Mimo to jej przedstawiciele twierdzą, że 2015 r. był dla firmy udany. Przychody netto wzrosły bowiem z 2,9 mln euro w 2014 r. do 9,4 mln euro, a za słabszy wynik netto odpowiadają przede wszystkim wydatki inwestycyjne. Tylko te związane z marketingiem zwiększyły się z 1,6 mln zł do 5,6 mln zł.
„W 2016 r. oczekujemy kontynuacji wzrostu liczby zawieranych transakcji oraz liczby nowych klientów. Plany obsługi kolejnych rynków zarówno w Europie, jak i poza nią są w zaawansowanym stadium. Rozwój naszej platformy pozwali nam na zaoferowanie większej ilości produktów i możliwości transakcyjnych dla naszych klientów. Oczekujemy, że 2016 r. będzie zyskownym rokiem dla DeGiro" – czytamy w raporcie rocznym DeGiro. Wynika z niego, że liczba klientów korzystających z usług holenderskiej firmy wzrosła w 2015 r. do 90 tys. W 2014 r. było ich 30 tys. Liczba zarejestrowanych transakcji wzrosła z 1,9 mln do 5,9 mln. Jak duży udział w tym mieli inwestorzy z Polski, nie wiadomo.
– W Polsce mieliśmy bardzo dobry debiut, jednak liczba nowych klientów jest mniejsza niż na pozostałych rynkach. Sukces, który widzimy w pozostałych krajach Europy, jeszcze nie uwidocznił się w Polsce. Może być to wynikiem niepewności co do naszej struktury, ponieważ otrzymujemy mnóstwo pytań, czy rzeczywiście udostępniamy handel prawdziwymi akcjami czy jakimiś instrumentami pochodnymi – mówi „Parkietowi" Gert Holstege, dyrektor operacyjny DeGiro.
Podkreśla jednak, że wciąż widzi w Polsce ogromny potencjał. – Niczym nie różnimy się od innych brokerów w Europie, poza tym, że jesteśmy znacznie tańsi. Podobnie jak w 2015 r. zainwestujemy wszystkie zyski w rozbudowę produktu oraz rozwój firmy. Polska będzie stanowić jedną z ważniejszych części tych inwestycji – zapewnia Holstege.
Firma, która pojawiła się z ofertą w Polsce we wrześniu 2014 r., oferuje znacznie niższe prowizje niż polskie domy maklerskie, ale m.in. kosztem zgody na pożyczanie akcji.