Nieudana szarża grupy OPEC+

Choć kraje kartelu naftowego ogłosiły przedłużenie cięć wydobycia, a na Bliskim Wschodzie trwa konflikt, to ropa jest najtańsza od czerwca. Obawy dotyczące popytu przeważyły nad niedoborami podaży, a napięcia na rynku złagodził amerykański surowiec.

Publikacja: 10.12.2023 21:00

Ograniczenia podaży ropy zostały złagodzone przez rekordowe wydobycie w USA, a również inni producen

Ograniczenia podaży ropy zostały złagodzone przez rekordowe wydobycie w USA, a również inni producenci spoza OPEC+ dostali impuls do zwiększania produkcji.

Foto: Fot. Carina Johansen/AFP

Pogłoski o śmierci przemysłu naftowego okazały się mocno przesadzone. Świadczy o tym choćby przebieg niedawnego szczytu klimatycznego COP28 w Dubaju. Jego gospodarz, czyli władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wykorzystał go do zawarcia nowych kontraktów naftowych, a Sultan al-Dżaber, przewodniczący szczytu, wyśmiewał plany zielonej transformacji, wskazując, że „nie stoi za nimi żadna nauka” i że ich realizacja sprawi, że „ludzie wrócą do jaskiń”. Niezależnie od tego, co sądzimy o postawie gospodarzy COP28, musimy przyznać, że świat jest jeszcze bardzo daleki od odejścia od paliw kopalnych. Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) wskazała w swoim raporcie z listopada, że co prawda przyszłoroczny wzrost popytu na ropę zwolni, ale i tak będzie rekordowy. Ma wynieść 102,9 mln baryłek dziennie.

Temu dużemu popytowi towarzyszą ograniczenia podaży surowca. Część państw OPEC+ na niedawnym posiedzeniu ministrów tego kartelu zdecydowała się na dobrowolne cięcia produkcji ropy w I kwartale 2024 r. wynoszące łącznie 2,2 mln baryłek dziennie. Wśród nich jest Arabia Saudyjska, która przedłuży o trzy miesiące cięcia wynoszące 1 mln baryłek dziennie. W listopadzie wydobywała ona 9,05 mln baryłek dziennie, podczas gdy jej moce produkcyjne wynoszą 12 mln baryłek dziennie. Produkcja w całym OPEC sięgała natomiast w zeszłym miesiącu 28,05 mln baryłek dziennie, podczas gdy zdolności produkcyjne sięgały 34,16 mln baryłek dziennie. Globalną podaż zaniżano więc o ponad 6 mln baryłek dziennie, czyli o więcej, niż łącznie produkują Iran i Kuwejt. Mimo to cena ropy gatunku WTI spadła w pierwszym tygodniu grudnia poniżej 70 dol. za baryłkę. Była ona najniższa od końcówki czerwca i o 13 proc. mniejsza niż na początku roku. Zniżkowała, choć przecież wojna między Izraelem a Hamasem nadal rozgrzewa nastroje na Bliskim Wschodzie. Co się więc takiego się stało, że pomimo cięć wydobycia w krajach OPEC+ i napięć geopolitycznych nie wystrzeliła ona w górę?

Wielki powrót USA

Świat producentów ropy nie kończy się na OPEC+. Poza tą grupą są m.in. Stany Zjednoczone, czyli kraj, w którym produkcja niedawno ustanowiła nowy rekord. Według danych Administracji Informacji Energetycznych (EIA) wydobycie ropy w USA sięgnęło we wrześniu 13,24 mln baryłek dziennie. Przebity został więc szczyt z listopada 2019 r., a producenci surowca ze złóż łupkowych podnieśli się już po pandemicznej dekoniunkturze. Jeszcze w lutym 2021 r., czyli w pierwszym pełnym miesiącu rządów administracji prezydenta Bidena, produkcja wynosiła tylko 9,92 mln baryłek dziennie, a we wrześniu 2023 r. wynosiła 12,35 mln baryłek dziennie.

