Upadek SVB. Szybka lekcja dla startupów i funduszy venture capital

Historia upadku Silicon Valley Bank i szybkiego ratunku dla jego klientów, tysięcy młodych firm technologicznych może mieć liczne konsekwencje dla branży innowacyjnych spółek i funduszy wysokiego ryzyka. Również nad Wisłą.

Publikacja: 13.03.2023 21:00

Bankructwo SVB nie pogrążyło – wbrew obawom – tysięcy start-upów. Odzyskanie przez spółki technologi

Bankructwo SVB nie pogrążyło – wbrew obawom – tysięcy start-upów. Odzyskanie przez spółki technologiczne depozytów nie oznacza jednak happy endu.

Foto: Fot. Justin Sullivan/Getty Images/AFP

Bankructwo SVB, spowodowane w dużym skrócie fatalną polityką banku, sprawiło, że tysiące młodych, innowacyjnych spółek nie tylko w Stanach Zjednoczonych, lecz także w Azji i Europie wstrzymało oddech – wielu przed oczami miało widmo kryzysu na miarę upadku Lehman Brothers w 2008 r., tyle że tym razem w świecie start-upów.

Wystarczy wspomnieć, że swoje pieniądze w SVB ulokowało 65 tys. innowacyjnych firm i 2,5 tys. funduszy venture capital, a skala depozytów w latach 2018–2021 potroiła się (przy czym 90 proc. z nich nie było ubezpieczonych). W USA już wieszczono, że rzesze pracowników firm technologicznych nie otrzyma wypłat, a wkrótce straci pracę. Bankructwo banku pociągnęłoby za sobą kolejne – start-upy nie miałyby pieniędzy na bieżącą działalność i płatności dla dostawców oprogramowania czy usług w chmurze. W W. Brytanii, gdzie SVB UK miał 3,3 tys. klientów, alarmowano, że ekosystem start-upowy może wręcz cofnąć się w rozwoju o dwie dekady.

Czarny scenariusz się jednak nie ziści – finalnie szybka reakcja regulatora za oceanem zażegnała kryzys. Zapewniono 100-proc. wypłatę depozytów (chodzi o 175 mld dol.), a na Wyspach aktywa SVB UK – po interwencji rządu i banku centralnego – zostały przejęte przez HSBC. Ale do hurraoptyzmizmu daleko. Fala negatywnych konsekwencji rozleje się po świecie. Dotrze też do Polski.

65 tys.

start-upów oraz 2,5 tys. funduszy venture capital miało depozyty w Silicon Valley Bank. Upadek tej instytucji zachwiał więc fundamentami innowacyjnego rynku, nie tylko w USA.

Koniec taniego pieniądza?

Jeden z potencjalnie najgroźniejszych kryzysów finansowych ostatnich lat właściwie zrodził się i zakończył w zaledwie kilkadziesiąt godzin. Zdaniem Szymona Janiaka, partnera zarządzającego Czysta3.vc, historia upadku największego banku finansującego spółki z Dolinie Krzemowej to „kryzys na miarę pokolenia TikToka”. Jak podkreśla, wszystko zdarzyło się tak szybko, że wiele osób nie zdąży już nawet o tym usłyszeć. Ale zapomnieć o tym nie można. Z historii SVB płynie wiele lekcji, a konsekwencje zdarzenia będą długofalowe. Eksperci już mówią, że w połączeniu z trwającym od roku trendem hamowania inwestycji wysokiego ryzyka (będącym efektem gospodarczego spowolnienia) sprawi ono, iż nastąpi koniec ery taniego pieniądza. Czy fundusze VC jeszcze mocniej przykręcą kurki z gotówką? Jakub Sitarz, prezes funduszu Unfold.vc, nie ma wątpliwości, że sytuacja z SVB, mimo iż w pewnym stopniu opanowana, może wpłynąć na możliwość pozyskiwania kapitału przez polskie start-upy w dłuższej perspektywie.

– Ta sprawa otworzyła bowiem inwestorom oczy na kolejne, możliwe ryzyka, których w obecnych czasach przecież nie brakuje – wyjaśnia.

4,2 mld dol.

– taką kwotę na kontach SVB miało zdeponowanych pięć spółek technologicznych: Roku, Circle, BlockFi, Roblox i Ginkgo Bio. Polskich firm wśród klientów banku jest niewiele.

Pozyskanie finansowania dla innowacyjnych biznesów (choć pozornie mogłoby się wydawać, że kryzys SVB jest odległy dla rodzimych start-upów) będzie zatem trudniejsze niż dotąd. Również Tomasz Snażyk, prezes fundacji Startup Poland, przyznaje, że długoterminowe konsekwencje bankructwa SVB mogą skutkować wstrzymaniem niektórych rund. – Inwestorzy mogą wykazywać większą wstrzemięźliwość. Części z nich stanął przed oczami kryzys, jakiego doświadczyliśmy po upadku Lehman Brothers – podkreśla.

