Niemiecki rząd, który na tle innych państw Unii Europejskiej ma niski deficyt budżetowy, przez najbliższe sześć lat będzie go obniżał o co najmniej 10 mld euro (41 mld zł) rocznie. Oszczędności będą pochodziły nie tylko z redukcji wydatków, ale także podwyżek podatków, choć koalicja chadeków i liberałów obiecywała wcześniej, że będzie ograniczała obciążenia podatkowe.
[srodtytul]Niemcy zaszkodzą Europie?[/srodtytul]
Nad szczegółami programu oszczędnościowego, okrzykniętego w niemieckich mediach mianem akcji „czerwony atrament”, rząd w Berlinie debatować ma za dwa tygodnie. Już dziś wiadomo jednak, że złożą się nań m.in. cięcia subsydiów dla krajów związkowych oraz likwidacja części ulg podatkowych. W weekendowym wywiadzie dla dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” minister finansów Wolfgang Schaeuble oświadczył także, że konieczne mogą być cięcia w obszarze świadczeń dla bezrobotnych.
Oszczędności pozwolą Niemcom zmniejszyć do 2013 r. deficyt budżetowy, który w tym roku według prognoz KE sięgnie 5 proc. PKB (unijna średnia to 7,2), poniżej obowiązującego w UE limitu 3 proc. PKB. Jest też zgodny z przyjętą niedawno poprawką do niemieckiej konstytucji, która zobowiązuje rząd do redukcji strukturalnego deficytu budżetowego (skorygowanego o czynniki sezonowe) do 0,35 proc. PKB do 2016 r. W 2010 r. będzie to przypuszczalnie 1,8 proc. Niemieckie cięcia budżetowe są pomyślane także jako wzór do naśladowania dla innych krajów strefy euro. Wraz z przykładem Berlin da im jednak powody do niepokoju – wskazują eksperci.
– Finanse publiczne Niemiec nie są w najlepszej kondycji. Jest więc zrozumiałe, że Berlin chce ten problem rozwiązać i przy okazji pokazać właściwą drogę innym krajom. Ale tak wczesne zaostrzanie polityki w Niemczech, motywowane wewnętrznymi czynnikami, może spowolnić wzrost gospodarczy w strefie euro – powiedziała „Parkietowi” Janet Henry, główna ekonomistka HSBC.