Powiedzieć, że kończący się rok w branży windykacyjnej był ciekawy, to nic nie powiedzieć. Było w nim praktycznie wszystko: wzrost podaży wierzytelności, kolejny etap konsolidacji branży, otwarta wojna między windykatorami, wielka ekspansja zagraniczna lidera, ale także nowe regulacje, które wciąż spędzają sen z powiek firmom odzyskującym długi.
Tort nadal rośnie, ale...
Do wzrostu podaży wierzytelności w sumie można było się przez ostatnie lata przyzwyczaić. Z szacunków Kruka wynika, że wartość sprzedanych portfeli konsumenckich i hipotecznych rośnie nieprzerwanie od sześciu lat. W 2015 r. ich wartość wyniosła 13,9 mld zł. Danych za ten rok jeszcze nie ma, ale wydaje się, że pobicie tego wyniku nie będzie wielkim problemem. Już bowiem po pierwszym półroczu podaż wierzytelności wyniosła 8 mld zł. A banki w tym roku wyjątkowo chętnie wystawiały na sprzedaż przeterminowane długi, chociażby z racji wprowadzenia podatku bankowego czy też podwyższonych wymogów kapitałowych.
– Kończący się wkrótce rok, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, może być rekordowy pod względem podaży portfeli konsumenckich, których wartość z dużym prawdopodobieństwem przekroczy 14 mld zł, z czego jak co roku ponad 80 proc. portfeli (wartościowo) pochodzi z sektora bankowego. Szacujemy, że w przyszłym roku podaż wierzytelności może się kształtować na podobnym poziomie, a jej ewentualna dynamika zależeć będzie w dużej mierze od polityki banków dotyczącej sprzedaży wierzytelności. Szczególny potencjał do wzrostu widzimy w podaży wierzytelności zabezpieczonych hipotecznie, których wartość w bilansach banków na koniec października 2016 r. wynosiła 11,4 mld zł – mówi Adam Parfiniewicz, prezes firmy Ultimo.
O ile oczywiście wzrost podaży wierzytelności jest dobrą informacją, o tyle z perspektywy krajowych firm sytuacja wygląda już nieco gorzej, jeśli spojrzeć na popyt. Czasy, kiedy z roku na rok windykatorzy bez problemu poprawiali wyniki, to już przeszłość. Rynek dla krajowych podmiotów stał się bardzo wymagający. Oczywiście konkurencja w branży zawsze była duża, ale jak można usłyszeć na rynku: „dało się z nią żyć", a tortu starczało niemal dla wszystkich. Od kiedy jednak naszym rynkiem zainteresowały się duże zagraniczne podmioty, walka o złe długi przeniosła się na inny poziom. Banki, mając za partnerów biznesowych międzynarodowe firmy z solidnym zapleczem finansowym, rozmawiają coraz częściej o sprzedaży portfeli wartych nominalnie nie kilkadziesiąt, ale kilkaset milionów złotych, a w skrajnych przypadkach nawet ponad miliard złotych. To oczywiście automatycznie dyskwalifikuje mniejsze firmy, które nie tylko finansowo, ale i operacyjnie, nie udźwignęłyby takiego ciężaru.
Od konsolidacji nie da się uciec
Nie dziwi więc fakt, że mniej więcej od trzech lat jesteśmy świadkami konsolidacji i przejęć w branży windykacyjnej. W 2016 r. nowego właściciela znalazł m.in. GetBack. Został nim Emest Investment, podmiot założony przez konsorcjum funduszy private equity, który za 100 proc. akcji windykatora zapłacił 825 mln zł. Przygodę z biznesem windykacyjnym w Polsce oficjalnie w 2016 r. zakończyła firma Presco. Jej portfel wierzytelności o łącznej wartości nominalnej 2,7 mld zł został przejęty za prawie 200 mln zł przez Kruka. Firma DTP została z kolei przejęta przez amerykańską grupę PRA.