Ponadto w perspektywie krótkookresowej część firm nad Wisłą może spodziewać się perturbacji. – Sytuacja wokół upadłości SVB wydaje się opanowana, a rynki finansowe dobrze przyjęły szybkie decyzje dotyczące wsparcia amerykańskiego sektora bankowego. Wszyscy klienci banku będą mieć dostęp do swoich środków. Wciąż jednak może dojść do sporych zatorów płatniczych, spowodowanych powolnym uwalnianiem środków przez Fed – mówi Daniel Świątkowski, prezes Hexe Capital. – A to może negatywnie wpłynąć na cash flow wśród spółek IT w naszym regionie, wykonujących zlecenia dla tej części rynku w USA – ostrzega.

Fala negatywnych skutków jest jednak znacznie większa. Naruszono fundamenty. Dotychczasowa silna pozycja funduszy VC w start-upowym ekosystemie została bowiem mocno nadwerężona.

Efekt domina

To właśnie fundusze wini się za panikę na rynkach finansowych, która finalnie utopiła SVB. Nieodpowiedzialne zachowanie inwestorów, którzy – chcąc ratować spółki portfelowe – zachwiali systemem finansowym, podważyło zaufanie do instytucji venture capital.

– Pojawiło się wiele opinii, w których to branżę VC piętnuje się za bankructwo banku z Doliny Krzemowej. To one nerwowo zarekomendowały swoim spółkom portfelowym, by natychmiast wypłacać depozyty, wobec czego bank utracił płynność. Zaledwie godziny po tym fakcie zdano sobie sprawę, że takie podejście może stać się praprzyczyną kryzysu finansowego, bo odbiło się to chociażby na rynku chińskim czy brytyjskim – komentuje Szymon Janiak.

3,6 mld zł

zainwestowano w polskie start-upy w 2022 r. To poziom zbliżony do 2021 r. Spadła natomiast średnia wartość inwestycji w takie podmioty – z 7,2 do 6,7 mln zł

Jednym z pierwszych, który zapoczątkował exodus z SVB, był guru Doliny Krzemowej – Peter Thiel. Za nim poszli kolejni giganci i ich spółki – m.in. Union Square Ventures oraz Coatue Management. Domino się posypało. Ale zdania co do negatywnej roli VC są podzielone.

– Jednak jako odpowiedzialnych za tę sytuację nie wskazywałbym osób, które zarządzają funduszami – twierdzi Tomasz Snażyk. I zaznacza, że trudno upatrywać w nich winy w sytuacji, w której wskazali „swoim” start-upom, aby te wyciągnęły zdeponowane na kontach pieniądze. – Ta narracja jest mocno przesadzona – uważa.

Grzegorz Rudno-Rudziński, managing partner w Unity Group, obawia się, że problemy Silicon Valley Bank podważą jednak zaufanie do samych start-upów. – W kontekście upadku zaufania ta kryzysowa sytuacja to kolejny kamyczek, który powoduje, że jesteśmy coraz bliżej lawiny – przekonuje. I dodaje, że skala tego zjawiska będzie znacząca. – To może być jak pęknięcie bańki internetowej w 2000 r., a nie jak płytkie korekty, z jakimi mieliśmy do czynienia przy kryzysach ostatnich 20 lat – wskazuje nasz rozmówca.

Takie przewartościowanie w branży nie musi jednak paradoksalnie wcale mieć finalnie złych konsekwencji dla rodzimego rynku. – Wiele inwestycji w polskie projekty było prowadzonych na zasadzie kopiowania wzorców z Doliny Krzemowej. Jeśli ten wzorzec upadnie, pośrednio będziemy musieli zmienić model inwestowania – tłumaczy Rudno-Rudziński.

A to nie musi być aż tak wielkim wyzwaniem. – Na rynku jest wiele projektów, których logika działania jest bliższa firmom tzw. zdrowego rozwoju, gdyż dążą one do osiągnięcia break even point (z ang. próg rentowności – red.) i dopiero kolejnej rundy inwestycji, a nie modelowi budowy jednorożca, co wiąże się z ciągłym spalaniem kapitału z inwestycji, który jest mierzony wzrostem udziału w rynku globalnym. W sytuacji kryzysu ten bezpieczniejszy model może być ratunkiem dla polskiej sceny start-upowej – komentuje przedstawiciel Unity Group.

