Operacja „Repatriacja”?

Czy japońscy inwestorzy zaczną na dużą skalę pozbywać się zagranicznych aktywów i ściągać fundusze z powrotem do kraju?

Aktualizacja: 27.02.2017 00:10 Publikacja: 19.03.2011 02:13

Kataklizm w Japonii doprowadził do strat materialnych mogących sięgać nawet 180 mld USD, z czego tyl

Kataklizm w Japonii doprowadził do strat materialnych mogących sięgać nawet 180 mld USD, z czego tylko część była ubezpieczona. Fot. bloomberg

Foto: Archiwum

Koszty japońskiego kataklizmu są ogromne i rosną z każdym dniem. Wysokość odszkodowań, które będą musieli wypłacić ubezpieczyciele, szacowana jest nawet na 60 mld USD. Duża część tego ciężaru spadnie na japońskie firmy ubezpieczeniowe i reasekuracyjne. Będą musiały skądś zdobyć te pieniądze. Rozwiązanie narzuca się samo – sprzedadzą część zagranicznych aktywów, które przejmowały w ostatnich latach. Z rynku mogą zostać wycofane sumy adekwatne do znacznych potrzeb i ogromnych możliwości japońskich inwestorów. Na koniec roku finansowego 2009 r. (czyli w marcu 2010 r.) łączne zagraniczne aktywa Japończyków wynosiły blisko 2,86 bln USD. Nowszych danych nie ma, ale analitycy wskazują, że suma ta jest obecnie zbliżona do 3 bln USD.

[srodtytul]Jen jak sejsmograf[/srodtytul]

Czy coś wskazuje obecnie na „repatriację” kapitału do Japonii? Mógł to sugerować kurs jena. We wtorek, gdy tokijski indeks giełdowy Nikkei 225 stracił 10,6 proc., za dolara płacono 80,8 jenów. Japońska waluta umacniała się dalej, do rekordowego poziomu 76,36 za dolara osiągniętego w czwartek. (Później doszło do interwencji na rynku i jen się osłabiał.) Podobny ruch na rynku można było zauważyć po trzęsieniu ziemi w Kobe w styczniu 1995 r. Wówczas japońscy inwestorzy wycofywali pieniądze z zagranicy do kraju. Umocnienie jena po zeszłotygodniowym trzęsieniu ziemi w Sendai jest zaś obecnie tłumaczone przez analityków tym, że rynek oczekuje wypłaty przez ubezpieczycieli ogromnych odszkodowań osobom oraz instytucjom poszkodowanym w wyniku kataklizmu. Odszkodowania te wypłacone zostałyby w jenach, stąd popyt na tę walutę.

Wielu ekspertów spodziewa się teraz dużej „repatriacji” funduszy do Japonii. – Japońskie firmy ubezpieczeniowe będą musiały zmierzyć się z dużymi roszczeniami, więc będą zmuszone sprzedawać nie tylko krajowe aktywa, ale również zagraniczne akcje i obligacje. Dotychczas spółki te dosyć agresywnie nabywały amerykańskie obligacje, teraz mogą je wyprzedawać netto – wskazują analitycy funduszu Blackrock.

W posiadaniu japońskich inwestorów znajdowały się na koniec grudnia 2010 r. amerykańskie akcje, obligacje oraz inne długoterminowe instrumenty finansowe warte 884 mld USD, o 118,3 mld USD więcej niż przed rokiem. – Japońskie instytucje finansowe, a szczególnie ubezpieczyciele, brały również w ostatnich miesiącach aktywny udział w aukcjach długu państw z peryferii strefy euro. Jeśli zaczną się pozbywać tych papierów, wzrosną koszty pozyskiwania funduszy z rynku dla takich krajów jak Portugalia i Hiszpania. Kataklizm w Japonii może więc pogłębić kryzys w strefie euro – mówi „Parkietowi” Jeremy Batsone-Carr, strateg z londyńskiej firmy Charles Stanley & Co.

„Repatriację” mogą odczuć również rynki wschodzące. – Japońskie instytucje dużo inwestowały na rynkach wschodzących, szczególnie w Brazylii. Może to więc uderzyć w wycenę aktywów z tych rynków – prognozują analitycy RBC Capital Markets.

