Zarząd CFTC zaczął już w tej sprawie konsultacje z uczestnikami rynku. – Potrzebujemy nieco więcej regulacji, by zapewnić to, że będziemy mieli racjonalny wolny rynek, oraz by wyeliminować nadmierną spekulację – stwierdził Bart Chilton, członek władz CFTC.
– Limity na pozycje zmuszą spekulantów do opuszczenia rynków, kończąc ich dominację oraz zmniejszając prawdopodobieństwo powstawania baniek spekulacyjnych – uważa Michael Masters, szef firmy Masters Capital Management i zarazem jeden z ekspertów, z którymi CFTC konsultowała swoją inicjatywę.
Zdecydowana większość inwestorów aktywnych na rynku instrumentów pochodnych mocno sprzeciwia się jednak wprowadzeniu limitów. – Takie rozwiązanie nie jest ani potrzebne, ani użyteczne. Każda próba ograniczenia dużym spółkom możliwości handlu na amerykańskich giełdach wypchnie te firmy z uregulowanego i przejrzystego rynku na rynki znajdujące się poza jurysdykcją regulacyjną CFTC – wskazuje Tom LaSala, dyrektor zarządzający w CME Group, operatorze głównych amerykańskich giełd instrumentów pochodnych (Comex, New York Mercantile Exchange, Chicago Board of Trade oraz Chicago Mercantile Exchange).
Eksperci obawiają się również, że limity zmniejszą płynność na rynku, gdyż uderzą w największych inwestorów. – Powstaje środowisko, w którym coraz więcej regulacji będzie prowadziło do odpływu pieniędzy z rynku. Będą trafiać tam, gdzie zostaną najlepiej przyjęte, na zagraniczne giełdy oraz na rynki nieobjęte regulacją – uważa Michael Pento, główny ekonomista firmy Delta Global Advisors.
Limity nie wyeliminują też całkowicie spekulacji. – Ceny metali są ustalane w skali globalnej, a nie przez amerykańskie giełdy. Londyn jest przecież światowym centrum handlu złotem i srebrem – przypomina LaSale.