Czytaj więcej

OPEC+ bez wsparcia dla cen ropy naftowej

Nieco inne dane podaje firma Rystad Energy. Ocenia ona, że we wrześniu wydobywano w USA 11,85 mln baryłek ropy dziennie, a w listopadzie produkcja doszła do 12 mln baryłek dziennie. Tu też jednak widoczny jest wyraźny wzrost. Wszak w listopadzie 2022 r. amerykańska produkcja wynosiła, według Rystad Energy, 11,2 mln baryłek dziennie. W ciągu roku USA zwiększyły więc wydobycie o więcej, niż na przykład produkuje Wenezuela. To nieco opóźniona reakcja producentów na wzrost cen, do którego doszło po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ten wzrost produkcji prowadził do zbicia cen paliw w USA, ale też trafił na rynki europejskie i azjatyckie, gdzie sytuacja podażowa była napięta.

– Ograniczanie wzrostu cen ropy niesie ze sobą dywidendę geopolityczną – twierdzi David Goldwyn, główny amerykański dyplomata energetyczny w administracji Obamy.

– Ostatnie kilka lat pokazało, że nie powinno się prowadzić zakładów przeciwko amerykańskiemu przemysłowi naftowemu – wskazuje Robert McNally, doradca ds. energii w administracji George’a W. Busha.

Problemy z popytem

Większy napływ amerykańskiej ropy na rynki bynajmniej jednak nie wyjaśnia wszystkiego. Przecena widoczna w ostatnich dwóch miesiącach była również skutkiem obaw dotyczących popytu na surowiec.

– Od końca czerwca do końca września cena ropy Brent wzrosła około jednej trzeciej w reakcji na cięcia produkcji w Arabii Saudyjskiej w związku z dążeniem do wyższych cen i szacowanym przez OPEC deficytem podaży na poziomie 3 mln baryłek dziennie. Od tego czasu jednak prognozy dotyczące popytu poszły w dół, co wymusiło silną reakcję w postaci fali sprzedaży przez inwestorów spekulacyjnych, którzy nieoczekiwanie znaleźli się w sytuacji, w której dysponowali dużą długą pozycją i najmniejszą krótką pozycją brutto od 12 lat – przypomina Ole Hansen, dyrektor ds. strategii rynków surowcowych w Saxo Banku.

Skąd się jednak brały te obawy dotyczące popytu? O ile groźba recesji w USA wyraźnie się oddaliła, to w kiepskiej kondycji jest gospodarka strefy euro. Przede wszystkim jednak powody do niepokoju dają inwestorom Chiny. Do zmniejszenia prognoz dotyczących popytu na ropę w dużym stopniu przyczynił się upadek wiary inwestorów w to, że chiński rząd uruchomi duży popyt stymulacyjny dla gospodarki.

– Gdy Chiny, czyli największy na świecie importer ropy, zmniejsza swój apetyt na surowiec, USA biją rekordy wydobycia, a presja na spadek cen się utrzymuje – twierdzi John Evans, analityk PVM Oil.

Mediana prognoz dla cen ropy WTI, zebranych przez agencję Bloomberg, sugeruje, że na koniec tego roku baryłka surowca będzie kosztowała 85 dol. Poszczególne prognozy są w przedziale od 65 do 97,1 dol. za baryłkę. Mediana projekcji na koniec 2024 r. wynosi natomiast 84 dol. za baryłkę, a przedział prognoz wynosi od 57 (BofA Merrill Lynch) do 103 dol. za baryłkę (Standard Chartered). Oczywiście wszystkie te prognozy mogą trafić do kosza, jeśli w przyszłym roku na rynku dojdzie do sporych „niespodzianek”.

Gdy grzmią armaty

Rynek naftowy jest zwykle bardzo wrażliwy na wstrząsy geopolityczne na Bliskim Wschodzie. Dlaczego więc wojna Izraela z Hamasem nie doprowadziła do znaczących zwyżek cen ropy? Bo inwestorzy szybko uznali, że ten konflikt będzie ograniczony i nie zagrozi głównym bliskowschodnim centrom wydobycia surowca.

