O14 proc. podskoczył w czwartek kurs ING Groep po tym, jak spółka poinformowała, że wie, jak zasilić swą kasę znacznym zastrzykiem gotówki. Rynek najwyraźniej uwierzył pełniącemu obowiązki prezesa Janowi Hommenowi, że zmniejszenie grupy przyczyni się do zwiększenia jej efektywności i zyskowności.
Największa holenderska instytucja finansowa pozbędzie się od dziesięciu do piętnastu swoich zagranicznych filii. Spodziewa się, że uda się sprzedać je łącznie za 6–8 mld euro. Jak na dzisiejsze warunki rynkowe, kwota ta robi wrażenie, zwłaszcza że kapitalizacja właściciela Banku Śląskiego wynosi po wczorajszym wzroście około 12 mld euro.
[srodtytul]Koncentracja na Europie[/srodtytul]
Działalność bankowa grupy ma się skupić na krajach Beneluksu, Polsce, Rumunii oraz Turcji. Zlikwidowany zostanie m.in. pion bankowości detalicznej na Ukrainie. Jego los podzielić może któryś z biznesów bankowości internetowej. Przeglądowi podlegają wciąż niektóre pozaeuropejskie aktywa grupy, na przykład w Chinach i Japonii oraz w Stanach Zjednoczonych (także w pionie ubezpieczeń). Jak powiedział Hommen, jeśli zajdzie taka potrzeba, możliwe jest zwiększenie puli przez-naczonych do sprzedaży interesów.
Oszczędności grupa szuka również poprzez uproszczenie struktury organizacyjnej. Za kilka miesięcy będzie ona dzielić się tylko na dwa zintegrowane piony: bankowy i ubezpieczeniowy. „Bank skoncentrowany będzie głównie na Europie przy poszczególnych możliwościach wzrostu gdzie indziej” – napisała spółka w oświadczeniu. – Nasz blok Europy Środkowej opiera się na Polsce, Rumunii i Turcji, jednak będziemy wciąż poszukiwać możliwości wzrostu na innych rynkach regionu – powiedziała nam Carolien van der Giessen z biura prasowego ING Groep.