Europejski renesans „złych banków”

Ideę „złego banku” odkurzyły na początku roku USA, lecz ostatecznie zdecydowały się na inną strategię walki z kryzysem. Pomysł przyjął się natomiast w Irlandii i Niemczech

Publikacja: 20.04.2009 08:39

Pod koniec stycznia falę entuzjazmu na światowych giełdach wywołał projekt utworzenia w USA „złego banku”, czyli instytucji, która kupiłaby od banków kłopotliwe aktywa. Szybko okazało się, że z pomysłem tym wiąże się wiele problemów związanych z wyceną „toksycznych” aktywów. Ostatecznie sekretarz skarbu Timothy Geithner przedstawił w marcu alternatywny plan sanacji amerykańskiego sektora bankowego.

Ostatnio jednak o idei „złego banku”, która została z sukcesem wykorzystana podczas kryzysu bankowego w Szwecji w latach 90., znów zrobiło się głośno. Na początku kwietnia zamiar powołania takiej agencji ogłosił rząd Irlandii, jutro zaś poznamy zarys planów władz w Berlinie. W obu wypadkach pod terminem „zły bank” kryją się jednak inne rozwiązania.

[srodtytul]Zielona Wyspa agreguje dług[/srodtytul]

Peter Bacon, ekonomista powołany przez rząd w Dublinie do opracowania planu wsparcia sektora finansowego, zaproponował utworzenie Krajowej Agencji Zarządzania Aktywami (NAMA), która za pieniądze z emisji rządowych obligacji odkupi od banków nietrafione kredyty o nominalnej wartości około 80–90 mld euro (co odpowiada 45 proc. PKB Irlandii). Będzie się to wiązało ze znacznym wzrostem długu publicznego – nawet do 88 proc. PKB w wypadku emisji obligacji za 50 mld euro – lecz irlandzkie władze liczą, że w dalszej perspektywie uda im się odzyskać wpompowane w ten projekt pieniądze.

W ocenie Alana Dukesa, byłego ministra finansów Irlandii, obecnie prezesa znacjonalizowanego Anglo Irish Bank, to bardzo prawdopodobne. Załamanie w irlandzkiej bankowości jest głównie skutkiem pęknięcia bańki na rynku nieruchomości. Oznacza to, że głównym problemem tamtejszych banków nie są – jak np. w USA – skomplikowane papiery wartościowe, lecz trudno ściągalne kredyty hipoteczne i deweloperskie.

Gdy zabezpieczające te pożyczki nieruchomości za kilka lat znów zaczną drożeć, rząd będzie mógł na tym zarobić. Szczególnie że NAMA, która według zapowiedzi wicepremier Mary Coughlan zostanie powołana do lata, kłopotliwe aktywa odkupi od banków po cenie niższej od nominalnej.

Irlandzki plan „złego banku” nie jest pozbawiony charakterystycznych dla tej koncepcji problemów. Jeśli banki odsprzedadzą swoją pulę nietrafionych kredytów taniej, niż wyceniają je w swoich bilansach, będą musiały dokonać odpisów od aktywów. W obecnej sytuacji oznacza to, że rząd będzie zmuszony je dokapitalizować.

Minister finansów Brian Lenihan dał do zrozumienia, że będzie to możliwe jedynie w zamian za udziały w bankach. Niewykluczone więc, że ostatecznie cały projekt zakończy się nacjonalizacją kolejnych instytucji finansowych. Tymczasem uniknęcie tego scenariusza przyświecało Dublinowi, gdy powoływał „zły bank”. Jeśli natomiast NAMA odkupi nietrafione kredyty zbyt drogo, koszt programu ratowania banków spadnie ostatecznie na podatników. [srodtytul]Nie jeden, lecz wiele[/srodtytul]

Niekiedy wskazuje się, że irlandzki projekt „złego banku” jest bardzo bliski szwedzkiego pierwowzoru. W rzeczywistości jednak Skandynawowie powołali dwa „złe banki” – po jednym dla państwowego kredytodawcy Nordbanken i znacjonalizowanego Gota Banken (z połączenia tych instytucji powstała dzisiejsza Nordea). Własne „złe banki” utworzyło też wiele banków prywatnych. Pod tym względem bliższa szwedzkiego modelu jest niemiecka koncepcja porządkowania sektora bankowego.

Choć Berlin dopiero jutro przedstawi zarys projektu oczyszczenia bankowych bilansów, już dziś wiadomo, że wyklucza możliwość zagregowania niepłynnych aktywów w jednym „złym banku”. Minister finansów Peer Steinbrueck zaproponował, aby każda instytucja finansowa wyodrębniła własny „zły bank”, a umieszczone w nim aktywa zostały objęte rządowymi gwarancjami. W roli ubezpieczyciela wystąpiłby zapewne Fundusz Stabilizacji Rynków Finansowych (SoFFin), który mógłby wyasygnować na ten cel 200 mld euro.

Koncepcja forsowana przez Steinbruecka jest jednak bardzo ostrożna, co komentatorzy wiążą ze zbliżającymi się w Niemczech wyborami parlamentarnymi. I tak, minister finansów proponuje, aby w „złych bankach” odseparować jedynie aktywa, które w związku z kryzysem utraciły płynność, np. obligacje korporacyjne. Rząd nie chce natomiast brać na siebie odpowiedzialności za aktywa „toksyczne”, czyli skomplikowane i trudne do wyceny instrumenty finansowe.

[ramka][b]400 mld euro[/b] – taką pulę nietrafionych kredytów mają, według pesymistycznych szacunków, w swoich bilansach niemieckie banki. Odpowiada to 12 proc. PKB Niemiec. Optymistyczne oceny wskazują, że „złe” kredyty sięgają 260 mld euro.

[b]45 proc. PKB[/b] – taka jest nominalna wartość kredytów, jakie zostaną zagregowane w irlandzkim „złym banku”.

[b]18,3 mld USD[/b]W przeliczeniu na dzisiejsze dolary tyle kosztowało uzdrowienie sektora bankowego w Szwecji w latach 90. Odpowiadało to 4 proc. PKB Szwecji. Po sprzedaniu przez „złe banki” aktywów, koszt programu spadł poniżej 2 proc. PKB.[/ramka]

Gospodarka światowa
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Ropa znów stanieje. OPEC+ zwiększy wydobycie w czerwcu
Gospodarka światowa
Amerykański PKB spadł w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Volkswagen odnotował 37-proc. spadek zysku w pierwszym kwartale
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka światowa
PKB strefy euro wzrósł o 0,4 proc.
Gospodarka światowa
Chiny zniosły cło na amerykański surowiec. Ale nie chcą się przyznać