Mikołaj Raczyński, zarządzający funduszami Noble Funds TFI
Początku 2016 r. w światowej gospodarce na pewno nie można nazwać monotonnym. Wyraźnie wzrosła zmienność rynków akcji, mocno zniżkowały rentowności obligacji, nowe minima ustanowiła cena ropy, aby następnie odbić o ponad 40 proc. Na horyzoncie pojawiły się też takie ryzyka, jak Brexit czy recesja w USA. W wyniku narastającej niepewności swoje prognozy gospodarcze obcięły największe instytucje finansowe, jak Fed, EBC i Bank Światowy. Na tym tle stabilne prognozy dla polskiej gospodarki mogą się w większości wydawać „nudne".
Możemy się bowiem spodziewać podobnego tempa wzrostu polskiego PKB jak w poprzednim roku: nieco słabszego na początku 2016 r., mocniejszego pod koniec. Spowolnieniu dynamiki inwestycji towarzyszyć powinno przyspieszenie dynamiki spożycia indywidualnego związanego z uruchomieniem w połowie roku rządowego programu 500+. Trwające ożywienie gospodarcze spowoduje dalszy spadek stopy bezrobocia, poniżej 9 proc. na koniec br., a dobra kondycja polskiego eksportu powinna zrekompensować wzrost importu związanego ze zwiększoną konsumpcją. W rezultacie, wraz ze stopniowym napływem środków europejskich, powinno to pozwolić utrzymać bilans obrotów bieżących na nieznacznie niższym poziomie niż w zeszłym roku.
Tym, co w obecnych prognozach „nudne" nie jest, jest dynamika cen. Jeszcze w październiku ub.r. ekonomiści przeciętnie oczekiwali w pierwszym kwartale tego roku inflacji na poziomie 1,3 proc. rok do roku. Ostatnich kilka odczytów wskaźnika cen istotnie zrewidowało te oczekiwania. RPP zdecydowała się nawet na kwietniowym posiedzeniu wykreślić z komunikatu zdanie o „oczekiwaniu stopniowego przyspieszenia inflacji bazowej", która na początku 2016 r. pierwszy raz od dziesięciu lat spadła poniżej zera. I choć ze zjawiskiem niskiej inflacji boryka się obecnie praktycznie cały świat rozwinięty, to Polska z dynamiką indeksu cen konsumpcyjnych (CPI) na poziomie -0,9 proc. rok do roku oraz inflacją bazową na poziomie -0,2 proc. i tak wyraźnie odstaje.
Dlaczego dynamika cen w Polsce jest tak niska? Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, pomimo utrzymującego się od dwóch lat wzrostu wynagrodzeń w tempie 3–4 proc. rocznie wzrost jednostkowych kosztów pracy mierzony przez NBP od kilku kwartałów nie przekracza 1 proc. rok do roku. Dynamika jednostkowych kosztów pracy mierzona dla Polski przez OECD w III kw. 2015 r. wyniosła -1,6 proc. rok do roku, a kwartał wcześniej -2,2 proc. Wzrost wynagrodzeń był więc dotychczas niewystarczający, aby wygenerować presję inflacyjną pochodzącą z rynku pracy. Po drugie, ożywienie na rynku nieruchomości komercyjnych w ostatnich latach, którego konsekwencją było powstanie dużej ilości nowej powierzchni biurowej i handlowej, doprowadziło do obniżek czynszów, co z czasem, w kontekście wysokiej konkurencji i rosnących zdolności wytwórczych, znalazło odzwierciedlenie w cenach produktów. Trzeci czynnik to struktura wydatków konsumpcyjnych w Polsce. Dobra znajdujące się w ostatnich kwartałach pod silną presją deflacyjną, np. żywność, energia i paliwa, mają znacznie większą wagę w koszyku konsumpcyjnym w Polsce niż w większości innych krajów rozwiniętych. Po czwarte, w tej grupie państw mamy jedno z najszybciej starzejących się społeczeństw. Do tego dochodzą jeszcze czynniki jednorazowe, takie jak obniżki cen leków i taryfy gazowej.