– O ile ceny ropy i gazu początkowo rosły w reakcji na ataki Hamasu na Izrael z 7 października, to trwający konflikt obecnie nie wpływa na podaż ropy i gazu ziemnego. Izraelskie morskie pole gazowe Tamar zostało zamknięte tylko na krótko i w połowie listopada wznowiono tam pracę, ale eksport gazu ziemnego z Egiptu jest niższy od sezonowej normy. Brak zakłóceń w podaży pomaga wytłumaczyć, dlaczego premia za ryzyko geopolityczne ostatnio się zmniejszyła, na co wskazuje zarówno spadek cen ropy, jak i mniejsza oczekiwana zmienność na rynku opcji chroniących przed dużymi skokami cen ropy – wskazuje Daan Struyven, szef działu analiz rynku naftowego w Goldmanie Sachsie.

Oczywiście mogą wrócić obawy inwestorów dotyczące potencjalnego konfliktu między USA a Iranem, ale obecnie się na to nie zanosi. Co prawda sprzymierzeni z Iranem jemeńscy rebelianci Huti od czasu do czasu porywają okręty w pobliżu jemeńskich wód, a Hezbollah prowadzi okazjonalną wymianę ognia z wojskiem izraelskim, ale konflikt jest na razie trzymany w ryzach.

Gdy Wenezuela chce odebrać Gujanie roponośną prowincję

Socjalistyczne władze Wenezueli przeprowadziły w zeszłą niedzielę referendum na temat aneksji Essequibo, czyli regionu należącego do sąsiedniej Gujany. Według oficjalnych danych aż 95 proc. spośród 10,5 mln głosujących w referendum opowiedziało się za anulowaniem wyroku międzynarodowego arbitrażu z końca XIX w. przyznającego Essequibo Gujanie. (Według tajnych służb Gujany frekwencja w tym referendum wynosiła jednak tylko 2 mln ludzi, czyli około 10 proc. uprawnionych). Władze Wenezueli już wydrukowały nowe mapy kraju obejmujące Essequibo jako jego nowy stan oraz rozpoczęły procedurę przetargu na koncesje naftowe na formalnie przyłączonym terytorium.

Przez ponad 100 lat Wenezuela specjalnie nie interesowała się Essequibo. Była ono bowiem tylko słabo zaludnionym kawałkiem dżungli. Zmieniło się to jednak po tym, jak odkryto tam duże złoża ropy. Rząd Gujany udzielił już tam koncesji wydobywczych amerykańskim firmom. Wenezuelski socjalistyczny reżim uznał jednak, że zagarniając te złoża, może uratować krajową produkcję, która w ciągu ostatnich lat załamała się z powodu nieudolnej polityki administracji prezydenta Nicholása Maduro. Czy jednak ujdzie to Wenezueli bezkarnie?

W Essequibo dochodziło w ostatnich dniach do starć zbrojnych o niskiej intensywności. Nic jednak nie wskazuje, by armia wenezuelska rzeczywiście zdołała przejąć całkowitą kontrolę nad tym terytorium. Ryzyko większego konfliktu zbrojnego jest realne. Będzie miał on znaczenie ponadregionalne. USA jak dotąd zadeklarowały swoje poparcie dla Gujany. Być może wesprą ją dostawami broni. Zaniepokojona jest również Brazylia, która wysłała wojska nad granice z Gujaną. Konflikt może też doprowadzić do załamania porozumienia Wenezueli z USA o częściowym poluzowaniu sankcji naftowych w zamian za przeprowadzenie w Wenezueli wolnych i uczciwych wyborów. HK

Gospodarka światowa
Strefa euro wróciła do wzrostów. Powiew optymizmu
Gospodarka światowa
USA. Vibecesja, czyli gdy dane rozmijają się z nastrojami zwykłych ludzi
Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów
Gospodarka światowa
PKB USA rozczarował w pierwszym kwartale
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich konsumentów nadal się poprawiają
Gospodarka światowa
Tesla chce przyciągnąć klientów nowymi, tańszymi modelami