Nouriel Roubini, ekonomista, który zasłynął tym że przewidział wybuch kryzysu w 2008 r., ocenia, że polityka FED-u niesie ze sobą duże ryzyko. Tłumaczył, że „największym problemem jest fakt, że serwowane przez kierownictwo banku zastrzyki gotówki nie zwiększyły podaży kredytów, które mogłyby mieć realny wpływ na gospodarkę. Zamiast tego pieniądze wykorzystano do zwiększenia lewarowania oraz skłonności do ryzyka na rynkach".

- Niskie stopy procentowe sprawiły, że liczba emisji obligacji ze śmieciowymi ratingami znacznie wzrosła. Indeksy giełdowe zwyżkują, bijąc kolejne rekordy i to pomimo utrzymującego się spowolnienia gospodarczego. A pieniądze płyną. Głównie w kierunku rynków wschodzących, gdzie oprocentowanie obligacji rządowych jest znacznie wyższe – tłumaczy Roubini.

Taka sytuacja, w ocenie ekonomisty, jest niezwykle niebezpieczna. W końcu nadejdzie dzień, kiedy FED zacznie powoli wygaszać swój program ilościowego luzowania (QE). Roubini porównuje to z sytuacją, jaką oberwaliśmy w latach 2004 - 2007.  W okresie tym władze FED systematycznie podnosiły stopy procentowe, co miało katastrofalny skutek dla napompowanego rynku nieruchomości. Obecna sytuacja wygląda bardzo podobnie. Różnica polega tylko w tym, że bańka powstaje na rynku kapitałowym.

Trudno jednak powiedzieć, kiedy to nastąpi. Wprawdzie w USA coraz częściej pojawiają się głosy, że program QE należałoby zakończyć, jednak na taką decyzję nie ma co na razie liczyć. Ostatnie decyzje w tym temacie, jakie podjęto w połowie ubiegłego tygodnia, utrzymały trwający obecnie program.