Rynek rozgląda się już za nową walutą do finansowania transakcji typu carry-trade. Moim typem jest funt szterling – powiedział niedawno telewizji CNBC Chris Zwermann, główny strateg w Zwermann Financial. Pogląd ten jest wśród ekspertów coraz bardziej powszechny.
[srodtytul] Renesans carry-trade[/srodtytul]
Transakcje carry-trade polegają na pożyczaniu kapitału w kraju, gdzie koszt pieniądza jest niski, i lokowaniu go tam, gdzie stopy procentowe są wyższe. Stopą zwrotu jest różnica między wysokością oprocentowania docelowego instrumentu a oprocentowaniem pożyczki, skorygowana o wahania kursów obu walut. Przed kryzysem finansowym ten rodzaj inwestycji był bardzo popularny.
Przy tym w roli waluty finansującej występowały głównie jen i frank szwajcarski, kupowano natomiast jednostki płatnicze eksporterów surowców oraz państw rozwijających się. Załamanie na rynkach finansowych na wiele miesięcy p0łożyło kres tym transakcjom. Sytuacja zmieniła się wiosną 2009 r., gdy Fed dał do zrozumienia, że pomimo stopniowej poprawy stanu gospodarki USA, stopy procentowe pozostaną na bliskim zera poziomie przez długi czas.
To, w połączeniu z wzrostem apetytu inwestorów na ryzyko sprawiło, że dolar stał się atrakcyjną walutą do finansowania carry-trade. Dowodem na popularność tych transakcji była m.in. silna deprecjacja tej waluty (zwykle bowiem waluta finansująca osłabia się, a waluta docelowa się umacnia) oraz ujemna korelacja jej kursu (wobec koszyka głównych walut) i indeksu S&P 500.