Mają one określić, które europejskie banki potrzebują dofinansowania na wypadek pogorszenia się sytuacji gospodarczej i rynkowej (m.in. eskalacji kryzysu w strefie euro). Instytucja przeprowadzająca testy, czyli Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA, unijny regulator rynku bankowego) zapowiada, że opublikuje ich wyniki w czerwcu. 18 marca ujawni zaś opinii publicznej ich metodologię.
Poprzednia runda testów została przeprowadzona w lipcu zeszłego roku. Zbadano 91 banków, w tym polski PKO?BP. Wyniki tych badań były później powszechnie krytykowane, gdyż wskazały, że europejskie banki potrzebują jedynie 3,5 mld euro dofinansowania. Testy oblało zaledwie siedmiu pożyczkodawców. Przeszły je pomyślnie m.in. duże irlandzkie banki, które potrzebowały kilka miesięcy później kilkudziesięciu miliardów euro pomocy. Krytycy wskazywali, że w tamtej rundzie testów nie uznawano np. obligacji państw z peryferii strefy euro za szczególnie ryzykowne aktywa.
EBA zapowiada, że tym razem testy będą surowsze. – Musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości i przeprowadzić bardziej rygorystyczne oraz poważniejsze testy. Przyjęte w nich scenariusze makroekonomiczne będą znacznie trudniejsze od tych, które przyjęliśmy przed rokiem – zapowiada Andrea Eneria, przewodniczący EBA. Jego instytucja twierdzi, że testy będą trwały wiele miesięcy i obejmą dużą liczbę banków. Nie podaje jednak na razie, które banki zostaną im poddane.
Czy surowsze testy dadzą pełniejszy obraz kondycji europejskiego systemu bankowego? – Nie należy mitologizować testów wytrzymałościowych. Ta metoda nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania. To tylko jedna z miar rozeznania. Testy powinny być przeprowadzane przez lokalnych regulatorów w dialogu z bankami. Nie mogą one być jednolite dla różnych krajów oraz różnych rodzajów banków – mówi „Parkietowi” Jacek Chwedoruk, prezes Rothschild Polska.
Tymczasem EBA wybrał na swego dyrektora zarządzającego Adama Farkasa, byłego szefa PSZAF, czyli węgierskiego regulatora rynku.