[srodtytul]Diabeł tkwi w szczegółach[/srodtytul]

Analitycy ostrzegający przed „repatriacją” wskazują, że nastąpiła ona po trzęsieniu w Kobe. Sceptycy twierdzą jednak, że nie jest to do końca trafny przykład. O ile w styczniu 1995 r. japońscy inwestorzy kupili obligacje Departamentu Skarbu USA warte 3,1 mld USD netto, o tyle w lutym kupili już tylko papiery warte 2,5 mld USD netto. W marcu jednak zainteresowanie inwestorów z Kraju Kwitnącej Wiśni rynkiem amerykańskich obligacji znowu odżyło. Nabyli ich wtedy za 4,7 mld USD.

– Japończycy zaczęli w końcu wyprzedawać netto obligacje amerykańskiego Departamentu Skarbu, ale stało się to dopiero na jesieni 1995 r. Niemożliwe jest obecnie wskazanie, czy była to opóźniona reakcja na trzęsienie ziemi czy wynikało to z innych czynników, niezwiązanych z kataklizmem w Kobe – twierdzi Ward McCarthy, ekonomista z firmy Jefferies & Co.

Jego zdaniem ewentualny powrót funduszy ograniczą również działania japońskiego banku centralnego. W poniedziałek wpompował on na rynek pieniężny 15 bln jenów (183 mld dolarów lub 543 mld zł), a we wtorek dalsze 8 bln jenów. Powiększył również swój program zakupu aktywów (obejmujący wykup zarówno obligacji rządowych, długu spółek, jak i inwestycje w fundusze notowane na giełdach) o 3,5 bln jenów. – Są więc duże możliwości zdobywania funduszy w Japonii bez konieczności pozbywania się zagranicznych aktywów – wskazuje McCarthy.

Sceptycy twierdzą również, że zwykle w marcu część funduszy zainwestowanych przez Japończyków za granicą wraca do kraju, a jen się umacnia, bo wówczas kończy się w Japonii rok fiskalny. Japońskie Ministerstwo Finansów obwinia natomiast o rekordowe umocnienie jena spekulantów. Rząd uspokaja również, że japońskie firmy ubezpieczeniowe dysponują dużymi aktywami denominowanymi w jenach. Nie odczuwają one w związku z tym potrzeby wycofywania funduszy z zagranicy. – Nic na razie nie wskazuje na powrót funduszy do Japonii. Rozmawiałem z przedstawicielami 16 naszych największych firm i żaden nie przyznał, że ich spółki zaczynają już to robić – twierdzi Motohisa Ikeda, japoński wiceminister handlu.

– Nie ma dotąd żadnych twardych danych o dużej „repatriacji” funduszy do Japonii. Jest tylko dużo spekulacji na ten temat. Nie spodziewam się, by taki powrót poważnie uderzył w rozwinięte rynki długu, nawet w rynki obligacji państw z peryferii strefy euro. Jest przecież wiele źródeł finansowania w Japonii, czemu sprzyja m.in. silny jen – przyznaje w rozmowie z „Parkietem” Christoph Rieger, strateg ds. obligacji w Commerzbanku.

Czy ewentualna „repatriacja” funduszy do Japonii mogłaby jednak poważnie wpłynąć na rynki wschodzące? Analitycy wskazują, że jej wpływ będzie raczej ograniczony. – Japońscy inwestorzy lokowali pieniądze w wielu bardzo różnych gospodarkach wschodzących. Można więc powiedzieć, że ryzyko odpływu funduszy będzie dzielone przez wiele rynków. To zmniejsza negatywne skutki „repatriacji” dla poszczególnych krajów – mówi „Parkietowi” Elisabeth Gruie, strateg ds. rynków wschodzących z BNP Paribas.

„Repatriacja” nie będzie raczej również czynnikiem mocno kształtującym rynki w Europie Środkowo-Wschodniej. – Osłabianiem się walut państw tego regionu oraz spadki na lokalnych giełdach będą bardziej związane z osłabienie apetytu inwestorów na ryzyko, utrzymywaniem się wysokich cen ropy naftowej oraz kryzysem w strefie euro, w tym z możliwym zaostrzeniem polityki monetarnej przez Europejski Bank Centralny – podkreśla.

Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi