrót Fedu od zaostrzania polityki pieniężnej. – Podwyżka stóp powinna była nastąpić najpóźniej na posiedzeniu marcowym w 2015 r., a nie dopiero w grudniu. Przemysł w USA już znajduje się w recesji, chociaż cała gospodarka pewnie jeszcze nie. Do tego dochodzą drożejący dolar i zawirowania na rynkach wschodzących, w tym dalsza potencjalna dewaluacja juana. Zakładamy, że w tym roku Fed wycofa się z podwyżek stóp. Niekoniecznie muszą to być obniżki, Fed ciągle ma wiele możliwości „zarządzania percepcją", np. przez zdecydowaną zmianę ścieżki podwyżek stóp (która zakłada aż cztery podwyżki w tym roku). Ta zmiana polityki pieniężnej w USA powinna w wersji minimum uspokoić rynki, a może nawet wywołać zwyżki na giełdach rozwiniętych, głównie USA, a w drugiej kolejności także na rynkach rozwijających się – dodaje Jamka.
Liczba przykrych niespodzianek w 2015 r. (uwolnienie kursu franka szwajcarskiego, decyzja o wprowadzeniu podatku bankowego, powrót obaw o rozpad strefy euro, afera spalinowa, spowolnienie wzrostu gospodarczego w Chinach) sprawiła, że trudno teraz o jednomyślność wśród zarządzających – nie wszyscy obstawią odbicie na GPW. – Polskie akcje po istotnych spadkach w ub.r. wyglądają relatywnie tanio w stosunku do innych rynków, gdzie ciągle trwa hossa. Jednak do długoterminowych zwyżek w Polsce potrzebny jest kapitał zagraniczny, a nie wydaje się, żeby sytuacja polityczno-gospodarcza nad Wisłą dawała teraz globalnym graczom poczucie stabilności, które jest niezbędne do odważniejszych i bardziej długoterminowych decyzji inwestycyjnych – uważa Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora BM Alior Banku. – W portfelach, które tworzymy w ramach usług doradztwa inwestycyjnego, zalecamy teraz lekkie przeważanie aktywów ryzykownych względem bezpiecznych – oczekiwana stopa zwrotu z inwestycji w obligacje nie rekompensuje ryzyka związanego z inwestycją w tego typu papiery – mówi Mierzwa. – Pamiętamy jednak, że hossa trwa już sześć lat, dlatego w kategorii inwestycji ryzykownych rekomendujemy możliwie szeroką dywersyfikację. Oprócz akcji dodajemy do portfela złoto i fundusze alternatywne – kontynuuje Mierzwa. Jeżeli chodzi o akcje i fundusze akcji, zarówno polskie, jak i zagraniczne, które jego zdaniem powinny teraz stanowić 30–40 proc. portfela inwestycyjnego, nie wskazuje preferowanego rynku geograficznego.