– Nie wszyscy będą w stanie rolować swoje długi w środowisku mniej obfitej płynności. Spodziewamy się więcej bankructw i potencjalnych restrukturyzacji zadłużenia. Warto wyceniać większe ryzyko bankructw, niż jest obecnie oceniane przez rynek – stwierdziła Lisa Chua, zarządzająca funduszem w Man Group, w rozmowie z agencją Bloomberg.

Man Group to największy na świecie notowany na giełdzie fundusz hedgingowy. Dysponuje aktywami wartymi ponad 150 mld USD a jego zarządzający w ostatnich miesiącach dobrze sobie radzili na rynku długu. Ich fundusz inwestujący w dług z rynków wschodzących miał od początku roku stopę zwrotu wynoszącą 4,7 proc., podczas gdy indeks obligacji Bloomberg EM USD, odzwierciedlający notowania długu dolarowego z rynków wschodzących, stracił 20 proc. Indeks ten znalazł się niżej niż podczas covidowej paniki na rynku z wiosny 2020 r.

Według danych Bank of America i EPFR Global, inwestorzy od początku roku wycofali 48 mld USD z funduszy inwestujących w dług na rynkach wschodzących. Na niekorzyść obligacji z tych rynków działało w ostatnich miesiącach wiele czynników, w tym agresywne zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed. To, że waluty wielu gospodarek wschodzących znacząco osłabły od początku roku wobec dolara przyczyniło się do wzrostu kosztów obsługi zadłużenia. Według wyliczeń Bloomberga dług z rynków wschodzących wart łącznie 237 mld USD ma obecnie notowania sugerujące duże ryzyko bankructwa. W rankingu krajów najbardziej zagrożonych kryzysem zadłużeniowym pierwsze miejsce zajmuje Salwador, którego obligacje mają w indeksie Bloomberga średnią rentowność 31,8 proc. Kolejne pozycje na tej liście zajęły: Ghana, Tunezja, Pakistan, Egipt, Kenia, Argentyna, Ukraina, Bahrajn i Namibia.