Dywersyfikacja dla dużych

Najnowsze badania UK Business Angels, na próbie ponad 130 brytyjskich start-upów (mających konta w SVB), dowodzą, że średnia ulokowanych w upadłym banku pieniędzy sięgała niemal 3,5 mln funtów. Więcej niż dla co trzeciego podmiotu była to jedyna instytucja bankowa, w której trzymano firmowe depozyty. Ryzyko krachu sektora start-upowego było więc potężne. Czy w Polsce taki scenariusz mógłby się zdarzyć? Tylko teoretycznie. W naszym kraju nie ma banków nawet w niewielkim stopniu tak skoncentrowanych na start-upach jak SVB. Eksperci wskazują, że mimo to warto zadbać o lokowanie pieniędzy w różnych instytucjach finansowych. Ich zdaniem jednak i w tym wypadku masowy ruch może być niebezpieczny.

Gdyby start-upy i fundusze VC zaczęły bowiem lawinowo wypłacać depozyty celem dywersyfikacji, negatywnie odbiłoby się to na systemie finansowym.

W przypadku polskiego rynku to czysta teoria. Powód? Na taką dywersyfikację mogą pozwolić sobie głównie duże spółki. Trudno wdrożyć podobną strategię w przypadku podmiotów, które dopiero pozyskały pierwszy kapitał (rzędu paru milionów złotych). A właśnie takie start-upy dominują na polskiej scenie.

Inwestorzy nie hamują. Pieniądze do polskich start-upów wciąż płyną

Pomimo globalnego spowolnienia w finansowaniu młodych, innowacyjnych spółek nie widać, by inwestorzy nad Wisłą szczególnie mocno podążali za tym trendem. Co prawda na efekt upadku SVB i spodziewanego wzrostu wstrzemięźliwości funduszy VC jest jeszcze zbyt wcześnie, ale ostatnie dni nie wskazywały, żeby rodzime firmy technologiczne musiały obawiać się o pozyskanie kapitału. Przykłady można mnożyć – wystarczy wspomnieć o transakcji funduszu Venture Eleven i Benjamina Kuny (twórca Tylko.com), którzy zainwestowali w Debesto, start-up z branży e-commerce (tworzy marketplace), pozwalający internautom zamawiać drzwi i okna z Polski (wysyłane nie tylko na rynki europejskie, ale również do USA), czy o zaangażowaniu Satus Games w start-up Buffmaker. Podmiot, który zajmuje się inwestycjami w gry, zdecydował się wesprzeć kwotą 1,15 mln zł firmę projektującą rozwiązania automatyzacji działań marketingowych i analityki danych (zwłaszcza w obszarze gamingowych influencerów).

Ale minione dni obfitowały w wiele innych ciekawych transakcji. I tak rodzimy fundusz Smok VC zainwestował w ukraiński Finmap (serwis w chmurze i aplikacja na iOS, które pomagają przedsiębiorcom w prosty sposób prowadzić rachunkowość finansową), zaś wrocławski Unfold.vc wyłożył pieniądze na rozwój amerykańskiego start-upu Wally Health (oferuje dostępne w trybie 24/7 kompleksowe usługi stomatologiczne w modelu subskrypcyjnym). Ponadto polsko-brytyjski start-up Embargo, który oferuje aplikację lojalnościową i system CRM dla gastronomii, pozyskał ok. 13 mln zł od brytyjskich aniołów biznesu. Pieniądze mają pomóc spółce w rozwinięciu produktu – aplikacji do dostawy posiłków. Firma ma ambicję, by przejąć część tego perspektywicznego rynku od dużych graczy. Ma jednak ku temu argument – współpracującym restauracjom chce pozostawiać cenne dane – informacje o zamawiających u nich klientach.

Należy odnotować poza tym inwestycję w polski tzw. edtech – firmę uczącą programowania Coding Giants. W ramach rundy prowadzonej przez Nunatak Capital i PortfoLion do spółki popłynęło 3,5 mln euro. Ponadto 1 mln zł trafiło m.in. od Shape.vc do Checly (opracował narzędzie do tworzenia tzw. checklist i przeprowadzania kontroli). Z kolei wspomniana już spółka Satus Games wyłożyła 1,15 mln zł na rozwój warszawskiego studia gamingowego Kool2Play.dus

Gospodarka światowa
Handel na NYSE na okrągło przez cały tydzień?
Gospodarka światowa
Węgrzy znów obniżyli stopy procentowe
Gospodarka światowa
UE nie wykorzystuje w pełni potencjału integracji
Gospodarka światowa
Netflix ukryje liczbę subskrybentów. Wall Street się to nie podoba
Gospodarka światowa
Iran nie ma jeszcze potencjału na prawdziwą wojnę
Gospodarka światowa
Izraelski atak odwetowy zamieszał na rynkach