Przedstawiciele rządów, a także banków centralnych, którzy zabierali głos w ciągu ostatnich dwóch dni, podkreślają, że konwersja walutowa bez formalnego wchodzenia do unii walutowej mogłaby pogorszyć sytuację ich gospodarek. W regionie wszyscy zdają też sobie sprawę, że inicjatywa, z którą wystąpił Międzynarodowy Fundusz Walutowy, nie ma szans na akceptację instytucji unijnych.
– To nie jest realistyczne. Członkostwo w europejskiej unii walutowej ma bardzo jasne reguły i te reguły muszą być przestrzegane – zaznaczył Ewald Nowotny, członek Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego. Ocenił też, że z ekonomicznego punktu widzenia nadzwyczajne poszerzenie strefy euro mogłoby podkopać wiarygodność waluty. Potwierdził w ten sposób znane od dawna stanowisko EBC, który nigdy nie dopuszczał rozluźniania kryteriów konwergencji.
W poniedziałek dziennik „Financial Times” ujawnił fragmenty raportu sporządzonego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, w którym stwierdzono, że „nowi” członkowie UE powinni rozważyć ekspresowe przyjęcie euro bez oglądania się na należne im miejsce w instytucjach Unii Gospodarczej i Walutowej i, być może, bez spełniania kryteriów konwergencji. Jeszcze tego samego dnia od pomysłu zdystansowały się tak EBC, jak i Komisja Europejska. W pierwszych komentarzach ekonomistów i polityków z państw regionu pojawiały się określenia „pomyłka”, „niepoważny pomysł”.
Okazuje się jednak, że propozycja MFW, która powstała przed miesiącem, mogła nie być wyssana z palca. Do jej znajomości przyznał się bowiem premier Litwy Andrius Kubilius. Na antenie publicznego radia powiedział, że dyskusja na temat zalecanego przez MFW połowicznego wprowadzenia euro „trwa i spodziewamy się dojść do racjonalnego i efektywnego rozwiązania”.
– Litwa skorzystałaby na szybszym przyjęciu euro, ponieważ pomogłoby to rozwiązać wiele problemów wywołanych kryzysem finansowym – dodał Kubilius. Większość komentatorów zgadza się, że naszym sąsiadom konwersja mogłaby się opłacać stosunkowo najbardziej, gdyż ich waluta już powiązana jest z euro, a obowiązek utrzymywania stałego kursu spoczywa dziś na krajowym banku centralnym. W podobnej sytuacji znajdują się Łotwa i Estonia.