Z danych przedstawionych wczoraj przez Japonię, Niemcy i Francję wynika, że w skali roku międzynarodowa wymiana towarowa znów zmalała w nienotowanym dotąd tempie. Jednak pojawił się też promyk nadziei – w ujęciu miesięcznym spadki są wyraźnie mniejsze niż poprzednio.
W lutym japońscy producenci sprzedali za granicę towary o wartości o połowę niższej niż rok wcześniej. Z tak dużą dekoniunkturą nie zmagali się jeszcze nigdy. Ich niemieccy konkurenci zanotowali spadek sprzedaży o prawie jedną czwartą. Francuscy – o niemal jedną piątą. Przypomnijmy, że Światowa Organizacja Handlu przewiduje, iż wartość globalnej wymiany będzie w tym roku o 9 proc. mniejsza niż w poprzednim.
[srodtytul]Bilanse wreszcie się poprawiły[/srodtytul]
PKB krajów takich jak Japonia i Niemcy spadnie zapewne bardziej niż innych państw, przede wszystkim właśnie ze względu na zmniejszenie się zagranicznego popytu na produkowane przez nie towary. Spadek eksportu (o ponad jedną czwartą) mocno zaważy też na tempie rozwoju Chin. Jednak w przeciwieństwie do Państwa Środka dwa pozostałe handlowe mocarstwa nie mogą liczyć na to, że mniejszy wywóz za granicę zostanie zrekompensowany popytem wewnętrznym. Maleje on bowiem nie wolniej niż w innych państwach. Przekonują o tym choćby dane dotyczące importu. Tylko temu, że jego wartość zmalała bardziej niż wartość eksportu, Japonia zawdzięcza fakt, że w lutym znów zanotowała nadwyżkę handlową.
W styczniu kraj po raz pierwszy od 13 lat miał deficyt. Z kolei Niemcom udało się wyraźnie zwiększyć nadwyżkę po długich miesiącach jej spadku lub stagnacji. W lutym wyniosła ona 8,9 mld euro, po 6,8 mld w styczniu, wobec średniej z poprzedniego roku wynoszącej 14,7 mld USD.