Jak wynika z danych kredytodawcy hipotecznego Nationwide Building Society, średnia cena domu na Wyspach podskoczyła w marcu o 0,9 proc., do 150,94 tys. funtów (218 tys. USD). Jest to pierwszy wzrost tego wskaźnika od października 2007 r. Raport okazał się zaskakujący, ponieważ analitycy ankietowani przez Bloomberga w komplecie oczekiwali utrzymania spadku cen domów.
W ciągu roku brytyjskie nieruchomości staniały o ponad 15 proc. Dla wielu Brytyjczyków stało się to wystarczającą zachętą do wejścia na rynek. Zwłaszcza że koszt kredytów mocno spadł po obniżeniu przez Bank Anglii stóp procentowych do rekordowo niskiego poziomu 0,5 proc. W lutym liczba pozytywnie rozpatrzonych wniosków o kredyty hipoteczne wspięła się do poziomu najwyższego od 9 miesięcy, co wskazuje, że liczba transakcji kupna-sprzedaży nieruchomości wkrótce również może iść w górę.
Jeden z członków brytyjskiej rady polityki pieniężnej Spencer Dale stwierdził ostatnio, że są oznaki, że krajowy rynek nieruchomości się stabilizuje, chociaż jest jeszcze w złej kondycji. Brytyjskie władze zrobiły całkiem sporo, żeby ożywić nie tylko ten rynek, ale i całą gospodarkę. Bank centralny, poza cięciem stóp, wyłożył 75 mld funtów na skup obligacji rządowych i korporacyjnych. Liczy, że ożywi w ten sposób rynek kredytowy. Z kolei rząd wsparł banki miliardami funtów w postaci gwarancji kredytowych.
W IV kwartale 2008 r. gospodarka na Wyspach skurczyła się o 1,6 proc., najwięcej od 1980 r. W tym roku, jak się prognozuje, może zmniejszyć się o blisko 4 proc., ale władze mają nadzieję, że spadek będzie mniejszy.