Czy jako członek rady Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej dostrzega pan wpływ zmian politycznych w Polsce na to, jak nasz kraj postrzegają zagraniczni inwestorzy? Bo z lektury zachodniej prasy mogą się dowiedzieć, że Polska porzuciła zasady demokracji i zamienia się powoli w państwo totalitarne...
Polska pozostaje dobrze zarządzaną, stabilną i szybko rosnącą gospodarką. Pozostaje też krajem demokratycznym: przecież nowy rząd został wyłoniony w wolnych wyborach, z zachowaniem wszelkich standardów. W każdym kraju zmiana władzy zwiększa niepewność przedsiębiorców. Zwłaszcza gdy nowy rząd ma ambitny program i szybko zabiera się do jego realizacji.
Jeśli zaś chodzi o jednostronny obraz w niektórych mediach, to jest on konsekwencją tego, że Polska zaczęła twardo stawiać swój interes, zabiegać o Europę równych szans, gdzie siła głosu każdego państwa będzie taka sama. Postawa Polski, podobnie jak np. Wielkiej Brytanii, jest zgodna z zasadą solidarności, na której Unia jest zbudowana.
W styczniu na zmiany polityczne w naszym kraju zareagowała agencja ratingowa Standard & Poor's, obniżając ocenę wiarygodności kredytowej Polski. Wiadomo, że ratingi są adresowane do inwestorów portfelowych obecnych na rynku obligacji skarbowych. Czy jako pewien sygnał dotyczący perspektyw gospodarki mogą one też wpływać na zachowanie inwestorów długoterminowych?
Niekoniecznie. Oczywiście, rating kraju wpływa na koszty pozyskiwania kapitału przez lokalne firmy, jest też jakąś miarą ryzyka prowadzenia tam działalności. Ale rozsądni długoterminowi inwestorzy koncentrują się na fundamentach gospodarki, na jej długofalowych perspektywach, na konkretnych liczbach. A te się w Polsce nie zmieniły: pozostaje ona silną i stabilną gospodarką, rozwijającą się szybciej niż inne kraje regionu. Co więcej, w Polsce zachodzi wiele pozytywnych zmian, które zagraniczni inwestorzy na pewno dostrzegają. Chodzi mi np. o malejącą skalę korupcji.