Z funduszy inwestujących na rynkach wschodzących w okresie trzech tygodni do 12 czerwca odpłynęło ponad 19 miliardów dolarów, najwięcej od 2011 r., szacuje firma EPFR Global. Bezprecedensowy exodus miał miejsce w Brazylii. Z tamtejszego rynku akcji w tym miesiącu zagraniczni inwestorzy wycofali 5,6 miliarda dolarów, a z indyjskiego rynku obligacji odpłynęło 3,2 mld dolarów. W tym kwartale indeks walut rynków wschodzących wyliczany przez JPMorgan Chase jest 1,4 proc. pod kreską.
- To są wstępne wstrząsy poprzedzające silne trzęsienie - przewiduje Stephen Jen, współzałożyciel funduszu hedgingowego SLJ Macro Partners. Spodziewa się ruchów cen na miarę kryzysu, chociaż samego kryzysu nie przewiduje.
W okresie czterech ostatnich lat na rynki wschodzące napłynęło 3,9 biliona dolarów, zaś odwrócenie tego trendu spotęgowały protesty społeczne w Turcji i Brazylii, gdzie zakwestionowano politykę rządów - od walki z inflacją po projekty infrastrukturalne. Chiny, największa gospodarka emerging markets, w tym roku, według prognoz Banku Światowego, będą się rozwijały najwolniej od 14 lat. Problemy z największym od dekady deficytem na rachunkach bieżących mają Brazylia, Indonezja i Chile.
Jednym z powodów ucieczki kapitału z rynków wschodzących jest perspektywa zmiany polityki przez amerykański bank centralny (Fed) i Europejski Bank Centralny. Część pompowanego przez nie do gospodarki taniego pieniądza trafiła właśnie na emerging markets. Wczoraj Ben Bernanke, szef Fedu wskazywał na możliwość ograniczenia skupu obligacji w tym roku i zakończenia tego bezprecedensowego programu w 2014 r.
Wskaźnik MSCI pokazujący zmiany cen akcji na giełdach rynków wschodzących w tym roku traci 12 proc., zaś Standard&Poor's500, indeks szerokiego amerykańskiego rynku, ma na plusie 14 proc. Młode giełdy odstają więc od Nowego Jorku najbardziej od 1998 r.