Letni rajd na giełdzie nowojorskiej nie traci impetu – we wtorek skala zwyżek indeksu S&P 500 od dołka sprzed dwóch miesięcy zbliżała się już do 19 proc. Choć środowy handel rozpoczynał się od korekty, to dotychczasowe odbicie pozwoliło na wygenerowanie obiecującego sygnału. Główny wskaźnik zza oceanu odrobił ponad połowę swojej straty z wcześniejszej trwającej blisko pół roku wyprzedaży.
S&P 500, który od styczniowego szczytu do czerwcowego dna stracił prawie jedną czwartą wartości, ograniczył tę stratę do niespełna 12 proc. Zgodnie z teorią zniesień Fibonacciego wyjście powyżej 50-proc. zniesienia wcześniejszej fali spadkowej oznacza przełamanie ważnego oporu. Co więcej, jak zauważa firma analityczna CFRA, po wygenerowaniu takiego sygnału nie była kontynuowana żadna z 13 bess w USA po drugiej wojnie światowej.
„Historia wskazuje, że twarde dno mamy już za sobą, więc każda korekta może być traktowana jako okazja do kupna” – komentuje w nocie do klientów Sam Stovall, główny strateg inwestycyjny CFRA.
Lista wątpliwości
Jak jednak zauważa agencja Bloomberga, wielu strategów podchodzi do tego sceptycznie, wskazując m.in. na groźbę kontynuowania przez Fed podwyżek stóp procentowych mających ograniczyć inflację. Dodatkowo w warunkach normalizowania się sytuacji w systemie finansowym i w gospodarkach po ogromnych programach stymulacyjnych rynki mogą zachowywać się w sposób odmienny.
„Fed wycofuje płynność z rynku, a to czyni obecną sytuację zupełnie odmienną od tej w 2020 r., kiedy obserwowaliśmy bezprecedensową skalę stymulacji, czy od wcześniejszych przypadków, kiedy rodziła się hossa” – zauważa w nocie do klientów Keith Lerner, dyrektor w firmie doradczej Truist Advisory Services.